czwartek, 14 lipca 2016

Od Diany - C.D Minori

Rozejrzałam się po pokoju, po czym podeszłam do drewnianej szafy. Zajrzałam do środka. Była wypełniona najróżniejszymi ubraniami. Od sportowych, wygodnych kompletów po piękne, balowe suknie. Odetchnęłam z ulgą. Nie wzięłam ze sobą nic szczególnego, tylko starą ramoneskę. Wyjęłam jedną z kreacji. Była miękka w dotyku i miała piękny ciemnogranatowy kolor. Z westchnieniem odłożyłam ją na miejsce. Zapewne w Akademii urządzane są jakieś apele, bądź bale. Spojrzałam na Minori siedzącą na swoim łóżku. Jadła duże, krwistoczerwone jabłko. 
- Jesteś camini, prawda? - Spytałam siadając naprzeciwko niej. – Niewiele o was wiem. Z tego co pamiętam jesteście w pewnym stopniu…
- Kotami. - Dokończyła za mnie dziewczyna. – Jesteśmy silni i zwinni. Camini to podgatunek demonów, tak samo jak wilkołaki, gnolle oraz syreny. Wszyscy mamy w sobie coś ze zwierząt. -Uśmiechnęła się przyjaźnie. – A ty… Kim jesteś, jeśli mogę zapytać?
- Zmiennokształtną. Nie mam pojęcia, w jakie zwierzę się zmieniam. Dlatego tu jestem. Moja pierwsza przemiana nadejdzie za kilka dni.
- Ale… Czemu nie skorzystasz z pomocy rodziców? - Spytała zdziwiona Minori. Popatrzyła na ogryzek jabłka i nie spuszczając ze mnie wzroku wrzuciła go do śmietnika.
- Ponieważ zniknęli. Po prostu. Nikt nie wie co się z nimi stało, łącznie ze mną. – Odpowiedziałam wpatrują się w podłogę. - Nie zostawili żadnego listu. Tylko… - Zamyśliłam się na chwilę. - Nieważne. Tak czy inaczej jestem sama. Dlatego tu przyjechałam. Z tego co wiem pierwsza przemiana jest najtrudniejsza. Nie ma się nad sobą kontroli. Łatwo kogoś skrzywdzić. A ja chcę tego uniknąć.
- Rozumiem. - Powiedziała moja współlokatorka. – Na pewno ci się tu spodoba. Lekcje są ciekawe, zresztą nie tylko one. Mury tej szkoły kryją wiele tajemnic… Jest już późno. Musisz nabrać sił przed jutrzejszymi zajęciami. - Oznajmiła z entuzjazmem.
Pokiwałam głową przyznając jej rację. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w wygodną piżamę i położyłam się do łóżka. Zmęczona dzisiejszymi wrażeniami zasnęłam po kilku minutach.


<Minori?>

Coś wam się nie rozkręca :'D - Aru

Od Saya- C.D Minori

Zaśmiałem się trochę nerwowo, z takim samym odczuciem przeczesałem włosy.
- Naturze, ta... - mruknąłem cicho - Koniec na pewno, nie z tą raną... Ja się wyleczyłem, ale ty chyba nie potrafisz tak szybko, nie? Nie miałem okazji zgłębić wiedzy o demonach...
Kłamałem. Wiedziałem więcej, niż sądziła, ale chciałem podtrzymać rozmowę...
Kiwnęła głową.
- Trochę mi zajmie, ale zdarzało mi się mieć gorsze rany, z których wylizywałam się o wiele szybciej, niż ludzie, więc to też szybko się zagoi.
- Ale pójdziemy do Willisa.
- Co?
- Willisa. Thomas Willis. Jest naszym szkolnym lekarzem - wyjaśniłem. Powiedziała mi o tym Sandra - z otwartą złośliwością - jakby cokolwiek się stało. Jakby to przewidziała... w sumie mogła. Na pewno zna smak krwi camini, wie, jaki jest kuszący.
- Nie potrzebuję lekarza.
- Ale potrzebujesz porządnych opatrunków, a nie tego czegoś,co sobie zrobiłaś - wskazałem jej brzuch.
<Minori?>
Nie będę prowadzić dyskusji Saya i Minori, jeśli nie wiem, co Minori ma do powiedzenia xD

