piątek, 29 stycznia 2016

Od Haneko- Teoret. C.D Saya


Zamrugałam kilka razy wpatrując się w czarne niebo. Mimo, że Latres użył swojej telekinezy i złapał mnie nad ziemią, byłam nieco oszołomiona. Spadek z dachu trzypiętrowego budynku to nie jest kaszka z mleczkiem. W dodatku znowu widziałam na oczy. A nie na oko, tak jak przez ostatnie kilka lat. Uniosłam się na łokciu i popatrzyłam za oddalającymi się postaciami. Zastrzygłam uszami i podniosłam się do siadu. Nie miałam dobrych przeczuć co do tego wszystkiego. Zamachałam ogonem i spojrzałam w stronę parku, który o tej porze wydawał się wejściem do świata cieni lub czegoś podobnego. Zdjęłam sobie buty i rzuciłam je pod najbliższe drzewo, stając na wyprostowanych nogach. Już miałam zrobić krok przed siebie, kiedy w mojej głowie odbiły się jak echem słowa Saya o pójściu spać. Strzeliłam nerwowo ogonem jak batem i weszłam między drzewa. Chciałam sobie wszystko przemyśleć, a duszny pokój nie był do tego najlepszym miejscem.
***
Otworzyłam oczy i ziewnęłam, przeciągając się. Przez jasne zasłonki widziałam, że słońce jest już w zenicie. Do pokoju wróciłam dopiero koło czwartej nad ranem, więc nie dziwne było, że spałam aż do południa. Rozejrzałam się po pokoju. Pusto. Westchnęłam cicho i walnęłam głową w poduszkę. Zastanawiałam się, co robić. Właściwie powinnam wziąć się w końcu za te wypożyczone książki, ale nie było mowy, żebym przeczytała je całe w ciągu jednego dnia. Wygrzebałam się z łóżka i poszłam się umyć.
Niecałą godzinę później byłam już przed biblioteką. Pchnęłam ciężkie, drewniane drzwi i weszłam powoli do pomieszczenia wypełnionego książkami. Rozejrzałam się w poszukiwaniu bibliotekarza, jednak nigdzie go nie było. Nie było nawet biurka, za którym mógłby siedzieć. Odwróciłam się, by wyjść z bibliotek, jednak odskoczyłam, widząc przed sobą staruszka. Skąd on się tu wziął?!
- Dzień dobry, panienko Fumi - uśmiechnął się lekko, a oczy błysnęły mi za grubymi szkłami.
- Oh... Dzień dobry. Wystraszył mnie pan - zaśmiałam się trochę nerwowo. Mężczyzna skłonił się na tyle, na ile pozwalały mu schorowane kości.
- Panienka wybaczy, nie miałem najmniejszego zamiaru panienki, wystraszyć. Czegoś potrzebujesz? - uśmiechnął się lekko. Skinęłam głową.
- W zasadzie to chciałam tylko zapytać, czy mogłabym jeszcze potrzymać książki w pokoju. Te, które wczoraj wypożyczyłam - machałam rękami, próbując jakoś wytłumaczyć to gestami. Dlaczego właściwie to robiłam, skoro mężczyzna nie był głuchy?
- Tak, tak. Przypominam sobie. Nie ma najmniejszego problemu, by panienka je potrzymała. Tylko niech panienka Fumi, uważa z jabłkami przy tych książkach - mrugnął porozumiewawczo i zaśmiał się przyjaźnie. Skinęłam głową, nieco zdziwiona.
- W takim razie, chyba powinnam się zabrać za ich czytanie - uśmiechnęłam się i dygnęłam w ramach podziękowania. Kiedy chciałam otworzyć drzwi, usłyszałam jeszcze słowa bibliotekarza.
- Dyrektor chciał się z panienką widzieć.
Odwróciłam się, jednak nikogo nie zobaczyłam. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i opuściłam szybko bibliotekę. To miejsce przerażało mnie przez tego faceta… Potrząsnęłam głową i ruszyłam do gabinetu dyrektora. Ciekawa byłam jak długo musiał czekać, aż wstanę i wygramolę się z pokoju. Zapukałam w drzwi, a kiedy usłyszałam stłumione „wejść”, weszłam do środka. Mag podniósł spojrzenie znad jakichś papierów i przyjrzał mi się uważnie.

- Ah, Haneko, siadaj proszę - gestem ręki wskazał na fotel po przeciwnej stornie biurka. Posłusznie usiadłam na wygodnym siedzeniu i czekałam aż zacznie mówić. Po kilku minutach ciszy, w końcu spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Wiesz może kto tłukł się dzisiaj o czwartej nad ranem w waszym budynku?
- Wcale się nie tłukłam - powiedziałam, kładąc uszy po sobie. Dyrektor zaśmiał się i pokręcił głową.
- A byłem prawie pewien, że skłamiesz tak jak z tym ugryzieniem - zaśmiał się głośniej i przyglądnął się mojej zszokowanej minie.
- Say… powiedział…? - spytałam, nie wierząc, ze o to pytam.
- Powiedział. Choć muszę się przyznać, że go podpuściłem - uśmiechnął się. Przekrzywiłam głowę w prawo i spytałam cicho.
- I co teraz z nim…?
- Teraz najprawdopodobniej śpi - mężczyzna wzruszył ramionami. Zastrzygłam uszami zdziwiona.
- No a potem…?
- Potem będzie pod czujnym okiem pana Tepesa.
- Aha… - mruknęłam zwieszając głowę. Tepesa? Powinnam się o niego martwić czy najzwyczajniej w świecie bać…? - No, a jeśli coś mu się stanie…?
- Panienko Fumi, może i Vlad Tepes jest ostrym nauczycielem, ale nie pozwoli, by Sayowi Aruccio cokolwiek się stało. Jestem tego pewien - uśmiechnął się pokrzepiająco - Myślę, że powinnaś porobić coś, co oderwałoby cię od myśli o tym, gdzie teraz znajduje się wampir.
Popatrzyłam na dyrektora w zamyśleniu i skinęłam głową.
- Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, zawsze możesz tutaj przyjść - uśmiechnął się, kiedy wychodziłam. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę obok. Niby czym mam się zająć? Zrezygnowana brakiem pomysłów, wróciłam do pokoju. Nie miałam ochoty w nim siedzieć, zwłaszcza, że na dworze świeciło słońce. A moja kocia część wręcz ubóstwiała wygrzewać się w jego promieniach. Postanowiłam wziąć jedną z ksiąg i udać się z nią nad jezioro, żeby tam, ułożona na trawie po prostu zacząć ją czytać. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Siedziałam tam późnego popołudnia, na zmianę czytając, śpiewając i jedząc jabłka. Kiedy zostało jakieś piętnaście minut do rozpoczęcia lekcji, zebrałam się i wróciłam szybko do szkoły.
***
Soł macz lekcje, nie chce mi się opisywać i tak jest długie xd- Neko
***
Koło pierwszej wychodziłam z biblioteki ze stosem książek na rękach. Nauczyciela historii nie było, a Pan Vanagas nie sprawdzał się w jego roli. Jako, że nie wiedział, czego może nas uczyć, nakazał nam przeczytanie „kilku cienkich książeczek”. Książeczki, hę? Było ich z 12, każda po sześćset, osiemset stron, oprawiona w grubą okładkę ze skóry z metalowymi ornamentami. Przecież to ważyło z tonę!


