Podobno przyjechały dwie nowe uczennice... Romany i Isabel? Tak się nazywały?
Łaziłem po lesie, unikając odsłoniętych miejsc, jako, że było wczesne popołudnie. Byłem trochę głodny i miałem ochotę na krew najlepiej nieludzką, ale nie chciało mi się nikogo szukać. Albo wracać do pokoju po torebki z ludzką.
Moje życzenie nie szukania ofiary spełniło się, gdy kilkadziesiąt metrów ode mnie wyczułem czarodziejkę. Nie rozpoznawałem jej zapachu, więc to musiała być ta Isabel...
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem w jej stronie, planując ją podejść tak blisko, jak tylko by się dało.
Dwadzieścia metrów od dziewczyny zmieniłem zdanie. Chciałem się pobawić. Wiedziałem, że prawdopodobnie dostanę szlaban czy coś tam innego, jeśli zrobię to co chcę, ale nie obchodziło mnie to...
Wampirzą prędkością wpadłem na czarodziejkę, zwalając ją z nóg i przyciskając ją do ziemi. Pisnęła zaskoczona i lekko przestraszona. Postarałem się zrobić jak najbardziej wampirzą minę jaką umiałem. Chyba wyszło coś w stylu sadystycznej złośliwości z pokazaniem kłów. Jak fajnie.
<Isabel?>
Ona czasem nie lubiła wampirów? Może chcesz zbić Lestata z tropu radością i prośbą o ugryzienie? xD To go zbije z tropu, gwarantuje.
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Od Lestata- C.D Rodneya
- Pewnie.- zgodziłem się- Tylko musimy najpierw powiedzieć Damienowi, żeby najpierw się wyniósł. No wiesz, w wolnym pokoju jest więcej miejsca na rzeczy, a jak ty do nas jeszcze wsadzisz swoje bagaże, to może być problem z ruszaniem się.- wyszczerzyłem zęby. Oczywiście przeginałem z tą "niemożnością ruchu", ale widać Rodney zrozumiał, co mam na myśli, bo kiwnął głową i poszedł do swojego pokoju, zostawiając powiadomienie -byłego- współlokatora- o przenosinach.
Obawiałem się jego reakcji, ale chyba ktoś mnie ubeigł, bo jak wszedłem do pokoju, prawie się z nim zderzyłem. Z nim i jego walizkami. Spojrzał na mnie tak, ze nie umiałem rozpoznać co czuje, ale uspokoiłem się trochę, gdy się odezwał.
- Trudno mi to powiedzieć, ale jestem ci wdzięczny. mam pokój dla siebie.
- To dobrze.- pokiwałem głową i go wypuściłem. Ruszyłem za nim, do Rodneya i zobaczyłem lekko zaskoczoną mine chłopaka, gdy zobaczył Damiena.
Nie wspomniałem, że jest wampirem?- pomyślałem dość zaskoczony. Jasnowłosy położył walizkę koło zacienionego łóżka, po czym bez słowa zaczął się wypakowywać. Zmiennokształtny spojrzał na mnie, zakłopotany, nie wiedząc co robić, a ja do niego podszedłem i wziąłem jego torbę z większością ciuchów. Gdy otworzył usta, by zaprotestować przeciw wzięciu przeze mnie najcięższej walizki, uprzedziłem go:
- Jestem silniejszy.
Przeniosłem bagaże i położyłem je koło wolnego łóżka w naszym pokoju, po czym szybko zamknąłem się w łazience. Po prostu byłem głodny.
Wymamrotałem coś, gdy nie zobaczyłem swojej ulubionej krwi, ale wziąłem torebkę pierwsza z góry i wypiłem zawartość.
Potem wyszedłem i zobaczyłem wpatrujących się w siebie Artura i Rodneya. Znieruchomiałem, nie odzywając się i dając im czas do poznania się. Tylko, żeby Rodney nie powiedział, że to przeze mnie tu mieszka... nie wiem jak zareagowałby Artur.
<Rodney?>
Cassie ostatnio nie piszę, więc nie dam do dokończenia również Arturowi :3
Obawiałem się jego reakcji, ale chyba ktoś mnie ubeigł, bo jak wszedłem do pokoju, prawie się z nim zderzyłem. Z nim i jego walizkami. Spojrzał na mnie tak, ze nie umiałem rozpoznać co czuje, ale uspokoiłem się trochę, gdy się odezwał.
- Trudno mi to powiedzieć, ale jestem ci wdzięczny. mam pokój dla siebie.
- To dobrze.- pokiwałem głową i go wypuściłem. Ruszyłem za nim, do Rodneya i zobaczyłem lekko zaskoczoną mine chłopaka, gdy zobaczył Damiena.
Nie wspomniałem, że jest wampirem?- pomyślałem dość zaskoczony. Jasnowłosy położył walizkę koło zacienionego łóżka, po czym bez słowa zaczął się wypakowywać. Zmiennokształtny spojrzał na mnie, zakłopotany, nie wiedząc co robić, a ja do niego podszedłem i wziąłem jego torbę z większością ciuchów. Gdy otworzył usta, by zaprotestować przeciw wzięciu przeze mnie najcięższej walizki, uprzedziłem go:
- Jestem silniejszy.
Przeniosłem bagaże i położyłem je koło wolnego łóżka w naszym pokoju, po czym szybko zamknąłem się w łazience. Po prostu byłem głodny.
Wymamrotałem coś, gdy nie zobaczyłem swojej ulubionej krwi, ale wziąłem torebkę pierwsza z góry i wypiłem zawartość.
Potem wyszedłem i zobaczyłem wpatrujących się w siebie Artura i Rodneya. Znieruchomiałem, nie odzywając się i dając im czas do poznania się. Tylko, żeby Rodney nie powiedział, że to przeze mnie tu mieszka... nie wiem jak zareagowałby Artur.
<Rodney?>
Cassie ostatnio nie piszę, więc nie dam do dokończenia również Arturowi :3
Od Rodneya - Cd. Lestata
Zrobiłem minę męczennika. Podrapałem kark który upierdliwie mnie drażnił.
- Oj no... zdarza się każdemu. - stwierdziłem w końcu, wzruszając ramionami.
Lestat przybrał dziwny wyraz twarzy, co przy jego nienaturalnej bladości było jeszcze bardziej widoczne.
- No co?! - warknąłem nagle, gdy nie mogłem już wytrzymać tej dręczącej ciszy.
- Ja nic nie mówię. Znacznie łatwiej jednak byłoby gdybyś, nauczył się załatwiać te sprawy. - powiedział, z miną niewiniątka.
Ponownie warknąłem i ruszyłem powoli wzdłuż korytarza. Mijałem lśniące gabloty zapchane złotymi i srebrnymi pucharami. Zatrzymałem się przy jednej z nich, podziwiając kunszt wykonania.
- Ładnie, widzę, że w tej szkle są bardzo aktywni uczniowie. - powiedziałem, dotykając szkła.
Ja sam nigdy nie zdobyłem żadnego pucharu, ani nawet małego medalu. Mimo, że brałem niekiedy udział w różnych sportowych dyscyplinach. Cóż, tak to już bywa.
- Owszem, regularnie organizujemy zawody i bierzemy udział w tych odbywających się poza miastem. - powiedział, jakby mówił o czymś najzupełniej oczywistym.
Znowu zrobiło mi się głupio, ale zwalczyłem potrzebę ucieczki do swojego pokoju. A właśnie... Będę musiał znowu przenieść swoje rzeczy. Na szczęście, nowy pokój nie był zbyt daleko. Ot, kawałeczek od starego.
- Muszę iść do pokoju. Nie rozpakowałem się jeszcze i przeniesienie gratów będzie znacznie łatwiejsze. - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Jeśli nie masz nic innego do roboty, możesz iść ze mną. Pomoc zawsze się przyda, a jestem przekonany, że ten kolega z którym mam się zamieniać też będzie jej potrzebował.
<Lestat? Przenosiny? A potem nocna eskapada ^o^ >
- Oj no... zdarza się każdemu. - stwierdziłem w końcu, wzruszając ramionami.
Lestat przybrał dziwny wyraz twarzy, co przy jego nienaturalnej bladości było jeszcze bardziej widoczne.
- No co?! - warknąłem nagle, gdy nie mogłem już wytrzymać tej dręczącej ciszy.
- Ja nic nie mówię. Znacznie łatwiej jednak byłoby gdybyś, nauczył się załatwiać te sprawy. - powiedział, z miną niewiniątka.
