czwartek, 14 lipca 2016
Od Diany - C.D Minori
Od Saya- C.D Minori
- Naturze, ta... - mruknąłem cicho - Koniec na pewno, nie z tą raną... Ja się wyleczyłem, ale ty chyba nie potrafisz tak szybko, nie? Nie miałem okazji zgłębić wiedzy o demonach...
Kłamałem. Wiedziałem więcej, niż sądziła, ale chciałem podtrzymać rozmowę...
Kiwnęła głową.
- Trochę mi zajmie, ale zdarzało mi się mieć gorsze rany, z których wylizywałam się o wiele szybciej, niż ludzie, więc to też szybko się zagoi.
- Ale pójdziemy do Willisa.
- Co?
- Willisa. Thomas Willis. Jest naszym szkolnym lekarzem - wyjaśniłem. Powiedziała mi o tym Sandra - z otwartą złośliwością - jakby cokolwiek się stało. Jakby to przewidziała... w sumie mogła. Na pewno zna smak krwi camini, wie, jaki jest kuszący.
- Nie potrzebuję lekarza.
- Ale potrzebujesz porządnych opatrunków, a nie tego czegoś,co sobie zrobiłaś - wskazałem jej brzuch.
<Minori?>
Nie będę prowadzić dyskusji Saya i Minori, jeśli nie wiem, co Minori ma do powiedzenia xD
Od Minori - C.D Diany
Ziewnęłam, rozglądając się po długim korytarzu. Nudziło mnie to czekanie. Z wielką chęcią porobiłabym coś innego, na przykład przebrała się z tej spódnicy w coś wygodniejszego. Z nudów zaczęłam nawet nucić, jednak szybko przestałam, słysząc zbliżające się kroki. Kiedy kroki się zatrzymały, popatrzyłam w ich stronę i ujrzałam dziewczynę. Była wysoka, miała długie falowane, brązowe włosy i ciemne oczy, które przygladały mi się ze zdziwieniem. Czuć było od niej... zwierzęciem. Nie wiedziałam, którym konkretnie. Czyli była zmiennokształtnym. Lub wilkołakiem, chociaż na to nic nie wskazywało. Ale niby co miałoby wskazywać na to, że ktoś jest wilkołakiem? Nie było się tego pewnym, dopóki ten ktoś Ci tego nie potwierdził. Albo na twoich oczach nie przemienił się w wilka. Inna sprawa, gdy jest się wampirem, one czują zapach krwi, więc od razu rozpoznają kto jest kim. Niestety ja takiej zdolności nie posiadam.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że nadal obie milczymy. Potrząsnęłam głową, karcąc się w myślach. Wyciągnęłam rękę w stronę dziewczyny z szerokim uśmiechem.
- Hey. Jestem Minori... - ugryzłam się w język, by nie powiedzieć na końcu 'n'. Muszę się w końcu nauczyć przedstawiać imieniem, a nie ksywką. - Zdaję się, że jesteś nową współlokatorką - popatrzyłam na kluczyk z numerkiem. - Dwa? Ale my mieszkamy w jedynce, w dwójce mieszka Alex. - zastanowiłam się przez chwilę - Nadal nie wiem co facet robi w damskim akademiku. Ale gdzie ja mam głowę? Nawet nie wiem jak masz na imię - uśmiechnęłam się lekko.
- Diana - w jej głosie nie było słychać uprzejmości, jednak nie bardzo zwróciłam na to uwagę. - Masz uszy i ogon. - wskazała na mnie palcem. Zaśmiałam sie, otwierając drzwi do pokoju.
- Tak, masz rację. Kluczyk wymienimy jutro rano, jeśli nie robi Ci to różnicy? - rozglądnęłam się po pokoju. Lin pewnie siedziała w bibliotece, trzeba będzie ją potem złapać. - Ostatnie wolne łóżko to to środkowe, chyba Ci to nie przeszkadza? - popatrzyłam na Dianę zaciekawiona. Łóżka stały obok siebie, pod jedną ścianą, odgrodzone tylko mocnymi szafkami.
- Raczej nie.