- W tym momencie zazdroszczę Sayowi… - mruknęłam do siebie schodząc po schodach - Cholera, nic nie wi… - nawet nie dokończyłam. Noga osunęła mi się z najwyższego stopnia. Pisnęłam krótko i runęłam ze schodów razem z książkami z biblioteki. Ostatnie co pamiętałam to szybko zbliżająca się podłoga akademickiego korytarza. A potem przyszła ciemność i okryła mnie swoimi skrzydłami.


Stworzyłam coś, co nazwałam teorytycznym C.D. Nie pytajcie :I - Aruccio

czwartek, 28 stycznia 2016

Od Saya

Dyrektor zadzwonił po kogoś i czekaliśmy kilka minut w ciszy. Po tym, jak mi oznajmił, że pomoże, zacząłem się czuć niepewnie. Już Hush zastosował drastyczne metody opanowania się. Obawiałem się podobnych metod ze strony akademii. Rozległo się pukanie. Zapach wampirzycy rozpoznałem w chwili, gdy weszła. Kobieta zerknęła na mnie zaskoczona, potem zwróciła się do Drektora.
- Wzywałeś?
- Say potrzebuje pomocy- wskazał na mnie. 
- Ty masz mnie... uczyć?- spytałem z wahaniem Sandry.
- Uczyć?- była zaskoczona.
- Pozwól, że wyjaśnię- Dyrektor podniósł rękę, uciszając nas- Say poprosił o pomoc w opanowaniu pragnienia krwi camini.
- Haneko Fumi?
Kiwnął głową.
- Czemu ty mnie masz uczyć?
- Pewnie dlatego, że jestem opiekunką wampirów- odparła, siląc się na uprzejmy ton.
- A nie może... Vlad?- zawahałem się.
- Jesteś pewny, że chcesz, aby Vlad Tepes cię uczył?- zaśmiała się i wzruszyła ramionami- Jak dla mnie nie ma problemu. Dyrektorze...
- Zaraz pogadamy- przerwał jej- Sayu, możesz podejść?
Wykonałem polecenie z uczuciem niepokoju. Dobrze przeczywałem, bo gdy stanąłem przy biurku... po prostu osunąłem się bez przytomności.
***
Ocknąłem się w nieznanym sobie pomieszczeniu. Wyglądał jak luksusowy jednoosobowy pokój akademicki. Usiadłem zdezorientowany i zobaczyłem Sandrę, siedzącą na fotelu obok łóżka. Podniosła wzrok znad telefonu.
- Gdzie jestem? Wciąż w akademii?
- Tylko jedna osoba byłaby na tyle nierozważna, by wziąć cię poza teren akademii, a nie jestem to ani ja, ani Dyrektor.
- A kto?
- Pewnie potem się dowiesz- wzruszyła ramionami.
- Jak mam się nauczyć nad sobą panować?- spytałem, wstając.
- Nie wiem. Tak jak chciałeś, to Vlad ci pomoże. Ja mam cię tylko... przygotować.
- Przygotować?- zmarszczyłem brwi, przerywając przeciąganie się- Jak?
- Mam nie pozwolić ci- uśmiechnęła się niepokojąco- się pożywić. Najbliższy czas spędzisz tutaj... nieprzytomny.
Zanim zdążyłem zorientować się, co się dzieje, Sandra zatopiła kły w mojej szyi. Krzyknąłem cicho, automatycznie próbując się wyrwać, jednak sekundę później znieruchomiałem, zaciskając zęby z bólu. Wiedziałem, co robi. Wypijając moją krew, pozbywa mnie tego, co najbardziej potrzebuję. Po prostu przyspiesza mój głód. Prawdopodobnie gdy się obudzę, będę "gotowy" na naukę Vlada... czymkolwiek miała być. Miałem wrażenie, że pożałuję prośby, żeby to on mnie uczył.
***
- Wstawaj. Nie mamy dużo czasu.
- Co?- wymamrotałem półprzytomnie, słysząc głos wampira.
- Wstawaj- powtórzył twardo. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Vlada. Tak jak przewidziałem, byłem wykończony. I głodny. Gdyby tu był jakiś człowiek...
- Co chcesz zrobić?
Nie spodobał mi się jego uśmiech.
- Nic do ciebie nie mam- nawet cię lubię- ale źle zrobiłeś, zgłaszając chęć do mojej pomocy.
- Co masz na myśli?
- Zabieram cię do ludzi.
- Co?!- zerwałem się- Nie w tym stanie! Spójrz na mnie! Jestem zbyt spragnio...
- Wiem. O to chodzi- odparł spokojnie- Nauczysz się kontrolować.
***
Zaledwie kilka godzin później wylądowaliśmy w Wenecji na prywatnym lotnisku. Było późne popołudnie, ale słońce mocno grzało. Musiałem ubrać czapkę z daszkiem, a mimo to mogłem spokojnie powiedzieć, że cierpiałem. Nie płonąłem rzecz jasna- to akurat był wymysł ludzi- ale słońce skutecznie mnie osłabiało. Podążałem za Vladem, usiłując ignorować ludzi naokoło mnie. Czułem ich. Czułem ich krew. Swój głód...
- Spokojnie- wymruczał wampir.
- Robisz mi to, co Hush!- wysyczałem przez zaciśnięte zęby, rozglądając się na boki.
- A myślisz, że kto go tego nauczył?
Nie odpowiedziałem. Wcześniej o tym nie myślałem... ale skoro się znali od dawna, to znaczyło, że wymieniali się wiedzą...
- Gdzie właściwie mnie prowadzisz?
- Do znajomego.
- Kogo?
- To camini. Skoro straciłeś panowanie przy Haneko Fumi, trzeba sprawdzić, czy reagujesz też tak na inne camini.
Miałem złe przeczucia. Wiedziałem, że jeśli przy tych wszystkich ludziach tak się czuję, to zaraz będzie gorzej.
***

<Haneko? Ktoś jeszcze?>
Tak bardzo samotny post, w sumie kontynuacja fabuły z Neko... ale jak ktoś chce się pomartwić o Saya oprócz Haneko, to zapraszam xD


środa, 27 stycznia 2016

Od Saya- C.D Argony

Zaśmiałem się.
- Nie tak, że ważna- z tego, co wiem- ale znana. Jednak skoro nie chcesz, to co ci będę zaśmiecał mózg niepotrzebnymi informacjami.
- I słusznie- otworzyła drzwi odpowiedniej sali... i zamarła w progu.
- Miło, że postanowiliście do nas dołączyć- odezwał się Latres, patrząc na nas chłodno. Miał na sobie luźniejsze ubrania- dokładniej mówiąc trzy czwarte spodnie moro i biały podkoszulek. Szczerze powiedziawszy wyglądał dziwnie. Może to dlatego, że poznałem go jako wytwornego faceta w garniturku... Zauważyłem nagle, że Argonie zmienił się nastrój. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Co ci jest?
<Argono?>
Napisałam tak, bo, jak dobrze kojarzę, nie spotkała Latresa po akcji w pociągu, więc może być dość zaskoczona że Latres to ten gość. Nie? Jak nie tak ma być, to zmienię. W takim razie Latres to jednocześnie członek Senty i nauczyciel... ciekawe- Aruccio