Ponownie warknąłem i ruszyłem powoli wzdłuż korytarza. Mijałem lśniące gabloty zapchane złotymi i srebrnymi pucharami. Zatrzymałem się przy jednej z nich, podziwiając kunszt wykonania.
- Ładnie, widzę, że w tej szkle są bardzo aktywni uczniowie. - powiedziałem, dotykając szkła.
Ja sam nigdy nie zdobyłem żadnego pucharu, ani nawet małego medalu. Mimo, że brałem niekiedy udział w różnych sportowych dyscyplinach. Cóż, tak to już bywa.
- Owszem, regularnie organizujemy zawody i bierzemy udział w tych odbywających się poza miastem. - powiedział, jakby mówił o czymś najzupełniej oczywistym.
Znowu zrobiło mi się głupio, ale zwalczyłem potrzebę ucieczki do swojego pokoju. A właśnie... Będę musiał znowu przenieść swoje rzeczy. Na szczęście, nowy pokój nie był zbyt daleko. Ot, kawałeczek od starego.
- Muszę iść do pokoju. Nie rozpakowałem się jeszcze i przeniesienie gratów będzie znacznie łatwiejsze. - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Jeśli nie masz nic innego do roboty, możesz iść ze mną. Pomoc zawsze się przyda, a jestem przekonany, że ten kolega z którym mam się zamieniać też będzie jej potrzebował.
<Lestat? Przenosiny? A potem nocna eskapada ^o^ >
Od Lestata- C.D Argony
Hahaha xD Ach to ostrzeżenie ;D
- Nie rób tego!- krzyknąłem lekko przestraszony sytuacją, gdy Argona skoczyła na Valentine'a. Ten obrócił się, lekko zaskoczony, a refleks pozwolił mu uchylić sie przed atakiem. Zmiennokształtna spojrzała na mnie, zdezorientowana, ale nie zaatakowała ponownie. Anioł spojrzał na nią ostro, a potem na mnie.
- Wytłumacz, dlaczego próbuje cie mnie zabić.
- Nie zabić- odparłem, myśląc gorączkowo, jak wyjść z tej sytuacji- Bella jest młoda i nie kontroluje pragnienia. Jesteś pół aniołem, masz, wybacz mi to śmiałe stwierdzenie, najlepszą krew, jeśli porównywać do jakiejkolwiek rasy. Bądź co bądź, pochodzisz od Boga.- uśmiechnąłem się lekko. Valnetine przez chwilę patrzył na mnie podejrzliwie, potem rzucił groźne spojrzenie Argonie, po czym odezwał ponownie:
- Czujcie się jak u siebie. Uważajcie z posiłkami, najlepiej polujcie daleko stąd albo nie zabijajcie, a jedynie pozbawiajcie przytomności. Nie zapomnij wykasować wspomnień- ukryłem zaskoczenie, że wie o mojej zdolności- i uleczać ran ofiar. Pożegnam się z wami, muszę iść do reszty.
- Okej. Do zobaczenia.- kiwnąłem lekko głową, Argona również się pożegnała, a anioł wyszedł. Spojrzałem na nią i położyłem palec na ustach, by milczała jeszcze chwilę.
Mógł nas podsłuchiwać, anioł też ma wyczulone zmysły. Stałem tak dobre kilka minut, aż w końcu podszedłem do zmiennokształtnej i wyszeptałem jej do ucha.
- Za wcześnie. Musimy się dowiedzieć czegoś więcej. trzeba go zabić gdy będzie sam, wampiry mogły by chcieć się zemścić. Pomyślałaś, że może być więcej takich grup? Powtarzam: trzeba się więcej dowiedzieć.
<Argona?>
hehe xD Jeśli chcesz skończyć fabułę, tylko powiedz :) Jak na mnie nie ma co pisać, więc nie zależy mi na szybkim zabiciu go i skończeniu fabuły. zresztą trzeba jeszcze potem zgłosić się do dyrektora czy Nathaniela xD
- Nie rób tego!- krzyknąłem lekko przestraszony sytuacją, gdy Argona skoczyła na Valentine'a. Ten obrócił się, lekko zaskoczony, a refleks pozwolił mu uchylić sie przed atakiem. Zmiennokształtna spojrzała na mnie, zdezorientowana, ale nie zaatakowała ponownie. Anioł spojrzał na nią ostro, a potem na mnie.
- Wytłumacz, dlaczego próbuje cie mnie zabić.
- Nie zabić- odparłem, myśląc gorączkowo, jak wyjść z tej sytuacji- Bella jest młoda i nie kontroluje pragnienia. Jesteś pół aniołem, masz, wybacz mi to śmiałe stwierdzenie, najlepszą krew, jeśli porównywać do jakiejkolwiek rasy. Bądź co bądź, pochodzisz od Boga.- uśmiechnąłem się lekko. Valnetine przez chwilę patrzył na mnie podejrzliwie, potem rzucił groźne spojrzenie Argonie, po czym odezwał ponownie:
- Czujcie się jak u siebie. Uważajcie z posiłkami, najlepiej polujcie daleko stąd albo nie zabijajcie, a jedynie pozbawiajcie przytomności. Nie zapomnij wykasować wspomnień- ukryłem zaskoczenie, że wie o mojej zdolności- i uleczać ran ofiar. Pożegnam się z wami, muszę iść do reszty.
- Okej. Do zobaczenia.- kiwnąłem lekko głową, Argona również się pożegnała, a anioł wyszedł. Spojrzałem na nią i położyłem palec na ustach, by milczała jeszcze chwilę.
Mógł nas podsłuchiwać, anioł też ma wyczulone zmysły. Stałem tak dobre kilka minut, aż w końcu podszedłem do zmiennokształtnej i wyszeptałem jej do ucha.
- Za wcześnie. Musimy się dowiedzieć czegoś więcej. trzeba go zabić gdy będzie sam, wampiry mogły by chcieć się zemścić. Pomyślałaś, że może być więcej takich grup? Powtarzam: trzeba się więcej dowiedzieć.
<Argona?>
hehe xD Jeśli chcesz skończyć fabułę, tylko powiedz :) Jak na mnie nie ma co pisać, więc nie zależy mi na szybkim zabiciu go i skończeniu fabuły. zresztą trzeba jeszcze potem zgłosić się do dyrektora czy Nathaniela xD
Od Argony- C.D Lestata
Prowadził nas w ciszy splątanymi korytarzami. W tym momencie pomyślałam,
że gdybym była sama mogłabym z nim skończyć w tej chwili, że wtedy
byłby to najodpowiedniejszy moment. Ale Lestat stanowił problem, a
zarazem mógł być pomocny w innym momencie. Gdybym teraz zaatakowała
istniało prawdopodobieństwo, że wampir przypadkowo stanie na drodze
mojego ciosu. Trzeba poczekać jeszcze chwilę.
Wreszcie doszliśmy do położonego na ujemnym piętrze pokoiku z 2 trumnami, stolikiem, szafą i 4 krzesłami. Był dość zaniedbany i surowy, jednak wystarczał do spania.
- Proszę, rozgośćcie się - powiedział półanioł
- Dziękujemy - Lestat uśmiechnął się do Valentine'a.
W tym momencie Lestat stał dokładnie na linii ciosu. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Szepnęłam mu do ucha.
- Uważaj, teraz go zabiję...
<Lestat?>
Uznałam, że ty powinieneś wybrać czy półanioł ma zginąć teraz, czy potem :P
Wreszcie doszliśmy do położonego na ujemnym piętrze pokoiku z 2 trumnami, stolikiem, szafą i 4 krzesłami. Był dość zaniedbany i surowy, jednak wystarczał do spania.
- Proszę, rozgośćcie się - powiedział półanioł
- Dziękujemy - Lestat uśmiechnął się do Valentine'a.
W tym momencie Lestat stał dokładnie na linii ciosu. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Szepnęłam mu do ucha.
- Uważaj, teraz go zabiję...
<Lestat?>
Uznałam, że ty powinieneś wybrać czy półanioł ma zginąć teraz, czy potem :P
Od Argony- C.D Isabel
- I think you can't help me - mruknęłam - Now we have to go to the canteen and take something to eat.
- Ok... - dziewczyna wydawała się zdezorientowana i niepewna co ma mówić.