Od Minori - C.D Diany

Ziewnęłam, rozglądając się po długim korytarzu. Nudziło mnie to czekanie. Z wielką chęcią porobiłabym coś innego, na przykład przebrała się z tej spódnicy w coś wygodniejszego. Z nudów zaczęłam nawet nucić, jednak szybko przestałam, słysząc zbliżające się kroki. Kiedy kroki się zatrzymały, popatrzyłam w ich stronę i ujrzałam dziewczynę. Była wysoka, miała długie falowane, brązowe włosy i ciemne oczy, które przygladały mi się ze zdziwieniem. Czuć było od niej... zwierzęciem. Nie wiedziałam, którym konkretnie. Czyli była zmiennokształtnym. Lub wilkołakiem, chociaż na to nic nie wskazywało. Ale niby co miałoby wskazywać na to, że ktoś jest wilkołakiem? Nie było się tego pewnym, dopóki ten ktoś Ci tego nie potwierdził. Albo na twoich oczach nie przemienił się w wilka. Inna sprawa, gdy jest się wampirem, one czują zapach krwi, więc od razu rozpoznają kto jest kim. Niestety ja takiej zdolności nie posiadam.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że nadal obie milczymy. Potrząsnęłam głową, karcąc się w myślach. Wyciągnęłam rękę w stronę dziewczyny z szerokim uśmiechem.
- Hey. Jestem Minori... - ugryzłam się w język, by nie powiedzieć na końcu 'n'. Muszę się w końcu nauczyć przedstawiać imieniem, a nie ksywką. - Zdaję się, że jesteś nową współlokatorką - popatrzyłam na kluczyk z numerkiem. - Dwa? Ale my mieszkamy w jedynce, w dwójce mieszka Alex. - zastanowiłam się przez chwilę - Nadal nie wiem co facet robi w damskim akademiku. Ale gdzie ja mam głowę? Nawet nie wiem jak masz na imię - uśmiechnęłam się lekko.
- Diana - w jej głosie nie było słychać uprzejmości, jednak nie bardzo zwróciłam na to uwagę. - Masz uszy i ogon. - wskazała na mnie palcem. Zaśmiałam sie, otwierając drzwi do pokoju.
- Tak, masz rację. Kluczyk wymienimy jutro rano, jeśli nie robi Ci to różnicy? - rozglądnęłam się po pokoju. Lin pewnie siedziała w bibliotece, trzeba będzie ją potem złapać. - Ostatnie wolne łóżko to to środkowe, chyba Ci to nie przeszkadza? - popatrzyłam na Dianę zaciekawiona. Łóżka stały obok siebie, pod jedną ścianą, odgrodzone tylko mocnymi szafkami.
- Raczej nie.
- Gdybyś chciała się zamienić to mów, może coś wykombinujemy - posłałam jej serdeczny uśmiech. Podeszłam do swojego łóżka, które stało najbliżej okna i zabrałam z niego jedno jabłko. - Pewnie jesteś zmęczona, więc nie będę Cię zadręczać. Gdybyś czegoś potrzebowała to po prostu mów, pytaj. A i jeszcze jedno. Częstuj się, jeśli masz ochotę - wskazałam na sterte jabłek na pościeli.

Diana?
Wybacz, nie bardzo jeszcze wiem jak operować Twoją postacią ^ ^'