Od Saya- C.D Haneko

Pocałowałem ją delikatnie.
- Więc wypróbuj swoją percepcję przy obu oczach- puściłem ją. Zrobiła kilka kroków po ukośnym dachu, nisko na nogach , badając, czy każdy ruch jest bezpieczny. Z ciepłym uśmiechem ją obserwowałem. Jakkolwiek bardzo by się wypierała, widziałem, że chce nie mieć opaski. Podskoczyła lekko, jakby sprawdzając, a potem mocniej.
Wylądowała krzywo. Noga jej się obsunęła po dachówkach. Rzuciłem się, ale minąłem jej rękę o kilka centymetrów. Haneko spadła z dachu z wysokości trzech pięter. Zeskoczyłem z przerażeniem i przypadłem do dziewczyny rozłożonej na ziemi.
- Gatti?- wydusiłem. Camini gapiła się w czarne niebo szeroko otwartymi oboma oczami.
- Mam deja vu.
Zamarłem. Po kilku sekundach podniosłem wzrok na Latresa.
- Dzień... dobry?- powiedziałem, czy raczej spytałem.
- Po pierwsze nie dzień, po drugie nawet nie taki dobry- odparł- Właśnie wracałem od dyrektora, a tu widzę sylwetki na dachu... A gdy znowu uratowałem pannę Fumi, miałem po prostu deja vu. Ale jak już tu jesteśmy, muszę cię zabrać do dyrektora.
- Coo?- jęknęła nagle Neko i spojrzałem na nią- To moja wina! Namówiłam Saya, by do mnie przyszedł!
- Nie po to, panni Fumi- Latres machnął ręką- Możliwe, że zostanie w końcu ukarany za złamanie tylu zasad, to prawda, ale nie chodzi tylko o to. Dyrektor chce porozmawiać z nim... o rasowych sprawach.
- Rasowych?- powtórzyłem- Masz na myśli...
- Nic nie mam na myśli, bo jedynie powtarzam słowa Dyrektora. Chodź.
Nachyłem się i szybko pocałowałem Neko.
- Idź spać. Zostaw opaskę. Do zobaczenia jutro.
Podążyłem za Latresem, któymry zdążył już trochę odejść. Bez słowa zaprowadził mnie gabinetu Dyrektora.
- Oh, Say- mag był wyraźnie zaskoczony- Co tu robisz.
- Lat... Pan Latres mnie tu przyciągnął. Powiedział, że dotyczy to rasowych spraw... miał na myśli ugryzienia?
- Nic nie miałem na myśli- powtórzył cierpliwie telekinetyk.
- Dlaczego o tej porze mi go przyprowadzasz?- mag spojrzał na niego.
- To nieważne- powiedziałem szybko. Zarobiłem rozbawione zerknięcie Dyrektora- Zależy mi, żebym już więcej nie skrzywdził Neko.
- Och? To dobrze się składa. Latresie, czy mógłbyś zostawić nas samych?
Mężczyzna kiwnął głową i opuścił gabinet.
- A więc, Sayu. Ni z tego, ni z owego zacząłeś pragnąć krwi Haneko?
Kiwnąłem głową.
- Nie udało ci się powstrzymać i ją ugryzłeś.
Kiwnąłem jeszcze raz.
- Ha!- zaśmiał się- Więc jednak Haneko się nie zgodziła!
Mina mi zrzedła. To był jego cel? Dowiedzenie się prawdy? Zacisnąłem zęby.
- Tak. Ugryzłem ją bez jej pozwolenia- powiedziałem twardo- Błagałem ją o wybaczenie i je otrzymałem. Teraz jesteśmy w stosunkach lepszych od moich wymarzonych. Ale wciąż się boję, że znowu ją ugryzę. A jeśli naprawdę tak się stanie?- spojrzałem z bólem na Dyrektora.
- Po to cię tu przyprowadził Latres. Spróbuję ci pomóc.
- Co mam robić? Nie chcę skrzywdzić Neko!- byłem zdesperowany.
- Pierwszy krok nie będzie trudny- mag uśmiechnął się tajemniczo- Na razie znikniesz z akademickiego życia.
EPIC END
Ogłaszam koniec fabuły, Nekoś nie płacz. Oficjalny koniec. Spowodowany głównie tym, że chciałam zrobić epicki koniec. Nowa fabuła z neko może się zacząć, gdy napiszę ambitnego posta, gdzie Say znika na te kilka dni- Aruccio. Możesz jeszcze napisać posta, że wracasz do pokoju czy coś , ale nie szukaj jeszcze Saya ;)

Od Haneko- C.D Saya

Popatrzyłam na niego oczami pełnymi łez. Miałabym tak bez opaski… Chodzić po szkole…? Ale…
- A co jeśli… - zaczęłam, jednak chłopak mi przerwał.
- Cokolwiek, ktokolwiek złego by próbował, nie pozwolę mu na to - uśmiechnął się delikatnie. Przytuliłam policzek do jego klatki piersiowej. Zastrzygłam uszami, słysząc za drzwiami jakieś hałasy. Odsunęłam się nagle od wampira i popatrzyłam na okno. Nie miałam najmniejszej ochoty się z nim rozstawać, a nie mogliśmy tu zostać. Otworzyłam szybko okno i spojrzałam w górę.
- Co ty chcesz…? - spytał. Uśmiechnęłam się pod nosem i palcem wskazałam dach - Przecież jest spiczasty.
- Przyda się dobra równowaga, chodź - powiedziałam cicho, ciągnąc złotookiego za rękę. Wdrapaliśmy się na dach, ogonem udało mi się przymknąć okno dla niepoznaki. Chociaż wiedziałam, że jeśli to któraś z moich współlokatorek to domyśli, co się stało. Powoli przeszliśmy na najwyższy punkt dachu. Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo i uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili spojrzałam zmartwiona w kierunku, z którego przyszliśmy.
- Co się stało? - zapytał Say.
- Moja opaska… - zaczęłam, jednak zamilkłam widząc niezbyt zadowoloną minę chłopaka.
- Chociaż spróbuj, proszę… - powiedział cicho i wyciągnął do mnie dłoń. Przez moment zawahałam się, jednak w końcu podałam mu rękę. Powoli przyciągnął mnie do siebie - Więc jak będzie?
- Chyba mogę spróbować… - zerknęłam na niego, trochę zawstydzona - Dla ciebie…
 
<Say?>
 

Nie powinnam pisać w takim stanie jak dziś, bo wszystko co pisze nie ma sensu >.< - Neko

Od Saya- C.D Gabrieli

Zmieszany zaśmiałem się.
- Nieee.... wcale.
Rzucił mi lekko rozbawione spojrzenie.
- Jakbyś pamiętał, że jestem nauczycielem i choćby z tego powodu nie okłamywał, to byłoby dobrze.
- Dobra, wystraszyłeś mnie. Ale wiesz, jesteś historyczną postacią i legendarnym wampirem- odparłem więc bez ogródek, patrząc na niego. Nie mogłem uwierzyć, że mam przed sobą Vlada Palownika...- Mam powód, by się bać. Ale- wyszczerzyłem się- jestem także zafascynowany. To też, jak sądzę, nie jest niczym zaskakującym.
- Też tak uważam.
- Narcystyczny egoista- mruknęła Gabriela, ale najwyraźniej nie złośliwie- skoro chwilę wcześniej się... pogodzili?
- Przypadkiem usłyszałem, że znasz... Husha- Vlad Tepes spojrzał nagle uważnie.
- Eee, taaak- zawahałem się- Ale nic nie jestem w stanie powiedzieć. Nawet nie wiedziałem...
- Nikt nie wiedział. Poza nami. Co tam u niego? Dalej gra na czym się da?
Zaśmiałem się słabo. Nie umiałem przy nim poczuć się całkowicie swobodnie, mimo wszystko, chociaż wydawał się miły... A przynajmniej teraz.
- Gra na kilku instrumentach- powiedziałem- Nauczył mnie używać gitary.
- Świetnie- spojrzał w stronę słońca za drzewami- Miło się gawędziło... ale czy wy nie macie teraz ze mną lekcji?
Wzruszyłem ramionami. Nie miałem pojęcia. Spojrzałem z nadzieją na Gabrielę.
- Z tego, co kojarzę, to masz rację- stwierdziła. Vlad Tepes się uśmiechnął.
- Świetnie. Więc zapraszam za mną do sali. Zdążyłem już ją urządzić.
- Mam się bać?- mruknąłem, czym zarobiłem krótkie spojrzenie wampira.
<Gabrielo?>
Przepraszam, ale serio nie wiem, co teraz może się stać... mogłabyś napisać jak to się przedstawił klasie czy coś?- Aruccio