Być może nie mówiła zbyt dobrze po angielsku, ale tą kwestię postanowiłam zostawić na później. Przynajmniej chwilowo jest cicho. Pewnie myśli, jak zapytać mnie o kolejne elementy akademii. Na całe szczęście nim zdążyła coś powiedzieć weszłyśmy do stołówki i podeszłyśmy do okienka. Kucharce wystarczył jeden rzut oka na mnie, by położyć na talerzu kotleta ziemniaki i porcję surówki. Dla pozostałych ras dieta była nieco inaczej zbilansowana. Ruszyłam do mojego ukochanego stolika na końcu sali. Zajęłam miejsce, a po chwili obok mnie usiadła Isabel.
- Well... - zaczęła niepewnie - Why you... changed the language?
- Becouse I can't speake in Polish - skrzywiłam się - And my translator was break. Funny, I can speak in Germany, English, Japanse, Russian and in several other, but I can't learn Polish.
Usłyszałam cichy szelest i ktoś usiadł przy sąsiednim stoliku. Nie widziałam kto, ale wyczułam lekką zmianę atmosfery wokół niego.
<Isabel?>
A czemu nie rosyjski? :P
Czy ten ktoś, kto usiadł obok, to ma być NPC, Romy czy inny uczeń a to propozycja dołączenia go do fabuły? :)
- Ok... - dziewczyna wydawała się zdezorientowana i niepewna co ma mówić.
Być może nie mówiła zbyt dobrze po angielsku, ale tą kwestię postanowiłam zostawić na później. Przynajmniej chwilowo jest cicho. Pewnie myśli, jak zapytać mnie o kolejne elementy akademii. Na całe szczęście nim zdążyła coś powiedzieć weszłyśmy do stołówki i podeszłyśmy do okienka. Kucharce wystarczył jeden rzut oka na mnie, by położyć na talerzu kotleta ziemniaki i porcję surówki. Dla pozostałych ras dieta była nieco inaczej zbilansowana. Ruszyłam do mojego ukochanego stolika na końcu sali. Zajęłam miejsce, a po chwili obok mnie usiadła Isabel.
- Well... - zaczęła niepewnie - Why you... changed the language?
- Becouse I can't speake in Polish - skrzywiłam się - And my translator was break. Funny, I can speak in Germany, English, Japanse, Russian and in several other, but I can't learn Polish.
Usłyszałam cichy szelest i ktoś usiadł przy sąsiednim stoliku. Nie widziałam kto, ale wyczułam lekką zmianę atmosfery wokół niego.
<Isabel?>
A czemu nie rosyjski? :P
Czy ten ktoś, kto usiadł obok, to ma być NPC, Romy czy inny uczeń a to propozycja dołączenia go do fabuły? :)
niedziela, 29 czerwca 2014
Informacje, Romy i banner
Na wstępie pragnę przeprosić za to, że pod koniec czerwca zaczęłam olewać bloga, lecz miałam sporo roboty, walczyłam o wyższe oceny itp. Chyba każdy wie, co mam na myśli.
Tak jak mówiłam Lestatowi, przygotowałam banner:
Kod HTML:
<a href="http://academy-cross.blogspot.com/"><img alt="X.X banner" src="http://oi61.tinypic.com/rthwf6.jpg" border="0"></a>
Mała podpowiedź dla Lestata: To czerwone to adres URL grafiki ;) Teraz chyba nie będzie problemu z wyświetlaniem banneru w poście xd.
Hmm, co by tu jeszcze napisać...
Oglądacie mundial? Bo ja tak i stawiam na Niemcy:
A to mój idol c; (wszelkie uwagi na temat jego wytrzeszczonych oczu zostaną drastycznie stłumione).
A przechodząc do tych ważniejszych spraw:
- moje postacie Fallon i Ever zostaną dodane do NPC
- w czwartek wyjeżdżam do Włoch na cały lipiec
- 2 sierpnia jadę na ślub mojej cioci
- nie mam pojęcia kiedy będę znów dostępna, chyba pod koniec wakacji
- jak tylko wrócę to dodam nową postać, prawdopodobnie wampir o nazwisku Luis Suarez xd Nie no, to oczywiście żart.
Postanowiłam teraz ją stworzyć, lecz nie napiszę opowiadania. Chcę tylko, aby uczestniczyła np. w waszych opowiadaniach, aby po prostu już istniała ;)
Imię: Romany (nienawidzi swojego imienia, wszystkim przedstawia się jako Romy)
Nazwisko: Mercury
Płeć: kobieta
Rasa: Camini
Wiek: 18
Urodziny: 25 września
Wygląd: Romy jest bardzo drobna, jej wzrost to zaledwie 160 cm. Ma szczupłą, smukłą sylwetkę, a jej skóra swoją barwą przypomina papier. Jej oczy są szare, lekko wpadają w błękit. Ma długie, rude włosy z prostą grzywką. prosty nos i drobne usta. Gdy zmieni swą postać na tą "kocią", jej wizerunek ulega zmianie. Jej jak dotąd proste włosy stają się jeszcze dłuższe oraz zwichrzone. Na głowie pojawia się para kocich uszu. Paznokcie wydłużają się i twardnieją, zamieniając się w pazury, natomiast oczy zmieniają barwę na żółtą. Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest pojawienie się długiego, rudego ogona, porośniętego gęsto długą sierścią.
Głos*: David Guetta - She Wolf ft. Sia
Charakter: Romany to typowy lekkoduch. Od zawsze towarzyszyły jej imprezy, alkohol, wpływowi ludzie. Stara się korzystać z życia, żyje chwilą. Często jej działania są nieprzemyślane, lecz zawsze potrafi z tego wybrnąć, cechuje ją spryt i przebiegłość. Bywa szczera w nieodpowiednich momentach, często przeklina. Bardzo mściwa i wybuchowa. Jest jednak pozytywnie nastawiona do świata, stara się być miła dla każdej napotkanej osoby. Kieruje się zasadą "Szacunek za szacunek, chamstwo za chamstwo". Ma słabość do zielonookich oraz płatków śniadaniowych. Gdy jej nastrój ulegnie gwałtownej zmianie (np. rozpłacze się, ucieszy cz też wkurzy) istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że ulegnie swojej kociej naturze.
Historia: Historia dziewczyny nie jest zbyt ciekawa. Romany urodziła się w Tulsie, w stanie Oklahoma. Cała jej rodzina składała się z Caminich, zatem ona nie była wyjątkiem. Od zawsze sprawiała kłopoty wychowawcze, była buntownicza. Miała dość nadopiekuńczych rodziców, więc podjęła desperacką ucieczkę do Bułgarii, lecz szybko została odnaleziona przez starszego brata Gabriela i odesłana z powrotem do USA. Ostatecznie w formie "kary" wysłano ją do Akademii Crossa.
Rodzina: matka - Marina, ojciec - Carol, starszy brat - Gabriel i młodsza siostra - Anastasia
Ranga: Strażnik
Klasa: 1 klasa
Pokój: Blok B, pokój 4
Partner: Nikt nie spełnia wymagań.
Właściciel: Almette
Kontakt: Almette (howrse), almette133@gmail.com (e-mail)
Będzie mi bardzo miło, jeśli po powrocie z wakacji zobaczę, że Romany brała udział w życiu Akademii ;)
(pamięta ktoś jeszcze sytuację Lestata ze skarpetami?)
I w sumie to tyle ;)
Almette
P.S. Wpadłam na pomysł, aby w akademii także trwały wakacje, czyli w opowiadaniach nie ma lekcji, za to można wybrać się do egzotycznych krajów itp. Co wy na to?
Od Lestata- C.D Rodneya
Usiłowałem nie wybuchnąć śmiechem, obserwując, jak Rodney zmaga się z tremą. Bo to chyba była trema, nie?
- Czyli przenosiny i zostanie strażnikiem, tak?- Cross uśmiechnął się do chłopaka i odniosłem wrażenie, że sprawa jest już przesądzona. Zmiennokształtny nie odezwał się, jedynie kiwnął głową.
- Nie ma problemu.- stwierdził starszy mężczyzna.- Tylko trzeba pozmieniać dane w papierach i już. Z kim chciałbyś się zamienić?
- Z Damienem.- odparł Rodney.
- A Damien wie?
Chłopak spojrzał na mnie, szukając pomocy, więc przejąłem inicjatywę.
- Damien nie ma pojęcia, ponieważ od razu przyszliśmy do pana, ale nie wydaje mi się, by był to dla niego problem. Myślę, że będzie wdzięczny, jeśli na jakiś czas będzie miał pokój tylko dla siebie. Chyba, że jest jakiś nowy uczeń, o którym nie nikt nie wie?- spojrzałem pytająco, ale Dyrektor pokręcił głową.
- Rodney ładnie prosi.- uśmiechnąłem się, szturchając chłopaka, który najwyraźniej nie był w swoim żywiole.