- Gdybyś chciała się zamienić to mów, może coś wykombinujemy - posłałam jej serdeczny uśmiech. Podeszłam do swojego łóżka, które stało najbliżej okna i zabrałam z niego jedno jabłko. - Pewnie jesteś zmęczona, więc nie będę Cię zadręczać. Gdybyś czegoś potrzebowała to po prostu mów, pytaj. A i jeszcze jedno. Częstuj się, jeśli masz ochotę - wskazałam na sterte jabłek na pościeli.
Diana?
Wybacz, nie bardzo jeszcze wiem jak operować Twoją postacią ^ ^'
środa, 13 lipca 2016
Od Diany
Od Minori - C.D Saya
Odetchnęłam spokojnie, kiedy chłopak wybiegł z sali. Błyskawicznie opatrzyłam sobie ranę na brzuchu i narzuciłam na ramiona płaszcz. Nie powiem, żebym była zupełnie spokojna, po tym co się stało. Jednak starałam się o tym nie myśleć. I tak bym do niczego nie doszła, ponieważ powód tego ataku, był znany tylko wampirowi. Zresztą nie byłam pewna, czy chciałabym go znać. Zebrałam z ziemi broń i złożyłam w jednym miejscu. Popatrzyłam na ostrze kosy, w którym odbijała się moja twarz. Kosa nie była zupełnie gładka i miała na sobie wiele smug, więc odbicie było bardzo rozmazane. Położyłam po sobie uszy i smutno popatrzyłam na zdeformowane odbicie. Po chwili usłyszałam głos Saya, więc potrząsnęłam głową i powróciła do dobrego humoru.
- Jasne - powiedziałam to na tyle głośno, by chłopak za drzwiami mógł to usłyszeć. Wszedł spokojnie, chociaż dało się zauważyć, że jest przejęty tym co się wcześniej tutaj stało. Popatrzylam na niego zaciekawiona, ponieważ trzymał co w jednej ręce.
- Przyniosłem Ci koszulkę. Chciałem wziąć twoją, ale nie wiedziałbym, które rzeczy należą do ciebie, więc... - wyciągnął do mnie dłoń ze złożoną bluzką - Proszę.
- To ja... - gestem ręki wskazałam za filar, za którym zaraz się schowałam i szybko założyłam trochę za dużą bluzkę. - Dziękuję Ci bardzo - uśmiechnęłam się serdecznie do wampira.
- Nie ma za co. Chciałabym Cię przeprosić... - zaczął, jednak ja przerwałam mu szybko.
- Nie masz za co. To też moja wina... Poza tym, wiem jak ciężko jest sprzeciwić się naturze. Sama czasem mam z tym duże problemy - zaśmiałam się, łapiąc jedną ręką za tył głowy. - To co teraz? Chyba koniec treningu, co?
Say?
Nie mam pojęcia co dalej xd
Gdy zamkniesz oczy, będzie już za późno…
Imię: Diana
Nazwisko: Calvino
Płeć: Kobieta
Rasa: Zmiennokształtny
Wiek: 36 lat
Wygląd: Diana jest wysoka i szczupła, choć posiada lekkie krągłości. Ma długie, lekko falowane ciemnobrązowe włosy, które zazwyczaj opadają swobodnie na ramiona dziewczyny. Utrzymuje prostą postawę, nie garbi się. Jej oczy są ciemne, a spojrzenie jest zdecydowane i wyniosłe, co może przedstawiać zmiennokształtną jako zbyt pewną siebie, choć wcale taka nie jest. Dziewczyna ma jasną karnację i ciemnoróżowe usta. Jest piękna oraz rozsiewa wokół siebie tajemniczą aurę.
Zdolność: Przemiana w śnieżną panterę
Charakter: Zmiennokształtna może wydawać się bezuczuciowa i podła, lecz to tylko pierwsze wrażenie. Diana jest po prostu bardzo szczera. Zawsze mówi to, co myśli. Właśnie dlatego większość ludzi jej unika. Nie przeszkadza jej to. Dziewczyna jest inteligenta, rozważna oraz stanowcza. Uwielbia wspinać się na drzewa i spacerować po lesie pogrążona w myślach. Dzięki swojej zwierzęcej postaci i wielu latach ćwiczeń porusza się bezszelestnie oraz jest bardzo zwinna.