Od Saya- C.D Haneko

Z ciepłym uśmiechem (mniej więcej taka mina, nie wiem, czy to obejmuje ciepły uśmiech- Aru) przez chwilę na nią patrzyłem, a potem podniosłem rękę i ostrożnie zdjąłem jej opaskę. Wbiła we mnie spłoszone spojrzenie, Przyjrzałem się białemu oku. Widziało? Wyglądało, jakby mnie obserwowało. Gdyby było ślepe, to nie poruszałoby się, prawda...?
- I po co ukrywasz...?- spytałem cicho. Nagle zainteresowała się ziemią obok mnie.
- Bo inni...
- A co cię obchodzą inni?
- Co?
- Po co się nimi przejmujesz? Jak można w ogóle żyć właściwie bez widzenia przestrzennego?
- Przyzwyczaiłam się...
- Nie chodzi tu o przyzwyczajenie, gatti- powiedziałem miękko, podnosząc jej głowę dwoma palcami. Spojrzała na mnie z żalem- Boisz się, że cię skrzywdzą?
Milczała.
- Jeśli ktoś cię będzie chciał skrzywdzić- uśmiechnąłem się trochę strasznie- To nie zdąży tego zrobić.
Zaśmiała się słabo. Przytuliłem ją. Wtuliła się we mnie, jakbym był jej jedynym...sojusznikiem (słowa nie umiałam znaleźć...- Aruccio)
- Nie zakładaj już tego- poprosiłem- Chociaż spróbuj. Na jeden tydzień, albo mniej, jeśli chcesz.
<Haneko?>
Jeśli sięzgodzi, zmienię twoje zdjęcie na bez opaski, ale musiałabyś dać mi większą wersję ^^- Aruccio

Od Argony cd. Say'a

- Nie i mało mnie to obchodzi - mruknęłam, docierając wreszcie do hallu i puszczając chłopaka. Powiodłam palcem po nadzwyczajnie krótkim planie lekcyjnym, zważywszy na to, że aktualnie akademia posiada tylko jedną klasę. - Jest! Mamy samoobronę z jakimś Latresem.
- Jesteś pewna, że cię to nie obchodzi? - Niemal widziałam głupkowato wyszczerzone zęby chłopaka. Odwróciłam się do niego.
- To ktoś ważny? Jakaś wampirze elita? Wybacz, ale nigdy nie interesowałam się tymi pijawkami głębiej, niż wchodzi zatruta igła.
(Say?)

Od Haneko- C.D Saya



Zamrugałam kilka razy, jednak nie poruszyłam się. Wystraszył mnie… Znowu… W końcu zawarczałam i zaczęłam pięściami uderzać chłopaka po klatce piersiowej.
- Nie rób mi tak więcej, Idioto! Straszysz mnie, nooooo!
Złotooki zaczął się śmiać, próbując złapać mnie za nadgarstki. Kiedy w końcu mu się to udało, zmusił mnie, żebym popatrzyła prosto na niego. Zrobiłam naburmuszoną minę i popatrzyłam na niego spod byka. Wampir uśmiechnął się, przytulając mnie mocno.
- Nie musisz się mnie bać, rozumiesz? Nigdy więcej cię nie skrzywdzę - pocałował mnie w czoło, a ja jęknęłam cicho i wtuliłam się w chłopaka. Uśmiechnęłam się lekko, zamykając oczy. Jednak po chwili drgnęłam gwałtownie, przypominając sobie, po co właściwie ściągnęłam szatyna do swojego pokoju. Podniosłam wzrok i spostrzegłam, że miodowe oczy wpatrują się we mnie, a pod nimi widniał szeroki uśmiech.
- C.. Co…? - spytałam cicho zdziwiona.
- Słyszę twoje serce - zaśmiał się cicho. Spuściłam wzrok, czując jak różowieją mi policzki. Say słyszy moje serce… dziwne. Ja przeważnie go nie czuję. Nawet jeśli przyłożę dłoń do swojej klatki piersiowej. Podniosłam się powoli, wysuwając się z uścisku chłopaka. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, odwracając się do złotookiego plecami.
- Co takiego chciałaś mi pokazać? - spytał. Zastrzygłam uszami, słysząc jak podnosi się z łóżka. Uniosłam rękę i delikatnie dotknęłam opaski. Czy ja aby na pewno chcę mu to pokazać? Westchnęłam cicho i zdjęłam opaskę, spuszczając głowę.
- Mówiłam ci o ukrywaniu siebie… tak jak ja, pamiętasz…? - zaśmiałam się krótko, zdając sobie sprawę jak głupie było to pytanie - Oczywiście, że pamiętasz, przecież mówiłam ci to po pierwszej lekcji… Nie chcę, żebyś robił jak ja. Ukrywał to, jaki jesteś naprawdę, nawet przy mnie. Hm… Zwłaszcza przy mnie. W szkole… Kiedy jeszcze mieszkałam ze swoją przybraną matką - drgnęłam gwałtownie na wspomnienie szkoły podstawowej - Tam… te dzieciaki… zanim się przeniosłam i zaczęłam nosić tą durną opaskę na oko… - popatrzyłam w swoje odbicie w szybie. Prawie całe prawe oko miałam zasłonięte przez grzywkę - Prześladowali mnie, dręczyli, wyśmiewali… - ponownie spuściłam głowę - Szydzili ze mnie. Raz nawet doszło do tego, że jeden ze starszych chłopaków mnie zaatakował - zaśmiałam się bez humoru - Z nożem. Wtedy nie było mi tak do śmiechu, zwłaszcza, kiedy ostrze miałam tuż przy prawym oku… w porę ktoś się zjawił i jedyna pamiątka, którą mam po tym zdarzeniu to blizna, którą przykrywała opaska. Ummm… Mogę zadać ci jedno pytanie, zanim pokażę ci to co chcę ci pokazać?
- Jasne - odpowiedział łagodnie. Czułam, że stał jakieś dwa kroki za mną. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czy… Czy my właściwie… Jesteśmy teraz razem? - spytałam szybko. Złotooki wydał z siebie pomruk zdziwienia, więc jeszcze szybciej dorzuciłam - Nieważne. Zapomnij, że w ogóle pytałam. Głupie pytanie… - pokręciłam głową i odwróciłam się do chłopaka z nadal spuszczoną głową. Podniosłam wzrok na wampira, a grzywka zsunęła się z mojej twarzy odsłaniając zupełnie białe ślepie i długą bliznę, ciągnącą się pod okiem. Say przyglądnął mi się zdziwiony. Zaśmiałam się nerwowo i szybko sięgnęłam po opaskę, żeby znowu ją założyć. Nosząc ją, czułam się źle, ale bez niej inni czuli się nieswojo. I ja nie potrafiłam normalnie funkcjonować, wiedząc, że ludzie boją się spojrzeć mi w oczy.
- Zasłaniam to czego wszyscy się boją. Opaska chroni mnie przed wspomnieniami, a ludzi przed strachem – stwierdziłam po założeniu opaski. Przekrzywiłam głowę w prawo i uśmiechnęłam się lekko.   