- Strażnikiem możesz zostać, oczywiście. Przydadzą się jacyś.
- Mogę prosić... o możliwość patrolowania w nocy?- spytał Rodney.
- Jeśli będziesz w stanie kontaktować na lekcjach, to możesz. Zresztą i tak mamy mało strażników... właściwie... tylko was dwóch.
- Poważnie?- utkwiłem zaskoczone spojrzenie w dyrektorze.- Nie wiedziałem.
- Bo nie pilnujesz.- mężczyzna uśmiechnął się lekko- Nie pilnujesz i nie zauważyłeś, że nikogo innego nie ma.
- Pan wybaczy, już będę- będziemy- sumienni.- odparłem, kiwnąwszy lekko głową.- W końcu ktoś mógłby próbować uciec...- zobaczyłem rozbawione iskierki w oczach dyrektora. Wyczułem dezorientację Rodneya, jakby nie zajarzył o co chodzi. Powinienem mu opowiedzieć kiedyś brawurową ucieczkę moją i Artura...
- W takim razie dziękujemy i już sobie idziemy, bo chyba przerwaliśmy jakaś ważniejszą robotę.- wskazałem na papiery i wstałem.- Do widzenia.- ruszyłem w stronę wyjścia, Rodney za mną. Dyrektor zaprzeczył, że jest zajęty i również się pożegnał, a potem opuściliśmy gabinet.
- I co? Zadowolony?- spojrzałem na zmiennokształtnego, gdy szliśmy korytarzem, by powiadomić Damiena.- I co ty masz za tremę na spotkaniach z ważnymi osobistościami?
- Zauważyłeś?- chłopak westchnął.
- Każdy by zauważył.- uśmiechnąłem się- Wiec co?
<Rodney?>
:3 To nie miało wyjść takie długie. Ale fajnie, w końcu wyszedł mi długi post, jak za złotego wieku akademii <3
- Czyli przenosiny i zostanie strażnikiem, tak?- Cross uśmiechnął się do chłopaka i odniosłem wrażenie, że sprawa jest już przesądzona. Zmiennokształtny nie odezwał się, jedynie kiwnął głową.
- Nie ma problemu.- stwierdził starszy mężczyzna.- Tylko trzeba pozmieniać dane w papierach i już. Z kim chciałbyś się zamienić?
- Z Damienem.- odparł Rodney.
- A Damien wie?
Chłopak spojrzał na mnie, szukając pomocy, więc przejąłem inicjatywę.
- Damien nie ma pojęcia, ponieważ od razu przyszliśmy do pana, ale nie wydaje mi się, by był to dla niego problem. Myślę, że będzie wdzięczny, jeśli na jakiś czas będzie miał pokój tylko dla siebie. Chyba, że jest jakiś nowy uczeń, o którym nie nikt nie wie?- spojrzałem pytająco, ale Dyrektor pokręcił głową.
- Rodney ładnie prosi.- uśmiechnąłem się, szturchając chłopaka, który najwyraźniej nie był w swoim żywiole.
- Strażnikiem możesz zostać, oczywiście. Przydadzą się jacyś.
- Mogę prosić... o możliwość patrolowania w nocy?- spytał Rodney.
- Jeśli będziesz w stanie kontaktować na lekcjach, to możesz. Zresztą i tak mamy mało strażników... właściwie... tylko was dwóch.
- Poważnie?- utkwiłem zaskoczone spojrzenie w dyrektorze.- Nie wiedziałem.
- Bo nie pilnujesz.- mężczyzna uśmiechnął się lekko- Nie pilnujesz i nie zauważyłeś, że nikogo innego nie ma.
- Pan wybaczy, już będę- będziemy- sumienni.- odparłem, kiwnąwszy lekko głową.- W końcu ktoś mógłby próbować uciec...- zobaczyłem rozbawione iskierki w oczach dyrektora. Wyczułem dezorientację Rodneya, jakby nie zajarzył o co chodzi. Powinienem mu opowiedzieć kiedyś brawurową ucieczkę moją i Artura...
- W takim razie dziękujemy i już sobie idziemy, bo chyba przerwaliśmy jakaś ważniejszą robotę.- wskazałem na papiery i wstałem.- Do widzenia.- ruszyłem w stronę wyjścia, Rodney za mną. Dyrektor zaprzeczył, że jest zajęty i również się pożegnał, a potem opuściliśmy gabinet.
- I co? Zadowolony?- spojrzałem na zmiennokształtnego, gdy szliśmy korytarzem, by powiadomić Damiena.- I co ty masz za tremę na spotkaniach z ważnymi osobistościami?
- Zauważyłeś?- chłopak westchnął.
- Każdy by zauważył.- uśmiechnąłem się- Wiec co?
<Rodney?>
:3 To nie miało wyjść takie długie. Ale fajnie, w końcu wyszedł mi długi post, jak za złotego wieku akademii <3
Od Rodneya - Cd. Lestata
Dyrektor westchnął, odłożył papiery które pokrywały niemal każdą wolną przestrzeń biurka i rozsiadł się wygodniej w wielkim fotelu. Złączył palce w piramidkę i czekał z nieodgadnionym wyrazem twarz. Ja zaś, poczułem się jakbym zaraz miał się zapaść pod ziemię.
- Ja... znaczy się echym... - poczułem gulę w gardle które momentalnie wyschło mi na wiór.
Profesor z lekkim uśmiechem wskazał nam krzesła.
- Usiądźcie.
Zdecydowanie tak było lepiej. Nie mógł przynajmniej widzieć jak wyłamuje sobie palce. Nigdy nie lubiłem odpowiedzi, załatwiania różnych spraw urzędowych, tym bardziej gdy nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Teoretycznie Dyrektor wydawał się całkiem miłym gościem. Oczywiście zawsze mogło to być mylne wyobrażenie.
- Więc? W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? - zapytał po chwili ciszy.
W mojej głowie krzyczał irytujący głosik: "Na Bogów weź się w garść Rodney!" Westchnąłem i spojrzałem pewniej na starszego mężczyznę. Nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że oto przede mną siedzi podróbka Gandalfa. Dziwna ta szkoła.
- Chciałbym prosić o przeniesienie. Między pokojami numer 1 a 2. - powiedziałem w końcu.
I jak? Głowa mi od tego nie odpadła. Nie było aż tak źle. Dyrektor siedział chwilę w ciszy. Jakby rozpatrywał w głowie decyzję. Potem kiwnął głową i powiedział.
- A ta druga sprawa?
Krzesło nagle wydało się strasznie niewygodne.
- Chciałbym prosić o możliwość bycia strażnikiem. - wypaliłem szybko, zanim zdołałem zacząć myśleć.
<Lestat? ^^>
Tobie zostawiam odpowiedź Dyrektora xD
- Ja... znaczy się echym... - poczułem gulę w gardle które momentalnie wyschło mi na wiór.
Profesor z lekkim uśmiechem wskazał nam krzesła.
- Usiądźcie.
Zdecydowanie tak było lepiej. Nie mógł przynajmniej widzieć jak wyłamuje sobie palce. Nigdy nie lubiłem odpowiedzi, załatwiania różnych spraw urzędowych, tym bardziej gdy nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Teoretycznie Dyrektor wydawał się całkiem miłym gościem. Oczywiście zawsze mogło to być mylne wyobrażenie.
- Więc? W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? - zapytał po chwili ciszy.
W mojej głowie krzyczał irytujący głosik: "Na Bogów weź się w garść Rodney!" Westchnąłem i spojrzałem pewniej na starszego mężczyznę. Nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że oto przede mną siedzi podróbka Gandalfa. Dziwna ta szkoła.
- Chciałbym prosić o przeniesienie. Między pokojami numer 1 a 2. - powiedziałem w końcu.
I jak? Głowa mi od tego nie odpadła. Nie było aż tak źle. Dyrektor siedział chwilę w ciszy. Jakby rozpatrywał w głowie decyzję. Potem kiwnął głową i powiedział.
- A ta druga sprawa?
Krzesło nagle wydało się strasznie niewygodne.
- Chciałbym prosić o możliwość bycia strażnikiem. - wypaliłem szybko, zanim zdołałem zacząć myśleć.
<Lestat? ^^>
Tobie zostawiam odpowiedź Dyrektora xD
Od Isabel - Cd. Argony
Spojrzałam na nią z zaskoczeniem. Czy ona sobie ze mnie żartowała? Najwyraźniej, bo to było... dziwne! Musiałam wyglądać co najmniej komicznie z tą śmieszną miną wpatrzona w nią, jakby była obiektem na wystawie dziwów.