środa, 13 lipca 2016

Od Diany

Zbliżał się wieczór, gdy trzymając w rękach małą, skórzaną torbę rozejrzałam się dookoła. Akademię otaczał piękny, mocno zalesiony park. Korony drzew nie przepuszczały blasku słońca, wszędzie panował półmrok. Zapewne park został stworzony specjalnie dla wampirów, niemogących przebywać w świetle dziennym. Przeniosłam wzrok na brukowaną, porośniętą już trawą drogę. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę Akademii Tenebris.
***
Szłam około 20 minut. W końcu ujrzałam trzy potężne budynki. Główna, środkowa część była trzypiętrowa i posiadała kilka wieżyczek, raz mniejszych, raz większych. Dach pokrywała brązowe dachówka, ściany miały kolor ciepłego beżu. Duże, przejrzyste okna zostały umieszczone w równych odstępach. Kilka było zasłoniętych. Do budynku prowadziły brązowe, marmurowe schody z drewnianą, chyba dębową poręczą. Po ich bokach rosły krzaki dzikiej róży rozsiewające  wokół piękny, słodki zapach. 
Weszłam do środka, gdzie czekał na mnie sam Dyrektor. Ubrany był w czerwony strój i długi, spiczasty kapelusz. Uśmiechał się przyjaźnie.
- Witaj w naszej Akademii! Wiem, że musiałaś przebyć długą drogę, więc nie będę cię męczył. Tu są klucze do twojego pokoju. - To mówiąc podał jej mały, srebrny kluczyk. - Będziesz mieszkać z Lin i Minori. Miłe dziewczyny, na pewno się dogadacie…

Gdy Dyrektor przedstawił mi plan lekcji i ogólne zasady ruszyłam do pokoju numer 2. Po drodze podziwiałam piękne obrazy, fantazyjne rośliny i najróżniejsze rzeźby rozmieszczone w całej szkole. Wkroczyłam na korytarz prowadzący do mojego nowego pokoju, gdzie zobaczyłam dziwną dziewczynę. Stała oparta o ścianę. Miała krótkie niebieskie włosy, lecz nie to najbardziej mnie zdziwiło. Dziewczyna posiadała parę kocich uszu tego samego koloru co włosy oraz długi ogon. Przez dłuższą chwilę przypatrywałam się jej dokładniej. Właśnie wtedy przedstawicielka camini spojrzała prosto w moje ciemne oczy.
<Minori?>

Od Minori - C.D Saya

Odetchnęłam spokojnie, kiedy chłopak wybiegł z sali. Błyskawicznie opatrzyłam sobie ranę na brzuchu i narzuciłam na ramiona płaszcz. Nie powiem, żebym była zupełnie spokojna, po tym co się stało. Jednak starałam się o tym nie myśleć. I tak bym do niczego nie doszła, ponieważ powód tego ataku, był znany tylko wampirowi. Zresztą nie byłam pewna, czy chciałabym go znać. Zebrałam z ziemi broń i złożyłam w jednym miejscu. Popatrzyłam na ostrze kosy, w którym odbijała się moja twarz. Kosa nie była zupełnie gładka i miała na sobie wiele smug, więc odbicie było bardzo rozmazane. Położyłam po sobie uszy i smutno popatrzyłam na zdeformowane odbicie. Po chwili usłyszałam głos Saya, więc potrząsnęłam głową i powróciła do dobrego humoru.
- Jasne - powiedziałam to na tyle głośno, by chłopak za drzwiami mógł to usłyszeć. Wszedł spokojnie, chociaż dało się zauważyć, że jest przejęty tym co się wcześniej tutaj stało. Popatrzylam na niego zaciekawiona, ponieważ trzymał co w jednej ręce.
- Przyniosłem Ci koszulkę. Chciałem wziąć twoją, ale nie wiedziałbym, które rzeczy należą do ciebie, więc... - wyciągnął do mnie dłoń ze złożoną bluzką - Proszę.
- To ja... - gestem ręki wskazałam za filar, za którym zaraz się schowałam i szybko założyłam trochę za dużą bluzkę. - Dziękuję Ci bardzo - uśmiechnęłam się serdecznie do wampira.
- Nie ma za co. Chciałabym Cię przeprosić... - zaczął, jednak ja przerwałam mu szybko.
- Nie masz za co. To też moja wina... Poza tym, wiem jak ciężko jest sprzeciwić się naturze. Sama czasem mam z tym duże problemy - zaśmiałam się, łapiąc jedną ręką za tył głowy. - To co teraz? Chyba koniec treningu, co?

Say?