<Say>

Lel :v -Aruccio

Od Gabrieli- C.D Saya


Byłam w wielkim szoku, kiedy usłyszałam to co mi powiedział tatulek. W sumie Say też.  Jednak szybko się opamiętałam i mój szok został zastąpiony gniewem. Od razu uśmiechnęłam się w stronę ojczulka chytrze.
Tym czasem kontem oka, widziałam jak złotooki stał obok mnie i był gotowy zareagować w razie czego.
- Masz rację, Say. Nauczyciel nie powinien podnosić ręki na ucznia, więc, tatulku, nic mi nie możesz zrobić ... ciekawa jestem, jakim cudem przyjęli cię na posadę nauczyciela! – powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Widziałam, jaką miał minę, kiedy mu to powiedział. Chodź intuicja mi podpowiadała, że to bardzo złudne.
- Mam swoje sposoby. Wiesz mi- wysyczał przez zęby, a mnie zrzedła mina. Dopiero teraz sobie przypomniałam, o jego “sposobach”. Pewnie miał kontakty i przekupił kogo trzeba. Nic a nic się nie zmienił…
- Z resztą! Od kiedy ja cię kurna obchodzę!? - powiedziałam z pretensją. Jedynie co pamiętam z tych trzystu lat po śmierci mamy i mojego brata, to jego, jak sprowadzał coraz to nowsze panienki na jedną noc.
- A obchodzisz mnie. Gabrielo. Jestem twoim ojcem – powiedział twardo, chodź mnie w tej chwili zachciało mi się śmiać, ale potem naszła mnie ochota na krzyki. Tak się we mnie gotowało, że nie wiem.
- OJCEM! OJCEM!- wrzasnęłam- A GDZIE TY BYŁEŚ KIEDY CIĘ NAJBARDZIEJ POTRZEBOWAŁAM HĘ!!? NO TAK! ZAJMOWAŁEŚ SIĘ PRZYGODNYMI PANIENKAMI I ZANURZAŁEŚ SIĘ W ROZPUŚCIE, KTÓRE NONSTOP SPROWADZAŁEŚ DO DOMU, A MNIE MIAŁEŚ KOMPLETNIE GDZIEŚ! – wymachiwałam mieczem na oślep. Dopiero gdy stał zatrzymała się przed nosem Saya, zobaczyłam jego zszokowanie. Pewnie nie takiego sobie wyobrażał legendarnego Vlada Tepesa.
- Teraz, Say, już wiesz, dlaczego nawiałam z domu. A co ważniejsze... jaki on na prawdę jest - odparłam trochę cichszym głosem. Kiedy odwróciłam się w stronę ojca, moja twarz nabrała groźnego wyrazu. Rękę z mieczem opuściłam, lecz dalej trzymałam w dłoni.
- Ty nic nie rozumiesz, moje dziecko – powiedział poważnym tonem ojczulek.
- A wiesz co mnie najbardziej zastanawia? Czy rżnąc te dziewczyny... myślałeś o rodzinie? Mamie? Synu? Ludziach, których kochałeś? - zadałam pytanie z nienawiścią i w spojrzeniu i w głosie. Kompletnie straciłam do niego szacunek jakieś wieki temu. Teraz czułam jedynie pogardę.
- Czekaj no! Nigdy minie powiedziałaś, że masz brata! - krzyknął mój zszokowany kumpel, który stanął przede mną. Cóż... z nim to była trochę pogmatwana sprawa.
- Po co miałam wspominać o kimś, kto od dawna nie żyje!
- Myślałem, że wasza rodzina to wampiry...
- To akurat jest bardzo pogmatwane. A teraz odsuń się... mam ważniejsze rzeczy do “omówienia” - oznajmiłam z władczą stanowczością i delikatnie ramieniem odsunęłam Aruccio na bok. Nie chciałam, aby z powodu naszej sprzeczki on ucierpiał. Po chwili znów obdarzyłam starego gniewnym spojrzeniem - Więc jak... co na ten temat masz do powiedzenia? - po chwili warknęłam nienawistnie. Jednak to, co zobaczyłam, kompletnie mnie zdziwiło. Nawet bardzo.
- Gabi, ja... przepraszam cię za to – powiedział nagle cicho, a jego twarz nabrała smutnego wyrazu. Co? Największy postrach i cassanova w dziejach, posiada jakieś uczucia?! Czy może chce mnie omamić i wywołać u mnie wyrzuty sumienia? Nie dam się. O nie.
- Na przeprosiny jest za późno o jakieś pięćset lat. Dawno straciłam do ciebie szacunek – powiedziałam stanowczo i już odwróciłam się ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach.
Nagle usłyszałam czyiś cichy szloch. Zdziwiona spojrzałam najpierw na Saya. Jednak to nie on płakał. Gapił się na mojego ojca. Powoli się odwróciłam do tyłu i zobaczyłam coś szokującego. Zobaczyłam Vlada Tepesa, klęczącego na ziemi i skulonego. Twarz miał schowaną w dłoniach, a z pomiędzy palców spływały... łzy? A to nowość! Najniebezpieczniejszy wampir na świecie, klęczał i płakał jak małe dziecko!?
Większego absurdu nie widziałam. Wtedy obudziło się we mnie coś na rodzaj smutku i współczucia. Powolutku do niego podeszłam, gdyż nie za bardzo mu ufałam. Mógł coś kombinować, więc wolałam być ostrożna. Nigdy nie wiadomo co mógł planować.
- Tato? - spytałam trochę zaniepokojona, a on spojrzał się na mnie swymi w tej chwili zakrwawionymi oczami. Kiedy płakał, wyglądał bardzo ludzko... tak jak z przed przemiany.
- Ty płaczesz? - spytałam, a raczej stwierdziłam. Momentalnie tato objął mnie swymi ramionami, ale nie przestawał dalej płakać. Teraz czułam się trochę dziwnie z tym, a świadomość tego, że byliśmy obserwowani przez Saya... myślałam, że zapadnę się w pod ziemię. Jednak staruszek się nie krępował i ściskał mnie mocno. Jakbym była najukochańszym skarbem na świecie.
- Przepraszam cię. Po prostu tęskniłem za Mireną i Ingerasem. Myślałem że uda mi się zapełnić tę pustkę w mym czarnym sercu. Niestety nic nie było wstanie dać tego, co dała mi ona – powiedział trochę przyduszony.
- Czego? - dopytałam zdziwiona.
- Szczęścia i miłości. Kochałem ją nad życie. Tak samo jak Ingerasa i ciebie. Kiedy dowiedziałem się o twojej ucieczce, od razu za tobą ruszyłem. Chciałem cię za wszystko przeprosić.
- Naprawdę?
- Tak.., więc jak. Wybaczysz staremu głupcowi jak ja? - spytał z miną zbitego psa. Teraz widząc go zrobiłam jedno. Odwzajemniłam jego uścisk i mocno się w niego wtuliłam. Oboje tęskniliśmy za tym, co dawno utraciliśmy. Każdy na swój sposób, chodź sposób ojca był... desperacki.
- Wybaczam ci – powiedziałam cicho, a ojciec jeszcze bardzie ścisnął swoje ramiona. Ojciec już nie płakał, a mur dzielący nas, rozsypał się w drobny mak. Choć wiedziałam, że nad naszymi relacjami musieliśmy popracować i to solidnie. Po czym spojrzeliśmy na siebie, ale już bardziej uśmiechnięci.
- Ekhem. Nie chciałbym przeszkadzać w waszej rodzinnej “pogawędce” ale musze uprzedzić, że przed wieczorem musimy być w swoich pokojach – oznajmił przez śmiech Say, chodź wyglądał na trochę spiętego i nerwowego. W sumie miał rację. Wieczór zbliżał sie nie ubłaganie, a zasady, to zasady.
- No tak... faktycznie – przytaknęliśmy jednocześnie i stając, oderwaliśmy się od siebie i podeszliśmy do chłopaka. Ojciec wykazywał nim zainteresowanie, gdyż się od razu na niego spojrzał.
- Mam nadzieje, że nie specjalnie cię przestraszyłem? - spytał się uśmiechając się jak do kumpla, a na twarzy złotookiego widziałam wyraz ekscytacji. Jakby wygrał milion w totka.