- Zaraz... co? Co się dzieje? - zapytałam, nadal nie rozumiejąc.
Argona zrobiła zniecierpliwioną minę. Zaczęła coś gestykulować, ale ja tylko przekrzywiłam głowę.
- Oh my God! - warknęła w końcu. - I don't understand you!
Zrobiłam wielkie oczy jakbym właśnie dostała w twarz. Maaaatko, tylko nie angielski! Ale w sumie, mogło być gorzej. Jakby zaczęła nawijać do mnie po rosyjsku, zaczęłabym chyba uciekać. Rozejrzałam się wokół, aby sprawdzić czy nie mamy zbyt wielkiej widowni. Westchnęłam gdy okazało się, że jednak jesteśmy same. Cóż, moje szczęście. Wszyscy chyba byli już na obiedzie.
- Ok. How can I help you? - zapytałam najlepiej jak umiałam.
Nie mogłam oczywiście wiedzieć, że myliłam się i to bardzo. Ktoś jednak pozostał z nami na korytarzu. Stał tam ze spokojną miną, obserwując. Notując w swej bezbrzeżnej pamięci wszystko, niczym maszyna. Co zamierzał? Miałam się o tym dowiedzieć niebawem.
<Argona?>
To mnie zaskoczyłaś xD Tylko serio, błagam byle nie rosyjski xD
- Zaraz... co? Co się dzieje? - zapytałam, nadal nie rozumiejąc.
Argona zrobiła zniecierpliwioną minę. Zaczęła coś gestykulować, ale ja tylko przekrzywiłam głowę.
- Oh my God! - warknęła w końcu. - I don't understand you!
Zrobiłam wielkie oczy jakbym właśnie dostała w twarz. Maaaatko, tylko nie angielski! Ale w sumie, mogło być gorzej. Jakby zaczęła nawijać do mnie po rosyjsku, zaczęłabym chyba uciekać. Rozejrzałam się wokół, aby sprawdzić czy nie mamy zbyt wielkiej widowni. Westchnęłam gdy okazało się, że jednak jesteśmy same. Cóż, moje szczęście. Wszyscy chyba byli już na obiedzie.
- Ok. How can I help you? - zapytałam najlepiej jak umiałam.
Nie mogłam oczywiście wiedzieć, że myliłam się i to bardzo. Ktoś jednak pozostał z nami na korytarzu. Stał tam ze spokojną miną, obserwując. Notując w swej bezbrzeżnej pamięci wszystko, niczym maszyna. Co zamierzał? Miałam się o tym dowiedzieć niebawem.
<Argona?>
To mnie zaskoczyłaś xD Tylko serio, błagam byle nie rosyjski xD
sobota, 28 czerwca 2014
Od Lestata- C.D Rodneya
- Trzeba by się spytać Damiena przy okazji, czy możemy się zamienić...- zamyśliłem się- Ale myślę, że będzie mu na rękę, jeśli na zyska pokój tylko dla siebie. tak, zdecydowanie będzie mu na rękę. Nie lubi towarzystwa.- zastanawiałem się.
- To chodźmy do Dyrektora.- oznajmił Rodney, wstał z ławki i ruszył przez "park", zmierzając w stronę dziedzińca głównego i bloku A.
- Czekaj!- zerwałem się, a chwilę potem znieruchomiałem na chwilę. Cholera, nienawidzę słońca... Wymamrotałem coś, a potem na głos dodałem.
- Pozwól, że cię wyprzedzę!- krzyknąłem i wampirzym sprintem pobiegłem do cienia pod portalem przy wejściu do bloku A. Obserwowałem, jak Rodney niespiesznym krokiem- oczywiście nie złośliwie- zmierza w moim kierunku, nie bez przyjemności wystawiwszy twarz na słońce.
Potem ruszyliśmy wspólnie na najwyższe piętro, czyli tam, gdzie Cross ma gabinet, a ja zapukałem.
Poczekałem, aż usłyszę "proszę".
- Dyrektorze.- wszedłem, a za mną Rodney. Mężczyzna spojrzał na mnie, zerknął na Rodneya, a potem znowu na mnie.
- A maniery?- zobaczyłem karcące spojrzenie.
- Pan wybaczy.- uśmiechnąłem się promienne, a moje zachowanie jakimś cudem nie zbiło siwowłosego z tropu.- Dzień dobry, panie Dyrektorze.
- Co chciałeś?- to było zwykłe, uprzejme pytanie, choć dla innych mogłoby zabrzmieć, jakby chciał się nas jak najszybciej pozbyć.
- Mam dwie sprawy.- zacząłem, na ułamek sekundy przenosząc wzrok na Rodneya- A raczej dwie prośby. Ten tutaj nowy uczeń przybył dzisiaj do Akademii i ma pytanie.- oznajmiłem, patrząc z lekkim rozbawieniem na chłopaka, którego musiałem zdezorientować na chwilę, dając mu dojść do słowa.
<Rodney?>
Mogłabym się jeszcze chwile pobawić i nawet sama (sam) pytać Crossa, ale muszę zejść z kompa xD
- To chodźmy do Dyrektora.- oznajmił Rodney, wstał z ławki i ruszył przez "park", zmierzając w stronę dziedzińca głównego i bloku A.
- Czekaj!- zerwałem się, a chwilę potem znieruchomiałem na chwilę. Cholera, nienawidzę słońca... Wymamrotałem coś, a potem na głos dodałem.
- Pozwól, że cię wyprzedzę!- krzyknąłem i wampirzym sprintem pobiegłem do cienia pod portalem przy wejściu do bloku A. Obserwowałem, jak Rodney niespiesznym krokiem- oczywiście nie złośliwie- zmierza w moim kierunku, nie bez przyjemności wystawiwszy twarz na słońce.
Potem ruszyliśmy wspólnie na najwyższe piętro, czyli tam, gdzie Cross ma gabinet, a ja zapukałem.
Poczekałem, aż usłyszę "proszę".
- Dyrektorze.- wszedłem, a za mną Rodney. Mężczyzna spojrzał na mnie, zerknął na Rodneya, a potem znowu na mnie.
- A maniery?- zobaczyłem karcące spojrzenie.
- Pan wybaczy.- uśmiechnąłem się promienne, a moje zachowanie jakimś cudem nie zbiło siwowłosego z tropu.- Dzień dobry, panie Dyrektorze.
- Co chciałeś?- to było zwykłe, uprzejme pytanie, choć dla innych mogłoby zabrzmieć, jakby chciał się nas jak najszybciej pozbyć.
- Mam dwie sprawy.- zacząłem, na ułamek sekundy przenosząc wzrok na Rodneya- A raczej dwie prośby. Ten tutaj nowy uczeń przybył dzisiaj do Akademii i ma pytanie.- oznajmiłem, patrząc z lekkim rozbawieniem na chłopaka, którego musiałem zdezorientować na chwilę, dając mu dojść do słowa.
<Rodney?>
Mogłabym się jeszcze chwile pobawić i nawet sama (sam) pytać Crossa, ale muszę zejść z kompa xD
Od Lestata- C.D Argony
Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzanie, ale chwile później uśmiechnął się szeroko.
- Skoro już tu jesteście, to może skorzystacie z gościnności i zostaniecie tu na dłużej?- spytał, rozglądając się po pomieszczeniu. Właśnie o to mi chodziło. Żeby pozwolił nam zostać i nic nie podejrzewał...
- Bardzo chętnie, Valentine.- odparłem z uprzejmym uśmiechem.
- Jak Lestatek to ja też!- wtrąciła Bella, ale spojrzałem na nią i zrozumiała, że ma się nie odzywać, bo przez przypadek zepsuje nasze stosunki.
- Czy mogłbyś nas zaprowadzić do jakiegoś pomieszczenia pod ziemią, bo Bella bardzo wcześnie kładzie się spać. Jest nowozmienioną i to jest normalne... wybacz, jeśli obraziłem cię, tłumacząc to.- dodałem szybko- Zapomniałem, że przebywasz z wampirami od dłuższego- prawda?- czasu i musisz sporo o nich wiedzieć. O nas.- to nie miało zabrzmieć obraźliwie czy źle w inny sposób i chyba udało mi się, bo półanioł nakazał nam iść z nim i wszedł przez któreś drzwi na korytarz.
Cały czas czułem na sobie wrogie spojrzenia innych wampirów.