Nie mam pojęcia co dalej xd

Gdy zamkniesz oczy, będzie już za późno…



Imię: Diana
Nazwisko: Calvino
Płeć: Kobieta
Rasa: Zmiennokształtny
Wiek: 36 lat
Wygląd: Diana jest wysoka i szczupła, choć posiada lekkie krągłości. Ma długie, lekko falowane ciemnobrązowe włosy, które zazwyczaj opadają swobodnie na ramiona dziewczyny.  Utrzymuje prostą postawę, nie garbi się. Jej oczy są ciemne, a spojrzenie jest zdecydowane i wyniosłe, co może przedstawiać zmiennokształtną jako zbyt pewną siebie, choć wcale taka nie jest. Dziewczyna ma jasną karnację i ciemnoróżowe usta. Jest piękna oraz rozsiewa wokół siebie tajemniczą aurę.
Zdolność: Przemiana w śnieżną panterę
Charakter: Zmiennokształtna może wydawać się bezuczuciowa i podła, lecz to tylko pierwsze wrażenie. Diana jest po prostu bardzo szczera. Zawsze mówi to, co myśli. Właśnie dlatego większość ludzi jej unika. Nie przeszkadza jej to. Dziewczyna jest inteligenta, rozważna oraz stanowcza. Uwielbia wspinać się na drzewa i spacerować po lesie pogrążona w myślach. Dzięki swojej zwierzęcej postaci i wielu latach ćwiczeń porusza się bezszelestnie oraz jest bardzo zwinna.
Historia: Dziewczyna urodziła się w Hiszpanii, lecz Hiszpanką jest tylko w połowie. Jej matka nigdy nie zdradziła, skąd pochodzi. Gdy Diana skończyła 28 lat jej rodzice po prostu zniknęli.  Policja nie potrafiła tego wyjaśnić . W końcu postanowiono umieścić Dianę w rodzinie zastępczej, gdyż nie posiadała żadnych krewnych. Wtedy zmiennokształtna uciekła. Przez kilka lat żyła na własną rękę, aż trafiła do Akademii.
Rodzina: Matka Laura i ojciec Artur – zaginęli
Klasa: 1
Pokój: 1
Partner: Nie posiada
Właściciel: Ulasinna
Kontakt: Ulasinna@gmail.com



Od Say - C.D Minori

- Ałaaaaa - jęknąłem, zwijając się na ziemi i przyciskając ręce do brzucha - To boliii!
- Ma boleć! - rzuciła zdyszana. Cholera, powinienem był jednak wyjść, camini ma zbyt kuszącą krew, do cholery! Dobrze,że strzeliła, nie winił jej za to. Gdyby ją ugryzł,źle by się to dla niego skończyło. Zaraz po przyjeździe Sandra dosadnie wyjaśniła konsekwencje zaatakowania innego ucznia w celach żywieniowych i nie spodobały mi się. Na szczęście... ból przywrócił mi świadomość.
- Ale nabój mógł chociaż przejść na wylot! - wyjęczałem, czując, jak zrastająca się rana cofa srebrny pocisk - To mniej bolesne!
Po kilku sekundach wypadł mi na dłoń. Dalej leżąc na boku, wytarłem go w i tak zakrwawioną koszulkę i schowałem do kieszeni spodni. Potem usiadłem i spojrzałem na skuloną pod ścianą camini. Czarną koszulką zakrywała stanik, więc błyskawicznie odwróciłem wzrok zarumieniony.
- Zaraz wrócę - wydusiłem i wampirzym tempem uciekłem z sali. W ciągu kilkunastu sekund znalazłem się w łazience swojego pokoju, gdzie za lustrem ukryte były torebki krwi. Wypiłem dwie z nich, dla poprawienia kontroli i z faktu postrzelenia srebrnym pociskiem. Wyjąłem nabój z kieszeni, opłukałem go i postawiłem na szafce nocnej obok łóżka. Niech ze mną zostanie. Będzie mi przypominać, jak łatwo tracę kontrolę i że jednak nie bez powodu tu trafiłem. Wyjąłem z szafy t-shirt, w który się przebrałem, i drugi, czarny, który zamierzałem dać Minori. Poszedłbym do jej akademika i wziął jej własny, ale pewnie pokój ma zamknięty, poza tym współlokatorki i nie wiem, które ubrania są jej... Westchnąłem. Naprawdę muszę się ogarnąć.
Już wolniejszym tempem wróciłem na salę, by dziewczyna zdążyła dokończyć opatrywanie, ale zatrzymałem się w progu dla pewności i spytałem:
- Mogę wejść?
Nie musiałem krzyczeń, mój głos poniósł się echem po wielkiej sali.