Historia: Dziewczyna urodziła się w Hiszpanii, lecz Hiszpanką jest tylko w połowie. Jej matka nigdy nie zdradziła, skąd pochodzi. Gdy Diana skończyła 28 lat jej rodzice po prostu zniknęli. Policja nie potrafiła tego wyjaśnić . W końcu postanowiono umieścić Dianę w rodzinie zastępczej, gdyż nie posiadała żadnych krewnych. Wtedy zmiennokształtna uciekła. Przez kilka lat żyła na własną rękę, aż trafiła do Akademii.
Rodzina: Matka Laura i ojciec Artur – zaginęli
Klasa: 1
Pokój: 1
Partner: Nie posiada
Właściciel: Ulasinna
Kontakt: Ulasinna@gmail.com
Od Say - C.D Minori
wtorek, 12 lipca 2016
Od Alex - C.D Lin
Od Lin - C.D Alex
Nagle wpadłam na genialny pomysł. Bez słowa wstałam od stołu i podeszłam do bibliotekarza.
- Poproszę tę książkę.- podałam wstęp do iluzji. Obróciłam się. Chłopak nadal stał na swoim miejscu i dziwnie się na mnie patrzył.- A i jeszcze, czy jest książka o hipnozie?
- Tak, oczywiście.- bibliotekarz podszedł do najbliższej szafki i wyciągną z niej grubą, ciemnofioletową księgę.- Nazwisko?
- Lin Alle.- wzięłam tom i ruszyłam w kierunku wyjścia. Obróciłam się. Alex podążał za mną.
- Co ty kombinujesz?
- Mylisz, że w tym małym tomiku- wskazałam na książkę, którą dalej trzymał w ręce- znajduję się cała wiedza na temat chronokinezy? Wydaje mi się, że została schowana przed uczniami. A gdzie? Tam, gdzie zakazana magia. Mógłbyś się wszystkiego nauczyć i opanować do perfekcji, gdybyś miał księgę o tym. Mam plan.- powiedziałam lekko się uśmiechając- Zdradzę ci go nie długo. Nie na początek znajomości.- zacytowałam jego słowa, przez co on delikatnie się uśmiechną. Na to przynajmniej wyglądało…- Wchodzisz w to?
<Alex? Toczy się niebezpieczna gra.> <- jak zawsze w Akademii (Aru)
Z czarną magią jest inaczej niż ze śliną. Jeśli zapytasz osobę o ślinę, ta uzna, że jesteś walnięty ( w dobrym i złym znaczeniu). Jeżeli zapytasz o zakazaną magię, osoba będzie miała cię na oku, uzna za mordercę/zabójcę/kogoś_niebezpiecznego, lub po prostu zacznie uciekać z krzykiem. Tak przynajmniej mi się wydaje… ;) - Luna
Nie wkręcaj Alex w coś złego ;-; XD - Aru
Od Minori - C.D Saya
Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem.
- Jak dla mnie możesz się tylko odwrócić - zaczęłam rozpinać zapięcia, które przytrzymywały napierśnik. Po chwili całą salę wypełnił brzęk metalu, który uderzył w podłogę. Szybkim ruchem ściągnęłam z siebie płaszcz i rzuciłam obok napierśnika. Spojrzałam na zakrwawioną bluzkę, chociaż na czarnym materiale ciężko było się dopatrzeć krwi. Zerknęłam kątem oka w tył, by upewnić się, że Say jest odwrócony. Westchnęłam cicho i ściągnęłam bluzkę, po czym wsunęłam ją między kolana. Sięgnęłam na materac po buteleczkę z wodą utlenioną, gdy nagle potężna siła pchnęła mnie na ścianę. Początkowo zostałam do niej przyciśnięta twarzą, więc niewiele widziałam. Kiedy jednak mój napastnik odwrócił mnie do siebie przodem, z przerażeniem zobaczyłam przed sobą Saya. Jednak nie był to ten sam miły chłopak o przyjemnych dla oka złotych oczach. Jego wygląd, mimika zmieniły się zupełnie. Wydawał się nie być sobą. Słyszałam kiedyś, że wampiry zmieniają się, kiedy są głodne, ale nie podejrzewałam, że w takim stopniu. Szarpnęłam się najmocniej jak umiałam, ale na nic. Głupotą byłoby myśleć, że mam jakiekolwiek szanse z siłą wampira.