<Argona?>
Odpowiada ci taki post? :D
Argooonaaa, masz postać w NSW? :o
Hafaza, ty też? :O
- Skoro już tu jesteście, to może skorzystacie z gościnności i zostaniecie tu na dłużej?- spytał, rozglądając się po pomieszczeniu. Właśnie o to mi chodziło. Żeby pozwolił nam zostać i nic nie podejrzewał...
- Bardzo chętnie, Valentine.- odparłem z uprzejmym uśmiechem.
- Jak Lestatek to ja też!- wtrąciła Bella, ale spojrzałem na nią i zrozumiała, że ma się nie odzywać, bo przez przypadek zepsuje nasze stosunki.
- Czy mogłbyś nas zaprowadzić do jakiegoś pomieszczenia pod ziemią, bo Bella bardzo wcześnie kładzie się spać. Jest nowozmienioną i to jest normalne... wybacz, jeśli obraziłem cię, tłumacząc to.- dodałem szybko- Zapomniałem, że przebywasz z wampirami od dłuższego- prawda?- czasu i musisz sporo o nich wiedzieć. O nas.- to nie miało zabrzmieć obraźliwie czy źle w inny sposób i chyba udało mi się, bo półanioł nakazał nam iść z nim i wszedł przez któreś drzwi na korytarz.
Cały czas czułem na sobie wrogie spojrzenia innych wampirów.
<Argona?>
Odpowiada ci taki post? :D
Argooonaaa, masz postać w NSW? :o
Hafaza, ty też? :O
Od Rodneya - Cd. Lestata
- Jak mniemam strażnicy mają jakieś przywileje? Czy tylko obowiązki. - mimo że wciąż się wahałem, teoretycznie całkiem nieźle to brzmiało.
Rodney - strażnik. Tak, zdecydowanie mi się podobało. Ale jak już zdążyło nauczyć życie, zawsze były jakieś haczyki. A ja nie miałem zamiaru pozwolić, aby jakiś wyjątkowo wrednie i drażniąco mnie zaczepił.
- Cóż, są zarówno obowiązki jak i przywileje. - odparł mój rozmówca. - Musisz pilnować porządku między zajęciami. Ja jako wampir, pilnuję go również w nocy. Poza tym jesteśmy normalnymi uczniami. - starał się mi wytłumaczyć.
Zmarszczyłem nos. No tak, wmawiają nam, że to świetne, a tak naprawdę robią z nas tanią siłę roboczą. Ale w sumie... skoro on mógł, dlaczego ja nie?
- Myślę, że może faktycznie nie jest tak źle. - uśmiechnąłem się do swoich myśli.
Dzięki temu zajęciu nie dość, że lepiej poznam innych, to jeszcze będę wiedział jak wyglądają nocne zmiany. A co za tym idzie, jeśli dobrze to wykombinuję, będę mógł opuszczać pokój na nocne wycieczki do lasu. Już to sobie wyobrażałem. Tylko ja i natura. Nieskażone ludźmi tereny, ogarnięte mrokiem i mgłą. Aż ciarki przechodził po plecach.
- To jak? Idziemy od razu do Dyrektora? Wolałbym załatwić to jak najszybciej. - powiedziałem nagle.
<Lestat? ^^ >
Rodney - strażnik. Tak, zdecydowanie mi się podobało. Ale jak już zdążyło nauczyć życie, zawsze były jakieś haczyki. A ja nie miałem zamiaru pozwolić, aby jakiś wyjątkowo wrednie i drażniąco mnie zaczepił.
- Cóż, są zarówno obowiązki jak i przywileje. - odparł mój rozmówca. - Musisz pilnować porządku między zajęciami. Ja jako wampir, pilnuję go również w nocy. Poza tym jesteśmy normalnymi uczniami. - starał się mi wytłumaczyć.
Zmarszczyłem nos. No tak, wmawiają nam, że to świetne, a tak naprawdę robią z nas tanią siłę roboczą. Ale w sumie... skoro on mógł, dlaczego ja nie?
- Myślę, że może faktycznie nie jest tak źle. - uśmiechnąłem się do swoich myśli.
Dzięki temu zajęciu nie dość, że lepiej poznam innych, to jeszcze będę wiedział jak wyglądają nocne zmiany. A co za tym idzie, jeśli dobrze to wykombinuję, będę mógł opuszczać pokój na nocne wycieczki do lasu. Już to sobie wyobrażałem. Tylko ja i natura. Nieskażone ludźmi tereny, ogarnięte mrokiem i mgłą. Aż ciarki przechodził po plecach.
- To jak? Idziemy od razu do Dyrektora? Wolałbym załatwić to jak najszybciej. - powiedziałem nagle.
<Lestat? ^^ >
Od Argony- C.D Isabel
Spojrzałam na wyciągniętą rękę kobiety, na jej pogodną twarz i znów na
rękę. Nie wydawało się, by planowała coś złego. Podałam jej dłoń i
mruknęłam:
- Nazywam się Argona, a obiady serwują w stołówce - szybko puściłam rękę dziewczyny - To w tamtym kierunku.
Wskazałam rękę na korytarz za moimi pleceni.
- Prosto i w 2 korytarz w prawo. Duże, złocone drzwi.
- Hmm... dziękuję za instrukcje. A ty nie idziesz na obiad? - zapytała cały czas się uśmiechając
- Obiad? - zdziwiłam się i spojrzałam przez okno na słońce
14.20. Choler*, przez te zamieszanie z Sander kompletnie zapomniałam o obiedzie!
- Idę - odparłam obracając się na pięcie i idąc w kierunku stołówki
Dziewczyna ruszyła za mną i zaczęła wypytywać mnie o różne rzeczy... I wtedy właśnie stało się to... usłyszałam ciche brzęczenie w uchu i słowa Isabel stały się nagle szeleszczeniem liści na wietrze... Westchnęłam i przystanęłam podnosząc ręce w obronnym geście
- Stop! - powiedziałam - Ja nie rozumie...m co ty mówić...
Brunetkę zamurowało. Znów zaczęła szeleścić bardzo szybko. Zdecydowanie polski to najtrudniejszy język... Z translatorem dało się, żyć ale teraz...
- Stop! - znów jej przerwałam - Can we speak in English?
<Isabel?>
- Nazywam się Argona, a obiady serwują w stołówce - szybko puściłam rękę dziewczyny - To w tamtym kierunku.
Wskazałam rękę na korytarz za moimi pleceni.
- Prosto i w 2 korytarz w prawo. Duże, złocone drzwi.
- Hmm... dziękuję za instrukcje. A ty nie idziesz na obiad? - zapytała cały czas się uśmiechając
- Obiad? - zdziwiłam się i spojrzałam przez okno na słońce
14.20. Choler*, przez te zamieszanie z Sander kompletnie zapomniałam o obiedzie!
- Idę - odparłam obracając się na pięcie i idąc w kierunku stołówki
Dziewczyna ruszyła za mną i zaczęła wypytywać mnie o różne rzeczy... I wtedy właśnie stało się to... usłyszałam ciche brzęczenie w uchu i słowa Isabel stały się nagle szeleszczeniem liści na wietrze... Westchnęłam i przystanęłam podnosząc ręce w obronnym geście
- Stop! - powiedziałam - Ja nie rozumie...m co ty mówić...
Brunetkę zamurowało. Znów zaczęła szeleścić bardzo szybko. Zdecydowanie polski to najtrudniejszy język... Z translatorem dało się, żyć ale teraz...
- Stop! - znów jej przerwałam - Can we speak in English?
<Isabel?>
Od Argony- C.D Lestata
- Lestatku... - szepnęłam szeptem scenicznym - Co tu robi to coś?
Lestat uderzył mnie lekko w głowę.
- Nie bądź głupia... znaczy siedź cicho! - warknął, po czym zwrócił się do półanioła - Witaj Valentine. To niezwykłe spotkać półanioła w siedzibie wampirów.
- No cóż, czasem najmniej prawdopodobny scenariusz staje się prawdą - odpowiedział gospodarz, nie odrywając od nas swoich niezwykle pięknych, błękitnych oczu - Ale nie mówmy o mnie. Co sprowadza tutaj ciebie i twoją uroczą towarzyszkę? Co robi słynny Lestat de Lioncourt w takim miejscu?
Jego postawa, była nieco kpiąca i śmiała. Mówił cicho, ale każde jego słowo miało "moc" (on ma tę moc?). Widać było, że nie jest nowicjuszem. Był doświadczonym manipulatorem i takie nędzne istoty jak wampiry bez wahania podążały za nim.