wtorek, 12 lipca 2016

Od Alex - C.D Lin

Próbuje mnie wciągnąć w coś niebezpiecznego... Iluzja, ukryje brak książki jej iluzjonistyczną podróbką? Hipnoza? Dyrektora ciężko będzie zahipnotyzować, czy raczej w ogóle, ale jakby pojawiła się zahipnotyzowana osoba, robiąca chaos w akademii, to dyrektor mógłby być dość zajęty, i musiałby opuścić gabinet... a jeśli nie - chronokineza mogłaby pomóc. Ciekawe, jak bardzo moje przemyślenia różnią się od niej, może myślimy podobnie...? I ciekawe, czy się we mnie zakocha? (XD) To by było trochę śmieszne i tragiczne... powstrzymałam rozbawiony uśmiech.
- To twój pomysł - powiedziałam otwarcie - Jeśli coś pójdzie nie tak, pierwszą opcją jest to, ze mnie zahipnotyzowałaś, bym ci pomógł. Bo chronokineza może być przydatna, wiem,ze zdajesz sobie z tego sprawę, nie bez powodu chcesz mnie wciągnąć. Nie sądzę, bym mógł się dowiedzieć czegoś nieodpowiedniego o mojej mocy, chociaż przyznaję, ze jestem ciekaw, czy coś tam jest. Pasuje ci taki układ?
<Lin?>
Wybacz, że krótko, ale jest 21:30, a o tej godzinie muszę odłożyć kompa :/ (taka umowa z rodzicami, kij z tym, że mam 18 lat xD). Pozatym nie mogę napisać za ciebie, że się zgadzasz na układ, by Alex pozostała niewinna, bo może się nie zgadzasz xD Ale wiesz, od razu zajarzyłam,że hipnoza do planu jest xD (wiem, żadne osiągnięcie).

Od Lin - C.D Alex

Tego się obawiałam. Miałam nadzieję, że księgi będą ukryte gdzieś na najwyższych półkach albo w archiwach. U dyrektora są cały czas pod obserwacją. Musiałabym zacząć się podlizywać dyrektorowi, by potem móc o nie zapytać.
Nagle wpadłam na genialny pomysł. Bez słowa wstałam od stołu i podeszłam do bibliotekarza.
- Poproszę tę książkę.- podałam wstęp do iluzji. Obróciłam się. Chłopak nadal stał na swoim miejscu i dziwnie się na mnie patrzył.- A i jeszcze, czy jest książka o hipnozie?
- Tak, oczywiście.- bibliotekarz podszedł do najbliższej szafki i wyciągną z niej grubą, ciemnofioletową księgę.- Nazwisko?
- Lin Alle.- wzięłam tom i ruszyłam w kierunku wyjścia. Obróciłam się. Alex podążał za mną.
- Co ty kombinujesz?
- Mylisz, że w tym małym tomiku- wskazałam na książkę, którą dalej trzymał w ręce- znajduję się cała wiedza na temat chronokinezy? Wydaje mi się, że została schowana przed uczniami. A gdzie? Tam, gdzie zakazana magia. Mógłbyś się wszystkiego nauczyć i opanować do perfekcji, gdybyś miał księgę o tym. Mam plan.- powiedziałam lekko się uśmiechając- Zdradzę ci go nie długo. Nie na początek znajomości.- zacytowałam jego słowa, przez co on delikatnie się uśmiechną. Na to przynajmniej wyglądało…- Wchodzisz w to?