- Say! - wrzasnęłam na całe gardło, nadal się szarpiąc. Na uwolnienie się nie mam co liczyć, jednak może chłopak oprzytomnieje w czas? Ręce wampira zacisnęły się mocniej na moich ramionach. Cholera, teraz to już w ogóle nie mogę się ruszać. Mimo wszystko spróbowałam się szarpnąć. Na nic. Chociaż... przez przypadek dotknęłam palcami czegoś metalowego. Przecież mam jeszcze broń palną! Zupełnie o niej zapomniałam w tym wszystkim. To był naprawdę mały kaliber, a pociski były... no cóż. Nie można było wiele oczekiwać od czegoś co nosiłam praktycznie miedzy nogami. (Jak to brzmi XD) Palcami jednej ręki udało mi się wydobyć pistolet i obrócić lufą w stronę chłopaka. Popatrzyłam w żółte oczy i pociągnęłam za spust. Po sali rozszedł się huk i zapanowała cisza. Korzystając z okazji, że uścisk Saya zmalał, odepchnęłam to najpierw rękami, a następnie kopnęłam mocno w brzuch. Chłopak poleciał w tył, a ja przyglądałam mu się uważnie, próbując uspokoić oddech. Nigdy więcej czegoś takiego. Cholera, nigdy więcej.
Say?
Żeby nie było nudno XD postaraj się naskrobać coś dłuższego ;3
Od Saya - C.D Minori
Od Alex - C.D Lin
Od Minori - C.D Saya
- To co? Kroczymy ku ciemności! - zawołał, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. Powoli schodziliśmy na dół po dłuuuugich schodach. Kiedy już znaleźliśmy się na dole było naprawdę ciemno i chłodno.
- Ile metrów możemy być pod ziemią? - spytałam z ciekawości i zaczęłam rozglądać się za jakimś włącznikiem światła lub drzwiami.
- Ze 100 metrów? Strasznie długie były te schody - Say również się rozglądał. Nieco wkurzona postąpiłam krok w przód i w tym samym momencie na całej wielkiej sali rozbłysły światła. Warknęłam i zmrużyłam oczy.
- Po akademii z dyrektorem magiem można się było tego spodziewać, no nie? - mruknęłam i rozglądnęłam się po wnętrzu, kiedy już mój wzrok przywykł do jasnego światła. Sala była gigantyczna! Powierzchnię miała zbliżoną do budynku A. Była podzielona jakby na dwie części. Jedną ta po prawej była wyłożona materacami, na podłodze, ścianach i filarach podpierających. Drugą część pokrywały tylko pnie drzew, pocięte na dość grube paski. Najwyraźniej na tej części nawierzchnia była co jakiś czas wymieniana.
- No... To jesteśmy. - odparłam i oparłam się długim ostrzem o podłogę, które prawie natychmiast wbiło się w podłogę. Westchnęłam i wyciągnęłam kose z ziemi. Oparłam ją delikatnie na krótkim ostrzu, które kończyło rękojeść. Ogólnie cała kosa była zachowana w 'moich' klimatach. Podobnie jak łuk była delikatnie miętowa w kolorze i miała kilka ostrych 'zębów', tam gdzie kończyło się półtorametrowe ostrze.
- Zaczynamy? - spytał wampir, a ja tylko skinęłam głową i uniosłam kosę, gotową do ataku lub jego odparcia.
Po niecałych 30 minutach oboje byliśmy zupełnie wymęczeni, ale jednak zadowoleni z treningu, a którym nie udało się wyłonić zwycięzcy. Say był bardzo szybki, ale moje kocie uszy i 10 lat treningów nie poszły na marne. Oboje runęliśmy na materace po drugiej stronie filarów. Po krótkiej chwili ciszy, w której było słychać głównie mój niespokojny oddech, nagle wybuchłam śmiechem.