- Cóż, razem z tą pijawką - tu wymownie przewrócił oczami w moim kierunku - Postanowiliśmy się nieco zabawić. Do Moskwy zawitaliśmy przez przypadek. W końcu świat ma tylko 4 strony i trafiło na tą...
<Lestat?>
Tak dużo "Bella" mówiła... I mam nadzieję, że znów nie psuję Lestata...
Nie martw się, nie psujesz :) odpiszę jak będę mogła, raczej jeszcze dzisiaj :3- przyp. Lestat
Lestat uderzył mnie lekko w głowę.
- Nie bądź głupia... znaczy siedź cicho! - warknął, po czym zwrócił się do półanioła - Witaj Valentine. To niezwykłe spotkać półanioła w siedzibie wampirów.
- No cóż, czasem najmniej prawdopodobny scenariusz staje się prawdą - odpowiedział gospodarz, nie odrywając od nas swoich niezwykle pięknych, błękitnych oczu - Ale nie mówmy o mnie. Co sprowadza tutaj ciebie i twoją uroczą towarzyszkę? Co robi słynny Lestat de Lioncourt w takim miejscu?
Jego postawa, była nieco kpiąca i śmiała. Mówił cicho, ale każde jego słowo miało "moc" (on ma tę moc?). Widać było, że nie jest nowicjuszem. Był doświadczonym manipulatorem i takie nędzne istoty jak wampiry bez wahania podążały za nim.
- Cóż, razem z tą pijawką - tu wymownie przewrócił oczami w moim kierunku - Postanowiliśmy się nieco zabawić. Do Moskwy zawitaliśmy przez przypadek. W końcu świat ma tylko 4 strony i trafiło na tą...
<Lestat?>
Tak dużo "Bella" mówiła... I mam nadzieję, że znów nie psuję Lestata...
Nie martw się, nie psujesz :) odpiszę jak będę mogła, raczej jeszcze dzisiaj :3- przyp. Lestat
piątek, 27 czerwca 2014
Od Lestata- C.D Rodneya
- Ja pilnuję.- odparłem z poważną miną.Zanim Rodney się zorientował co powiedziałem,minęła sekunda, a w następnej na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Parsknąłem śmiechem, gdy się zorientował.
- Ty?
- Jako, że można załatwić różne rzeczy u dyrektora,można poprosić, żebyś również był strażnikiem.- uśmiechnąłem się. Ten chłopak mnie dobija. Ciągle sprawia, że się uśmiecham.
<Rodney?>
Argona, koło 12 w poniedziałek opublikuję swojego posta, chyba,że mi przyślesz :)
Od Rodneya - Cd. Lestata
Spokojnie szedłem obok mojego nowego znajomego. Zaczynałem chyba się starzeć. W końcu wcześniej nigdy bym z nim nie zagadał dłużej niż 5 minut. A tu proszę, Rodney nie jest już antyspołeczny. Mam nadzieję, że Izi się tego nie dowie. Westchnąłem mimowolnie i spojrzałem na idącego przed nami nauczyciela. Czy mi się wydawało, czy on specjalnie nie przyspieszał? Czy nas podsłuchiwał? Jeśli tak, to zdecydowanie miałem ochotę powiedzieć mu kilka słów. Na moje szczęście, Lestat skręcił nagle i poszliśmy inną drogą. Obeszliśmy spory budynek z małymi okienkami. Domyśliłem się, że prawdopodobnie było to coś w rodzaju sali gimnastycznej. W końcu gdzieś musieli robić zajęcia fizyczne.
- Dobrze wiedzieć, że można tu wiele załatwić. W mojej poprzedniej szkole nie było tak łatwo. Dominowała jedna zasada. "Dyrektor ma zawsze rację, a ty masz siedzieć cicho". - powiedziałem, rozglądając się wokół.
Musiałem przyznać, że całkiem sporo mieli tu miejsca. W oddali dostrzegłem ciemne lasy, które zaczynały mnie coraz bardziej wołać. Musiałem siłą woli stłumić to pragnienie. Jakby to wyglądało gdybym nagle, z wywieszonym jęzorem, zaczął biec w ich stronę?
- Muszę napisać jakieś... no nie wiem, pismo do Dyrektora? Czy wystarczy jak... - zawahałem się, niezbyt pewny co powiedzieć dalej.
- Coś ty. Biuro Crossa jest w głównym budynku. Nie można go przeoczyć. Wystarczy, że go poinformujesz, a wcześniej dogadasz się z Damienem. - powiedział nie patrząc na mnie.
Czyli tu wszystko wyglądało lepiej niż myślałem. A no właśnie, musiałem jeszcze zapytać. Inaczej nie dałoby mi to spokoju.
- Chym... a można wychodzić w nocy? Bo ja wiem... na przykład na spacer do lasu? Czy jednak nas pilnują? - zapytałem z cieniem nadziei w głosie.
<Lestat?>
Tak, mój Rodney i tak wylezie w nocy do lasu, nawet jak Lestat powie, że nie wolno xD
- Dobrze wiedzieć, że można tu wiele załatwić. W mojej poprzedniej szkole nie było tak łatwo. Dominowała jedna zasada. "Dyrektor ma zawsze rację, a ty masz siedzieć cicho". - powiedziałem, rozglądając się wokół.
Musiałem przyznać, że całkiem sporo mieli tu miejsca. W oddali dostrzegłem ciemne lasy, które zaczynały mnie coraz bardziej wołać. Musiałem siłą woli stłumić to pragnienie. Jakby to wyglądało gdybym nagle, z wywieszonym jęzorem, zaczął biec w ich stronę?
- Muszę napisać jakieś... no nie wiem, pismo do Dyrektora? Czy wystarczy jak... - zawahałem się, niezbyt pewny co powiedzieć dalej.
- Coś ty. Biuro Crossa jest w głównym budynku. Nie można go przeoczyć. Wystarczy, że go poinformujesz, a wcześniej dogadasz się z Damienem. - powiedział nie patrząc na mnie.
Czyli tu wszystko wyglądało lepiej niż myślałem. A no właśnie, musiałem jeszcze zapytać. Inaczej nie dałoby mi to spokoju.
- Chym... a można wychodzić w nocy? Bo ja wiem... na przykład na spacer do lasu? Czy jednak nas pilnują? - zapytałem z cieniem nadziei w głosie.
<Lestat?>
Tak, mój Rodney i tak wylezie w nocy do lasu, nawet jak Lestat powie, że nie wolno xD
czwartek, 26 czerwca 2014
Od Lestata- C.D Rodneya
- Taaak, właśnie miałem mu to zaproponować.- odezwałem się, błyskawicznie rozumiejąc, co usiłuje zdziałać Rodney. Profesor spojrzał podejrzliwie, ale potem wyjął z kieszeni kartkę złożoną w cztery i ruszył w stronę budynków.
- Co ci dał?- spytałem, nie mogąc ukryć zaciekawienia. Chłopak rozłożył kartkę i z zawodem stwierdziłem, że to tylko plan lekcji.- a miałem nadzieję, że to coś fajniejszego... Dobra, w każdym razie choć.
Ruszyłem w stronę Akademii, nie patrząc na Rodneya, bo słyszałem że szedł za mną.
- Wiesz co, tak myślę, że może by poprosić o wymianę kwater z ty z Damienem?
- Kim on jest?
- Moim współlokatorem, jakiś taki małomówny jest, nie umiem z nim wytrzymać...- odparłem.
- W pokoju są trzy osoby, więc kto jest trzeci?- o, chłopak umie łączyć fakty!- uśmiechnąłem się na tą myśl.
- Artur, jest człowiekiem. I telepatą. Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko wyprowadzeniu się Damiena... ale trzeba by go spytać. jego, a potem Crossa. Dyrektora Crossa, znaczy się.- poprawiłem się, gdy przypomniałem sobie, że Marvin idzie trochę przed nami. No i Rodney mógłby nie wiedzieć, jak się nazywa dyrektor... chociaż z drugiej strony, dostał zaproszenie, powinien wiedzieć!
<Rodney?>
Hyhy, przypis będzie krótszy! Argona napisała, że jak nie odpisze na Isabel do trzech dni, to mam ja odpisać :)
- Co ci dał?- spytałem, nie mogąc ukryć zaciekawienia. Chłopak rozłożył kartkę i z zawodem stwierdziłem, że to tylko plan lekcji.- a miałem nadzieję, że to coś fajniejszego... Dobra, w każdym razie choć.
Ruszyłem w stronę Akademii, nie patrząc na Rodneya, bo słyszałem że szedł za mną.