<Say?>

Wybacz, że się rozpisałam Sayu. Musiałam opisać jakie były relacje Gabrieli z ojcem. Niestety przez to zepchnęłam cię na dalszy plan. Mam nadzieje, że się nie gniewasz? – Ivy
A co miał Say zrobić? :I Nie gniewam się XD- Aruccio- Spróbuję dzisiaj odpisać :)



Od Saya- C.D Haneko

Odtrąciłem ją z uśmiechem i jedną rękę założyłem za plecy, a drugą wysunąłem do Neko.
- Czy to nie mężczyzna powinien tak zrobić?- spytałem z lekkim ukłonem.
- Ale to do mnie idziemy- zaśmiała się lekko, jednak położyła swoją dłoń na mojej. Bez wahania poprowadziłem ją do środka żeńskiego akademika, ale potem się zatrzymałem.
- Racja- zmarszczyłem brwi- Nie mam pojęcia, który pokój jest twój.
- Jedynka- odparła, otwierając drzwi po prawej. Rozejrzałem się. Pokój miał ten sam układ co my, tylko w lustrzanym odbiciem… no i ściany były różowe. Za to zobaczyłem, że wszystkie łóżka najwyraźniej mają właścicieli.
- Tylko ja jeden jestem taki samotny i nie mam współlokatorów- skrzywiłem się.
- To nawet lepiej. Nikt się nie będzie czepiał, że grasz na gitarze- wyszczerzyła się, a potem obróciła w stronę swojego łóżka. Zamknąłem za nami drzwi. W końcu zostaliśmy faktycznie sami…
- Więc, skoro nikt nam nie przeszkodzi…
Zaalarmowana moim upiornym tonem, błyskawicznie obróciła się. Nie dość błyskawicznie. Już stałem przed nią z okropnym uśmieszkiem.
- Say…?- wydusiła, robiąc krok do tyłu. Za nią było już tylko łóżko.
- Cóż byś chciała?- zbliżyłem się znowu, na co cofnęła się gwałtownie ze strachem. Uderzyła nogą w ramę łóżka i padła do tyłu. Poleciałem za nią. Ułamek sekundy później wisiałem nad jej drobnym ciałem. Czułem na klatce piersiowej nacisk dłoni, które usiłowały mnie odepchnąć. Nie miały szans. Nachyliłem się w stronę jej szyi… ale nagle się zaśmiałem i pocałowałem jej usta.
- Nie bój się, gatti!- wyszeptałem, opadając na materac obok niej- Już cię więcej nie skrzywdzę- przytuliłem jej.
<Haneko?>

Jestem zbyt wielką sadystką, by nie zrobić takiej akcji :3- Aruccio

Od Haneko- C.D Gabrieli

Ziewnęłam przeciągając się.
- Nie musisz krzyczeć, mam dobry słuch – powiedziałam, wygrzebując się spod kołdry.
- Co ty tu do cholery robisz?! - powtórzyła pytanie, tym razem z większym naciskiem. Popatrzyłam najpierw na nią, potem rozejrzałam się po pokoju i znowu przeniosłam wzrok na szatynkę. Uniosłam jedną brew do góry i zapytałam.
- W pokoju są trzy łóżka i ty naprawdę myślałaś, że będziesz tu sama? W pokoju dla trzech osób? - zmrużyłam delikatnie oczy.
- Ja mam chyba jakieś halucynacje… - powiedziała i usiadła na skraju, jak się domyśliłam, swojego łóżka. Sięgnęłam do tyłu po poduszkę i rzuciłam nią w wampirzyce. Poznałam to po zapachu, choć minęło kilka chwil od mojej pobudki, zanim zrozumiałam, skąd znam ten zapach. Dziewczyna z krzykiem poleciała na plecy, kiedy dostała poduszką w twarz.
- Co ty robisz?! - wrzasnęła, podnosząc się w tempie natychmiastowym. Wzruszyłam ramionami.
- Chciałam ci pokazać, że nie masz halucynacji - przekrzywiłam głowę w prawo i uśmiechnęłam się miło. Nawet nie zauważyłam, jak dziewczyna bierze zamach, kiedy oberwałam poduszką z całej siły. Współlokatorka użyła wystarczająco siły, by lecąca poduszka przewaliła mnie na plecy. Podniosłam się powoli, odkładając poduszkę na miejsce.
- Nie musiałaś tego robić, naprawdę - powiedziałam spokojnie i przyglądnęłam się uważnie dziewczynie.
<Gabrielo?>

Przepraszam, nie wiem co pisać :c – Neko

A ja się śmieję XD- Aruccio

Od Haneko- C.D Saya

Cofnęłam delikatnie głowę, szeroko otwartym okiem obserwując chłopaka.
- Ekhm… Tak… Chociaż nie - powiedziałam szybko, gubiąc się we własnych słowa - Znaczy… - Say, widząc moje zakłopotanie, odsunął się o krok. Westchnęłam w środku i powiedziałam już w miarę normalnym głosem - Co prawda myślałam raczej o jeziorze, jednak mój pokój to chyba lepsze rozwiązanie - uśmiechnęłam się lekko.
- Więc co? Łamiemy zasady i idziemy do akademika żeńskiego? - wyszczerzył się. Uśmiechnęłam się szerzej.
- W końcu zasady są po to by je łamać, prawda? - mrugnęłam do niego rozbawiona.
- Niby jakie zasady od tego są? - usłyszałam za sobą ponury, kobiecy głos. Podskoczyłam i obróciłam się zaskoczona obecnością Sandry, która wyłoniła się jak spod ziemi. Popatrzyłam na nią przez chwilę, jednak potem odezwałam się normalnym głosem.
- Te, które nie mają żadnego uzasadnienia – powiedziałam, uśmiechając się miło. Kobieta popatrzyła na wampira.
- Pamiętaj, że jesteś pilnowany, Aruccio - przypomniała, odwróciła się na pięcie i wróciła do budynku. Popatrzyłam na szatyna i uśmiechnęłam się szeroko, pokazując wszystkie ząbki.
- Więc jak? Idziesz? - wyciągnęłam w jego kierunku rękę.