- A tobie co jest? - szatyn patrzył na mnie zdziwiony.
- Bo te... hahaha, no wiesz... haha, kawwłki drewna z podłogi, hahahah - nie byłam w stanie wytłumaczyć z czego się śmieje, jednak chłopak najwyraźniej załapał o czym mówię, bo przyłączył się do mnie. Kiedy już oboje się uspokoiliśmy, Say podniósł się i powiedział powoli.
- Ty też czujesz krew?
- Hm? - wciągnęłam powietrze do nosa. Faktycznie, w powietrzu było czuć krew. Spojrzałam na siebie i parsknęłam śmiechem.
- Nie wierzę, że nie zauważyłam, jak przeciąłeś mi brzuch. - zaśmiałam się, patrząc na czerwiejący strój.
- Co zrobiłem? - wyraźnie się tym przejął. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nic takiego. Rozcięcie wzdłuż brzucha, nic poważnego, naprawdę - podniosłam się i już chciałam odejść, kiedy Say złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem ma materac.
- Co... - mruknęłam, patrząc na chłopaka.
Nie chciało mi się opisywać walki xd pisanie z telefonu jest takie złeeeeeee D:
poniedziałek, 11 lipca 2016
Od Saya - C.D Minori
- Wiem! - krzyknąłem nagle, a ta spojrzała zaskoczona.
- Co?
- Przypomniałem sobie! - wyszczerzyłem się - Zaraz wracam.
Popędziłem do pokoju, znalazłem swój plecak i wydobyłem nóż motylkowy. O nim zapomniałem. Miałem go wydobyć zaraz po przybyciu, ale mi umknęło... Wróciłem do camini. Ta zerknęła na mnie, zaprzestając wymachiwania.
- Znasz jakieś miejsce? - uśmiechnęła się lekko, na co odpowiedziałem kiwnięciem.
- Słyszałem, że mają tu salę gimnastyczną, czy raczej treningową, przeznaczoną do walki białą bronią - powiedziałem - Obok też jest strzelnica, ale do broni palnej, nie łuku. Tylko trzeba znaleźć jakiegoś nauczyciela, żeby pokazał, gdzie to jest, bo nie miałem okazji tam trafić.
Rozejrzałem się. Gdzie można szukać nauczycieli? Usłyszałem szelest niedaleko.
- Tam ktoś jest! - zawołałem uradowany i pobiegłem ludzkim tempem, wyczuwając, jak Minori mnie goni - Panie profesooorzeeee! - wydarłem sięna widok zmierzającego do bloku głównego czarnowłosego mężczyzny. Ten spojrzał chłodno.
- Coś się pali, że tak krzyczysz? -spytał, gdy zatrzymałem się przed nim, a zaraz obok mnie dziewczyna.
- Nie, ale ja pałam chęcią walki! - uśmiechnąłem się szeroko - Gdzie jest sala treningowa?
- Na dole - wskazał spokojnie drzwi wejściowe do bloku.
- Dziękuję! - ruszyłem do środka, ale zatrzymałem się przed wejściem i otworzyłem drzwi - Wyżsi rangą i panie przodem.
<Minori?>
No przepraaaaszam :< Ale masz długą odpowiedź, wciągnęłam przy okazji Latresa. Jeśli zamierzasz opisać walkę, to zrób tak, żeby Say ją zranił troszkę :3 (poza tym salę teżmożesz opisać,pójdzie do realiów xD)
Od Lin - C.D Alex
Od Minori - C.D Saya
Zaśmiałam sie pod nosem. Pytanie Saya można by zaliczyc do głupich pytań z serii 'Co robisz?' czy 'Śpisz już?'. Pokręciłam głową.
- Rzadko kiedy mam ją przy sobie.
- Więc chyba oboje musimy wrócić - uśmiechnął się szeroko. Cofnęłam się o krok, domyślając się co ten szeroki uśmiech może znaczyć.
- Skorzystam z własnych nóg, jeśli pozwolisz - uśmiechnęłam się lekko. Chłopak skinął głową i wspólnie ruszyliśmy w stronę akademi. Srebrne strzały grzechotały mi w kołczanie, miały sporo więcej luzu bez bambusowych koleżanek.