- Wiesz co, tak myślę, że może by poprosić o wymianę kwater z ty z Damienem?
- Kim on jest?
- Moim współlokatorem, jakiś taki małomówny jest, nie umiem z nim wytrzymać...- odparłem.
- W pokoju są trzy osoby, więc kto jest trzeci?- o, chłopak umie łączyć fakty!- uśmiechnąłem się na tą myśl.
- Artur, jest człowiekiem. I telepatą. Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko wyprowadzeniu się Damiena... ale trzeba by go spytać. jego, a potem Crossa. Dyrektora Crossa, znaczy się.- poprawiłem się, gdy przypomniałem sobie, że Marvin idzie trochę przed nami. No i Rodney mógłby nie wiedzieć, jak się nazywa dyrektor... chociaż z drugiej strony, dostał zaproszenie, powinien wiedzieć!
<Rodney?>
Hyhy, przypis będzie krótszy! Argona napisała, że jak nie odpisze na Isabel do trzech dni, to mam ja odpisać :)
Od Rodneya - C.D Lestata
Gdy tylko usłyszałem moje koszmarne drugie imię, wzdrygnąłem się mimowolnie. Zapewne w oczach postronnych wyglądałem jakby ktoś przywalił mi obuchem w twarz. Tak też się czułem. Niestety dokumenty które wysłała moja matka zawierały to haniebne imię. Meredith.... już chyba gorzej nie mogła mnie nazwać. Zupełnie jakby od samego początku chciała mi dać do zrozumienia, że uważa mnie za coś... gorszego. Zawsze chciała mieć córkę, no ale to już była przesada! Za swoją linię obrony wzięła tylko fakt, że imię należało niegdyś do bardzo sławnego członka naszego rodu. Podobno forma tygrysa i to w dodatku białego, była dość rzadka. Pfi... jakby to miało jakiekolwiek dla mnie znaczenie.
- Tak... niestety... znaczy się, dobrze pan pamięta. Ale błagam, tylko Rodney. - powiedziałem, dla podkreślenia tego faktu gestykulując mocno.
Nieznajomy mężczyzna, profesor, miał dość surowy wygląd. Wzbudzał jednak respekt. Cechował się na pierwszy rzut oka pewną lodowatą pewnością siebie. Wyczuwałem również, że chyba mam do czynienia ze zmiennokształtnym. Mimo, że nie mogłem jeszcze się pochwalić zbytnim wyczuleniem w tej kwestii. Profesor Marvin zmrużył nagle oczy i spojrzał na siedzącego obok mnie Lestata. Nie poświęcił mu jednak więcej uwagi niż owadowi który przez pomyłkę usiadł na jego garniturze. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.
- Widzę, że zaczynasz już poznawać naszych Uczniów. To... właściwie. - powiedział, jakby ważąc słowa.
Uśmiechnąłem się krzywo, zastanawiając czego właściwie ode mnie chce. Niby był miły, ale jednak, było w nim coś takiego, skłaniającego do ostrożności. Zastanawiałem się też w co potrafi się przeistoczyć, jeśli jest faktycznie zmiennokształtnym.
- Lestat zaproponował, że pokaże mi szkołę. Prawda? - powiedziałem z naciskiem w głosie, dając do zrozumienia, że to nasza jedyna szansa na wyjście z tej opresji.
Oczywiście pod warunkiem, że Profesor nie zechce nam towarzyszyć.
<Lestat? ^^>
Tym razem napisałam bez Worda xD
- Tak... niestety... znaczy się, dobrze pan pamięta. Ale błagam, tylko Rodney. - powiedziałem, dla podkreślenia tego faktu gestykulując mocno.
Nieznajomy mężczyzna, profesor, miał dość surowy wygląd. Wzbudzał jednak respekt. Cechował się na pierwszy rzut oka pewną lodowatą pewnością siebie. Wyczuwałem również, że chyba mam do czynienia ze zmiennokształtnym. Mimo, że nie mogłem jeszcze się pochwalić zbytnim wyczuleniem w tej kwestii. Profesor Marvin zmrużył nagle oczy i spojrzał na siedzącego obok mnie Lestata. Nie poświęcił mu jednak więcej uwagi niż owadowi który przez pomyłkę usiadł na jego garniturze. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.
- Widzę, że zaczynasz już poznawać naszych Uczniów. To... właściwie. - powiedział, jakby ważąc słowa.
Uśmiechnąłem się krzywo, zastanawiając czego właściwie ode mnie chce. Niby był miły, ale jednak, było w nim coś takiego, skłaniającego do ostrożności. Zastanawiałem się też w co potrafi się przeistoczyć, jeśli jest faktycznie zmiennokształtnym.
- Lestat zaproponował, że pokaże mi szkołę. Prawda? - powiedziałem z naciskiem w głosie, dając do zrozumienia, że to nasza jedyna szansa na wyjście z tej opresji.
Oczywiście pod warunkiem, że Profesor nie zechce nam towarzyszyć.
<Lestat? ^^>
Tym razem napisałam bez Worda xD
Od Lestata- C.D Rodneya
Znowu wybuchnąłem śmiechem i śmiałem się długo. Nie kpiąco, oczywiście, że nie. Śmiałem się, bo ktoś w końcu wpadł na to, że można próbować stąd uciec.
- Oczywiście, że próbowałem uciec. Prawie mi się to udało... ale musiałem po coś wrócić i zostałem złapany przez moją opiekunkę. Nie, więźniem nie jestem. A przynajmniej ja tak nie sądzę. A jeśli ja nie, to nikt nie powinien tak uważać. Nie zgodziłem się na mój "los", jak to ująłeś, ale, jak wspomniałem, spacyfikowali mnie. Zresztą tu nie jest tak źle, jest kilku dobrych...kar...- urwałem na chwilę- ... ludzi... nie ludzi. istot? Uczniów. O, pasuje.- znów się zaciąłem, ale chwile później uśmiechnąłem się szeroko, gdy zdałem sobie sprawę, że dobrze zrobiłem, mowiąc to i że mój instynkt mnie nie zawiódł.
- Na krańcu lasu stoi wychowawca twojej rasy, Marvin...- spojrzałem na Rodneya, a na jego twarzy również zobaczyłem lekki uśmiech, też musiał podejrzewać, że ktoś nas obserwuje. Przeniósł spojrzenie na nauczyciela, który wyszedł na widok i teraz zbliżał się do nas spokojnym krokiem.
- Jestem Marvin, miło mi cie poznać.- profesor wręcz mnie zignorował, zwracając sie do zmiennokształtnego- Rodney Meredith McKay, jak pamiętam, prawda?
Jakiś dziwnie miły się wydawał.- tak stwierdziłem, widząc jego zachowanie. może taki jest względem zmiennokształtnych...?
<Rodney?>
Wybacz, musiałam xD Tylko nie zajarzyłam jak to z jego imionami jest. To jest jego drugie imię czy co?
- Oczywiście, że próbowałem uciec. Prawie mi się to udało... ale musiałem po coś wrócić i zostałem złapany przez moją opiekunkę. Nie, więźniem nie jestem. A przynajmniej ja tak nie sądzę. A jeśli ja nie, to nikt nie powinien tak uważać. Nie zgodziłem się na mój "los", jak to ująłeś, ale, jak wspomniałem, spacyfikowali mnie. Zresztą tu nie jest tak źle, jest kilku dobrych...kar...- urwałem na chwilę- ... ludzi... nie ludzi. istot? Uczniów. O, pasuje.- znów się zaciąłem, ale chwile później uśmiechnąłem się szeroko, gdy zdałem sobie sprawę, że dobrze zrobiłem, mowiąc to i że mój instynkt mnie nie zawiódł.
- Na krańcu lasu stoi wychowawca twojej rasy, Marvin...- spojrzałem na Rodneya, a na jego twarzy również zobaczyłem lekki uśmiech, też musiał podejrzewać, że ktoś nas obserwuje. Przeniósł spojrzenie na nauczyciela, który wyszedł na widok i teraz zbliżał się do nas spokojnym krokiem.
- Jestem Marvin, miło mi cie poznać.- profesor wręcz mnie zignorował, zwracając sie do zmiennokształtnego- Rodney Meredith McKay, jak pamiętam, prawda?
Jakiś dziwnie miły się wydawał.- tak stwierdziłem, widząc jego zachowanie. może taki jest względem zmiennokształtnych...?
<Rodney?>
Wybacz, musiałam xD Tylko nie zajarzyłam jak to z jego imionami jest. To jest jego drugie imię czy co?
Subskrybuj:
Posty (Atom)