<Say?>

Od Saya- C.D Haneko

Patrzyłem na nią zaskoczony. Czy ona uważała, że nie jest mnie warta? "Ktoś takiego pokroju, jak ja"? A jednak mnie pocałowała, chociaż mocno wahała... dlaczego się zawahała?
- Tak. Panowanie- kiwnąłem głową ze swoim zwykłym, by chociaż sprawiać pozory normalności- Już się nie mogę doczekać końca lekcji. Chcę zobaczyć, co mi pragniesz tak bardzo pokazać.
Podszedłem i złożyłem delikatny całus na jej policzku, nachylając się nad jej ramieniem. Zobaczyłem lekki rumieniec, a potem ruszyła szybkim krokiem w stronę bloku A. Uśmiechnąłem się ciepło. Wstydzi się. Ale przestanie się wstydzić. Miałem nadzieję, że jak najszybciej... aczkolwiek było to urocze.
***
Jestem zbyt leniwa, by opisywac tu lekcje.
***
Gdy skończyliśmy zajęcia, była noc. W jakiś sposób nie zamieniliśmy słowa na żadnej przerwie, chociaż rzucaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia.
Poczekałem na Neko przed blokiem A, a gdy wyszła, uśmiechnąłem się do niej i nachyliłem, prawie dotykając jej ust.
- Czy to, co chcesz mi pokazać, sprawi, że złamiemy któryś z zakazów? Na przykład dotyczący obecności płci męskiej w akademiku żeńskim? Żeby nie było, cokolwiek to jest na pewno jest tego warte... - wyszczerzyłem się.
<Hanekoś? ^^>

Od Saya- C.D Argony

Pozwoliłem się odciągnąć przez Argonę od Vlada, ale gapiąc się na niego. Jak podszedł tak blisko bez zwrócenia na siebie uwagi? Znowu? Niech mnie tego nauczy!
- Gdzie jest ten plan?- spytałem w końcu zmiennokształtną, gdy zniknęliśmy za rogiem.
- Na hallu, tak jak powiedział nauczyciel- odparła sucho, nie zwalniając ani nie odwracając się do mnie. Nagle wpadła mi do głowy zabawna myśl. A jeśli Argona nie ma pojęcia, że to Vlad? Że to jeden z prawdopodobnie najokrutniejszych ludzi, którzy chodzili po Ziemi?
- Argono...- wyszczerzyłem się, ale zachowałem normalny ton- Wiesz, kto to był?
<Argono?>
Króóótkieee

Od Haneko- C.D Saya


Odwróciłam się plecami do chłopaka. Było mi głupio za to pytanie. Bardzo głupio. Mogłabym nauczyć się w końcu trzymać język za zębami. Wzruszyłam ramionami, w momencie, kiedy moje uszy oklapły. 
- Zastanawiałam się jak się wtedy czułeś... - powiedziałam cicho - I czy chciałbyś to zrobić jeszcze raz... Wiesz, warto wiedzieć z wyprzedzeniem - zaśmiałam się bez humoru. Westchnęłam i kucnęłam kuląc się najbardziej jak umiem. Objęłam rękami nogi i schowałam głowę, okręcając się jednocześnie ogonem. 
- Gatti? - spytał łagodnie, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. Zaśmiałam się dosyć ponuro. 
- Nie zrobiłbyś tego nawet, jeśli bym cię poprosiła, mam rację? - spytałam cicho unosząc lekko głowę. Poczułam, jak całe ciało Saya po prostu nieruchomieje. Milczał, tak samo jak w klasie. Wzięłam głęboki wdech i zaśmiałam się krótko. 
- Nie chcę, byś ukrywał część siebie, tak jak robię to ja... Przecież picie krwi i ataki to twoja natura. Dlaczego masz ją zmieniać? Dlaczego masz zmieniać się dla kogoś? - podniosłam bardziej głowę i spojrzałam jednym okiem na złotookiego - Dlaczego masz się zmieniać dla mnie? Jeśli ktoś nie kocha cię takim jaki jesteś naprawdę, to znaczy, że najzwyczajniej w świecie nie jest ciebie wart. A ja nie chcę, żebyś się zmieniał. Lubie cię takiego jakim jesteś, mimo iż znamy się krótko... - spojrzałam w bok - A ta akcja, ponury śmiech, lodowaty ton... To wszystko składa się na ciebie - popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko - Dlaczego ktoś mojego pokroju miałby to zmieniać?
- Dlaczego ktoś twojego pokroju miałby to zmieniać- powtórzył jakby z niedowierzaniem, ale nic więcej nie powiedział
Mimowolnie zerknęłam na usta chłopaka. Całą poprzednią lekcję korciło mnie, żeby znowu ich dotknąć. Jednak bałam się wykonać ten ruch. Mimo wszystko wiązało się to z pewną rzeczą... Czy.. Czy my byliśmy teraz... razem...? Potrząsnęłam głową, odsuwając tą głupią myśl.
- Po lekcjach coś ci pokażę... - powiedziałam cicho, spoglądając na wampira. W końcu nie wytrzymałam i zbliżyłam twarz do złotookiego. Jednak kiedy nasze usta prawie się stykały, zawahałam się. Spojrzałam w miodowe oczy Saya, a po chwili spuściłam wzrok, całując go delikatnie i niepewnie. Odsunęłam się, wstając szybciej, niż kucnęłam. Popatrzyłam gdzieś w bok i mruknęłam cicho.
- Chyba powinniśmy wracać... Zaraz skończy się przerwa.


<Say?>

wtorek, 26 stycznia 2016

Od Saya- C.D Haneko

- C-co?- zająknąłem się ze strachem i rozejrzałem-Nie mów o tym tutaj!- syknąłem, nachylając się do jej ucha.
Otworzyła oczy, zdając sobie sprawę, co prawie zrobiła.
- Czy mógłbyś... po części... znowu...zrobić to, co w bibliotece?- wymyśliła inną wersję pytania. Zaśmiałbym się, gdyby pytanie nie dotyczyło takiego tematu.
- Oszalałaś?- wykrztusiłem- Chcesz... żebym znowu ci to zrobił?- spojrzałem na nią z żalem.
- Nie to- spuściła głowę, odwracając wzrok- Tylko część tego. Że tak... normalnie.
Miała na myśli bezpieczne ugryzienie za jej zgodą, jak się domyśliłem. Milczałem. Oczywiście, że mógłbym. Co gorsza chciałem jej krwi. Ale obiecałem sobie, że jeśli chociaż poczuję zalążek tego, co się ze mną stało w bibliotece, to po prostu ucieknę. Najzwyczajniej ucieknę. Poczekam, aż mi przejdzie, i wtedy wrócę, by wytłumaczyć, dlaczego zwiałem.
- W takim razie...- uśmiechnęła się- ... Opowiedz mi, jak to było, kiedy byłeś człowiekiem.
Wyszczerzyłem się.
- Właśnie, gatti. Nie zapominaj, jakim właściwie jestem staruszkiem. 
Zaśmiała się.
- Jestem z Włoch, z wieku siedemnastego...- zacząłem, ale mi przerwała.
- Faktycznie stary dziad z ciebie- stwierdziła poważnie.
- A co mam zmarszczki?
Rzuciła mi tylko rozbawione spojrzenie.
- Byłeś... wybacz takie pytanie... bogatym mieszkańcem?
- Średnio zamożnym- odparłem- Mieszkałem w fajnej rezydencji...
- Zabierzesz nnie tam?- poprosiła, znowu robiąc błagającą minkę, ale zaraz potem się z reflektowała, zauważając mój nagły smutek.
- Spłonęła- powiedziałem- Spałem wtedy, gdy się zaczęło- zaciąłem się i przełknąłem ślinę na wspomnienie zgliszczy domu- Wszyscy oprócz mnie zginęli- uśmiechnąłem się wymuszenie.
- Przepraszam?- odezwała się cicho Neko.
- Skąd mogłaś wiedzieć? Nie masz, co przepraszać- wzruszyłem ramionami. W tej samej chwili nauczyciel zaklaskał, zwracając uwagę uczniów.
- Koniec! Macie dziesięć minut przerwy, a potem następną lekcje. Panowanie, jak dobrze pamiętam. Tym razem wszystkie rasy będą miały osobne zajęcia.
Wyszedłem, właściwie ciągnąc Neko. Zabrałem ją wampirycznym tempem z dala od uczniów, na krawędź lasu. Spojrzałem na dziewczynę z powagą pomieszaną z niepewnością.
- Co miałaś na myśli, pytając mnie o to, gatti?- spytałem, nie wiedząc, czy mam na nią patrzeć, czy nie.
<Haneko?>
Poszło :D