- Dlaczego powiedziałaś 'pseudo rodzice'?
- Nie są moimi rodzicami. Nawet nie próbowali się tak zachowywać. Bliższy niż oni był mi facet od dostarczania strzał. - wzruszyłam ramionami. Nigdy wcześniej nikomu o nich nie mówiłam i raczej nie miałam zamiaru się rozczulać nad tym tematem. - Tak czy inaczej, nie licz, że łatwo Ci pójdzie. Przez 10 lat trenowałam walkę wręcz i władanie szpadą. Znaczy kosą, w moim przypadku.
Wampir zaśmiał się rozbawiony.
- Jest coś czego nie trenowałaś?
Zastanowiłam się przez chwilę, po czym odparłam beztrosko.
- Nie. - zerknęłam na kolegę i wybuchłam śmiechem, widząc jego minę - Żartowałam. Jest wiele takich rzeczy, ale owszem, miałam zajęcia dodatkowe z niezliczonej ilości... umiejętności? Nie wiem jak to nazwać. Uczyłam się gotowania, śpiwu, gry na pianinie, gry na gitarze akustycznej, na skrzypcach, na perkusji, na gitarze elektrycznej... Różnego rodzaju tańca, rysowania... Nie mieli co robić z forsą, a że od 5 roku życia przestałam zachowywać się tak jak chcieli, postanowili zapełnić mi czas zajęciami dodatkowymi. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na budynek, a którym mieścił się mój pokój. - To widzimy się za chwilę - mruknęłam i ruszyłam w stronę drzwi do budynku B.
Say?
Powinnaś dostać karę za tak krótkie opowiadanie >< i za Minoruś też XD - Neko
Od Saya - C.D Minori
- Najadłem się wcześniej, nie tylko jabłek. Teraz pora na moją wersję treningu, prawda? - wyszczerzyłem się, a ta skinęła, pożerając już drugą połówkę, której nie chciałem. Mogłem wziąć rapier albo bastard ze sobą, a tak to muszę wracać...
- Zostawiłem miecz w pokoju. A ty masz swoją kosę przy sobie... - zlustrowałem dla pewności, jakby wcześniej umknęła mi broń o długości półtorej metra - czy też w akademiku?
<Minoriś?>
Jeszcze krócej, niż miało być, ale nie wiem, co mam napisać, bo chyba przy sobie broni nie ma XD
Od Alex - C.D Lin
- D'dobry - powiedziałam do starszego pana, który siedział za biurkiem.
- Dzień dobry, Potrzebujesz pomocy? - spytał miłym głosem.
- Szukam książek o chronokinezie - uśmiechnęłam się, a ten uniósł brwi, słysząc nazwę.
- Jakieś na pewno są, ale raczej niewiele. To niespotykana i potężna moc... nie zrób nią komuś krzywdy. Albo sobie.
- Oczywiście, ze nie zrobię - przytaknęłam - Dlatego chce się nauczyć jej dobrze używać.
Mężcyzna zaprowadził mnie miedzy regały, gdzie wydobył gruby tomik.
- Tu jest rozdział... a gdzieś na tej półce jest historia tej mocy...
Chętnie bym pomogła, ale nie wiedziałam, czego szukać, więc po prostu przyglądałam się książkom. Przemknęły mi przed oczami takie nazwy, jak pirokineza, kriokineza, telepatia czy telekineza, te znajome, ale też kilka, których wcześniej nie spotkałam. To był regał poświęcony ludzkim zdolnościom...
- Tu jest! - wysunął dość cienki tomik i podał mi go - Jak się nazywasz? Muszę wpisać do komputera, że wypożyczyłaś.
- Alex Teehless - przedstawiłam się, a mężczyzna dał mi też drugą książkę i odszedł na swoje stanowisko. Gdy przypadkowo spojrzałam w bok, w szparę między górną krawędzią książek, a wyższą półką, zobaczyłam znajome brązowe włosy dziewczyny z akademika damskiego... muszę wyjaśnić sytuację, żeby nie zaczęła coś podejrzewać, a poza tym wartoby się z kimś zakumplować... Podeszłam do stolika, przy którym siedziała, zagłębiona w jakiejś lekturze, gdzie były różne znaczki, w tym runy, które umiałam czytać, ale teraz nie przyglądałam się.