<Alex? Toczy się niebezpieczna gra.> <- jak zawsze w Akademii (Aru)

Z czarną magią jest inaczej niż ze śliną. Jeśli zapytasz osobę o ślinę, ta uzna, że jesteś walnięty ( w dobrym i złym znaczeniu). Jeżeli zapytasz o zakazaną magię, osoba będzie miała cię na oku, uzna za mordercę/zabójcę/kogoś_niebezpiecznego, lub po prostu zacznie uciekać z krzykiem. Tak przynajmniej mi się wydaje… ;) - Luna

Nie wkręcaj Alex w coś złego ;-; XD - Aru

Od Minori - C.D Saya

Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem.
- Jak dla mnie możesz się tylko odwrócić - zaczęłam rozpinać zapięcia, które przytrzymywały napierśnik. Po chwili całą salę wypełnił brzęk metalu, który uderzył w podłogę. Szybkim ruchem ściągnęłam z siebie płaszcz i rzuciłam obok napierśnika. Spojrzałam na zakrwawioną bluzkę, chociaż na czarnym materiale ciężko było się dopatrzeć krwi. Zerknęłam kątem oka w tył, by upewnić się, że Say jest odwrócony. Westchnęłam cicho i ściągnęłam bluzkę, po czym wsunęłam ją między kolana. Sięgnęłam na materac po buteleczkę z wodą utlenioną, gdy nagle potężna siła pchnęła mnie na ścianę. Początkowo zostałam do niej przyciśnięta twarzą, więc niewiele widziałam. Kiedy jednak mój napastnik odwrócił mnie do siebie przodem, z przerażeniem zobaczyłam przed sobą Saya. Jednak nie był to ten sam miły chłopak o przyjemnych dla oka złotych oczach. Jego wygląd, mimika zmieniły się zupełnie. Wydawał się nie być sobą. Słyszałam kiedyś, że wampiry zmieniają się, kiedy są głodne, ale nie podejrzewałam, że w takim stopniu. Szarpnęłam się najmocniej jak umiałam, ale na nic. Głupotą byłoby myśleć, że mam jakiekolwiek szanse z siłą wampira.
- Say! - wrzasnęłam na całe gardło, nadal się szarpiąc. Na uwolnienie się nie mam co liczyć, jednak może chłopak oprzytomnieje w czas? Ręce wampira zacisnęły się mocniej na moich ramionach. Cholera, teraz to już w ogóle nie mogę się ruszać. Mimo wszystko spróbowałam się szarpnąć. Na nic. Chociaż... przez przypadek dotknęłam palcami czegoś metalowego. Przecież mam jeszcze broń palną! Zupełnie o niej zapomniałam w tym wszystkim. To był naprawdę mały kaliber, a pociski były... no cóż. Nie można było wiele oczekiwać od czegoś co nosiłam praktycznie miedzy nogami. (Jak to brzmi XD) Palcami jednej ręki udało mi się wydobyć pistolet i obrócić lufą w stronę chłopaka. Popatrzyłam w żółte oczy i pociągnęłam za spust. Po sali rozszedł się huk i zapanowała cisza. Korzystając z okazji, że uścisk Saya zmalał, odepchnęłam to najpierw rękami, a następnie kopnęłam mocno w brzuch. Chłopak poleciał w tył, a ja przyglądałam mu się uważnie, próbując uspokoić oddech. Nigdy więcej czegoś takiego. Cholera, nigdy więcej.

Say?
Żeby nie było nudno XD postaraj się naskrobać coś dłuższego ;3

Od Saya - C.D Minori

Krew... zdecydowanie lepsza od zmiennokształtnych, lepsza od ludzkiej, a co z magami? Lepsza od magicznej? Ściągnąłem dziewczynę z powrotem, czując, że moje oczy robią się jaśniejsze, jak to zazwyczaj, gdy czuję pragnienie. Ale piłem przecież, ten trening mnie tak zmęczył?! Cholera... Spojrzałem na brzuch dziewczyny, po czym zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby, by powstrzymać wydłużające się kły. Nie może zobaczyć oczu. Ani kłów. Ale oczy są nawet straszniejsze od kłów. Widziałem kiedyś się w lustrze, jak wyglądałem spragniony. Oczy wręcz się świecą na żółto. Nie jest to te złoto, które widzą wszyscy na co dzień. To okropna, przerażająca żółć.
- Say? - odezwała się niepewnie camini - Coś się stało?
- Nie, nic, nic... Znaczy tak! - otworzyłem oczy, wiedząc, że kolor już się poprawił i są normalniejsze - Stało się zranienie! - uśmiechnąłem się szeroko, ale zaraz potem przestałem się uśmiechać - To nie powód do śmiechu. Trzeba to oczyścić i zabandażować albo zakleić. Gdzie jest apteczka?
Zlustrowałem ściany pomieszczenia, aż zauważyłem na ścianę skrzynkę z czerwonym krzyżem. Błyskawicznie ja wziąłem i wyciągnąłem potrzebne rzeczy.
- Sama się umiem... - zaczęła Minori, ale jej przerwałem.
- Ja cię zraniłem, więc to moje zadanie - powiedziałem, odkorkowując butelkę z wodą utlenioną, a oczami szukając gazy, którą mógłbym zmoczyć... a potem znieruchomiałem - Z drugiej strony to całkiem wysoko ciąłem, musiałabyś zdjąć koszulkę, więc może jednak sobie wyjdę i sama się opatrzysz... - odwróciłem wzrok speszony.
<Minori? xD>
Ty zły człowieku,znasz Saya a tyle dobrze, ze wiedziałaś, o co mi chodzi XD