Od Argony cd. Say'a

- Jeszcze samoobrona... - zaczęłam, wystawiając dwa palce do przodu. - I zajęcia rasowe.
- A może włoski? - zasugerował chłopak. 
- Nie chodzę - wzruszyłam ramionami. - To bym zapamiętała.
- A może po prostu sprawdzicie na planie lekcji, wywieszonym wa hallu? - powiedział ktoś za naszymi plecami pięknym, głębokim głosem.
  Odwróciliśmy się do niego twarzami. Oboje byliśmy chyba nieco zaskoczeni, że żadne z nas nie zauważyło, jak się zbliża. A była to osobistość, którą raczej trudno przeoczyć. Był wysoki i barczysty, odziany dość staromodnie i przywodzący na myśl liczne zwycięskie bitwy oraz nabite na pale głowy wrogów. Spojrzenie jego czerwonych oczów zdawało się przewiercać nas na wylot i dokładnie pokazywać stosunek mężczyzny do sprzeciwiania się jego poleceniom.
- Plan lekcji? - zdziwił się Say. Jak widać podobnie do mnie nie słyszał jeszcze o tym jakże niesamowitym wynalazku, sprowadzającym możliwości targające wszechświatem do jednego tylko świstka papieru.
- To dobry pomysł - mruknęłam, zapadając się w siebie i stając jeszcze niższa, niż jestem na prawdę. - Choć wampirze.
  Chwyciłam chłopaka za rękę. W tym miejscu było zdecydowanie za dużo krwiopijców. Gdzie ja wogle trafiłam? Do stowarzyszenia Honorowych Biorców Krwi? 
(Say?)

Od Gabrieli

Jak ja nie cierpiałam lekcji historii prowadzonych przez mego ojca. Nawet pierwszego dnia nie mógł odpuścić, tylko od razu zadał pierwszą pracę domową. No wiedziałam, że jest surowy i w ogóle... Nie ma przebacz, ale że aż tak? No ludzie! Całe szczęście była długa przerwa, a następne zajęcia miałam dopiero, dlatego udałam się do swojego pokoju na małą drzemkę.
Szłam korytarzami żeńskiego akademika, gdy z pokoju wydobywał się dziwny zapach. Skądś znałam go. Ten zapach przywołał wspomnienie bójki z niejaką Karolain, lecz o dziwo był wymieszany z kocią wonią. Dziwne. Przecież ona nie figurowała na liście uczniów czy coś w ten deseń. Chciałam jest nad tym trochę dłużej się zastanowić, lecz po chwili dopadła mnie ochota na ziewanie i senność. Tak to jest kiedy w nocy śpi się po cztery godziny, a kolejną drzemkę mam dopiero popołudniu. Od razu weszłam do pokoju, mieszczącego się za drzwiami z przywieszoną złotą cyferką jeden. Wchodząc głębiej do pomieszczenia, poczułam jak ostre światło zaczęło mnie oślepiać.
- Cholera! Kto tu odsłonił okno? - spytałam trochę zirytowana i odeszłam do otworu. Na szczęście okienko posiadało jasne zasłonki, więc zaciągnęłam czym prędzej. Po chwili westchnęłam zadowolona.
- Umm... kto zgasił światło? - usłyszałam czyiś dziewczęcy głos, a ja podskoczyłam zaskoczona. Myślałam, że będę tu sama! Od razu spojrzałam na jedno z łóżek. Okazało się iż drugie z nich... prócz mojego oczywiście, było zajęte.
Widziałam jak spod kołdry wyłoniła się głowa dziewczyny o czarnych włosach i zielonych oczach. Jednak najbardziej zdziwił mnie fakt, że z jej głowy sterczała para wielkich kocich uszu. W tej chwili myślałam, że zdurniałam do reszty albo mam halucynacje. Dziewczyna spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem i przecierała ręką oczy.
- Emm... witaj – to były jej pierwsze słowa, które padły z jej ust.
- Co ty tu cholera robisz!? - krzyknęłam zszokowana i pokazałam na nią oskarżycielsko palcem. Myślałam, że mieszkam sama, a tu takie coś? Jezu! Ja chyba oszalałam. Poważnie!

<Haneko?>


Może tak być Neko? - Ivy

Od Haneko- C.D Saya

Wyprostowałam się jak struna. Nie śmiałam nawet drgnąć, więc tylko przeniosłam spojrzenie w bok. Kątem oka widziałam Saya i ten jego upiorny uśmieszek.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo, choć dobrze wiedziałam, że każda odpowiedź zakończy się atakiem łaskotek. Chłopak zaśmiał się pod nosem, zbliżając się do mnie coraz bardziej. Ja natomiast odchylałam się coraz bardziej w przeciwną stronę, aż w końcu prawie spadłam z krzesła. Prawie, ponieważ wampir złapał mnie za dłoń i przyciągnął, po czym najbezczelniej w świecie zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam piszczeć i wierzgać rękami i nogami jak mały źrebak. To był po prostu odruch niekontrolowany, którego nie mogłam nijak powstrzymać. Łaskotał mnie dobre kilka minut. Przestał dopiero, kiedy nauczyciel stanął nad nami i odchrząknął.
- Jak masz na imię? - spytał, wskazując palcem na wampira.
- Say - odpowiedział spokojnie, nadal trzymając ręce na moim brzuchu. Ja siedziałam z podkulonymi nogami, plecami do złotookiego. Zmiennokształtny westchnął teatralnie i powiedział spokojnie, ale z uśmiechem.
- Tak, więc Sayu… Lekcje integracji międzyrasowej polegają na rozmowach, a nie molestowaniu koleżanki z ogonem i uszami, która piszczy tak, że zaraz tutaj wszyscy ogłuchniemy - mimowolnie parsknęłam śmiechem i posłałam nauczycielowi słodki uśmiech, na co on tylko ponownie westchnął i ruszył w kierunku.
- A dlaczego pan nie porozmawia z nami? - spytałam przekrzywiając głowę w prawo i spychając dłonie wampira ze swojego ciała - Przecież też jest pan przedstawicielem rasy zmiennokształtnych. Mężczyzna usiadł za biurkiem i wziął do rąk książkę, po czym spojrzał na mnie.
- Ponieważ, droga…? - zaakcentował końcówkę na pytanie o imię. Tak jak zazwyczaj robią to nauczyciele, gdy zapomną czyjegoś imienia.
- Haneko - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Ponieważ, moja droga Haneko, ja jestem nauczycielem. A wy uczniami i macie robić to, co wam każę - uśmiechnął się miło, a po chwili dodał - Ze mną będziecie mieli okazje porozmawiać na następnej lekcji. Poza tym Dyrektor życzył sobie, by pierwsza lekcja z tego przedmiotu była integracją klasy. Rozumiesz, moja uszasta uczennico?
Skinęłam głową z szerokim uśmiechem i spojrzałam na szatyna, siedzącego obok. Przyjrzałam mu się uważnie. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co stało się w bibliotece. Jak się wtedy czuł, że to zrobił? I jak czuje się teraz? Właściwie to ciekawiło mnie, czy chciałby zrobić to jeszcze raz…
- Coś się stało? - spytał, przyglądając mi się. Uśmiechnęłam się szeroko i ściszonym głosem zapytałam bez zastanowienia.
- Ugryzłbyś mnie jeszcze raz?

<Say?>