- Hej ponownie! - uśmiechnęłam się, stając obok - Co porabiasz?
<Lin?>
Twojej postaci jeszcze nie do końca znam, więc nie bardzo wiem, co by zrobiła, dlatego zostawiam Ci w tym miejscu :3 - Aru
Od Lin - C.D Alex
Od Minori - C.D Saya
Odwróciłam się do chłopaka z uśmiechem i zdjęłam łuk z ramienia.
- Większość z nich jest srebrna. - odparłam lekko, na co chłopak się skrzywił. - Ale mam też drewniane strzały - wycelowałam w wampira ostrzem, które połyskiwało w promieniach słońca.
- Drewniane? - zdziwił się, jednak widziałam, że uważnie mnie obserwuje. Powoli napięłam cięciwe i zmrużyłam oczy, wpatrując się w swój cel. Rozluźniłam palce, a strzała ze świstem pomknęła w stronę Saya i wbiła się w korę drzewa, przyszpilając to za koszulę. Opuściłam łuk i podeszłam do niego żwawym krokiem.
- Bambusowe, tak dokładnie. Robione na zamówienie - wyciągnęłam grot z drzewa i opuszkiem palca dotknęłam srebrnego ostrza. - Dostaje co miesiąc 100 sztuk. Dla porównania srebrnych dostaje 600 sztuk miesięcznie.
- Co miesiąc? Jak to możliwe?
- Pseudo rodzice załatwili mi dożywotnią umowę o te strzały. Jedyną osobą, któramoże ją zerwać, jestem ja. A jak narazie nie narzekam na to, że co miesiąc dostaje nowe strzały. - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na środek polany, którą ze wszystkich stron otaczał las. - Weź do ręki jabłko i po prostu biegaj do okoła polany. - powiedziałam, odwracając się do chłopaka - Nie mam zamiaru narażać Cię na działanie słońca.
Złotooki popatrzył na mnie nieco zdziwiony, jednak po krótkiej chwili się uśmiechnął.
- Możesz rzucać tymi jabłkami we mnie, do góry, do tyłu, możesz je nawet turlać. Rób z nimi co tylko chcesz.
Wampir skinął głową i zniknął. Dosłownie. Znaczy, wiem, że biegał gdzieś do okoła, jednak dla mnie był on zupełnie niewidoczny przy tej prędkości. Zastrzygłam uszami, napinając cięciwę, z przygotowaną do strzału drewnianą strzałą. Ponownie zastrzygłam uszami, słysząc cichy świst. Natychmiast odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i puściłam drewniany grot, który przepołowił w locie jabłko. Obie połówki owocu upadły pod moje nogi. Kolejny odgłos lecącego owocu-pocisku sprawił, że wygięłam się w tył, stojąc na jednej nodze. Drugą trzymałam w powietrzu, utrzymując w ten sposób równowagę. To co zrobiłam, przypominało typową jaskółkę, którą na lekcjach wychowania fizycznego nauczyciele kazali nam robić. Z tą różnicą, że moja 'jaskółka' patrzyła w niebo. Wyprostowałam się i puściłam kolejną strzałę w stronę zbliżających się szbko owoców. Jabłka-pociski znikały w szybkim tempie. Kiedy ostatni owoc zniknął spod drzewa, zamknęłam oczy i skupiłam się na cichym dźwięku, który Say wydawał przy bieganiu. Po dłuższej chwili otworzyłam oczy i w tym samym momencie puściłam cięciwę. Bambusowa strzała pomknęła przed siebie i wbiła się w jabłko, które szatyn trzymał w rękach. Zdziwiony zatrzymał się nagle i popatrzył na mnie z uznaniem. Opuściłam łuk i podbiegłam do wampira.
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się szeroko - Już dawno nie miałam takiego treningu. Połowę jabłka? - podsunęłam mu połowę owocu, który trzymałam ogonem. W drugiej połowie zatopiłam już kocie zęby.
Say?