Od Alex - C.D Lin

- Mooooże nie tak na początku znajomości - odparłam ostrożnie. Z dna można wyczytać płeć, wiek, moce... wszystko. Nawet nie wiem, jak wiele. I ile z tego może mi zaszkodzić - Może trochę później. Rozumiesz, nie chcę, żebyś mnie sklonowała albo podebrała moc... masz swoją! - wskazałam ją palcem oskarżycielsko, obracając moją wypowiedź w stronę bardziej żartobliwą.
Kiwnęła głową.
- Rozumiem. Ale bibliotekarza lepiej nie pytać o zakazaną magię, nie sądzisz?
- Eeee... w sumie racja - podrapałam się w głowę, udając zakłopotanie. Jasne, że lepiej nie pytać. Sprawdzałam jej reakcję na taką propozycję - Ale mogę ci pomóc szukać, prócz tych dwóch tomików nie mam zbytniego zajęcia. Aczkolwiek nie sądzę, by w bibliotece szkolnej... przepraszam, akademickiej, była zakazana magia. Nie bez powodu jest zakazana. Już prędzej... - w moim oku pojawił się błysk, spojrzałam na nią figlarnie - ... w pokoju dyrektora.
<Lin?>
Pytałaś, co sądzę... generalnie dziwna osóbka. Ciężko mi powiedzieć, bo dalej niewiele o niej wiem. Sądzę, że łatwo komuś zaufa, na przykład Alex. Od tego, co teraz zrobisz, zależy, co o niej mogę sądzić. Jest bezpośrednia, spytała Alex o ślinę... XD Nie zdziwiłabym się, jakby bezpośrednio polazła do dyrektora i spytała o księgi zakazane XD



Miało się wczoraj wieczorem wysłać, ale internet mi się wyłączył w chwili wysyłania :/

Od Minori - C.D Saya

Uśmiechnęłam się pod nosem i minęłam chłopaka w drzwiach. Spojrzałam na strome schody prowadzące na dół, gdzie panowała totalna ciemność. Nawet ja, mając koci wzrok, niewiele tam widziałam. Say stanął koło mnie i popatrzył w dół.
- To co? Kroczymy ku ciemności! - zawołał, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. Powoli schodziliśmy na dół po dłuuuugich schodach. Kiedy już znaleźliśmy się na dole było naprawdę ciemno i chłodno.
- Ile metrów możemy być pod ziemią? - spytałam z ciekawości i zaczęłam rozglądać się za jakimś włącznikiem światła lub drzwiami.
- Ze 100 metrów? Strasznie długie były te schody - Say również się rozglądał. Nieco wkurzona postąpiłam krok w przód i w tym samym momencie na całej wielkiej sali rozbłysły światła. Warknęłam i zmrużyłam oczy.
- Po akademii z dyrektorem magiem można się było tego spodziewać, no nie? - mruknęłam i rozglądnęłam się po wnętrzu, kiedy już mój wzrok przywykł do jasnego światła. Sala była gigantyczna! Powierzchnię miała zbliżoną do budynku A. Była podzielona jakby na dwie części. Jedną ta po prawej była wyłożona materacami, na podłodze, ścianach i filarach podpierających. Drugą część pokrywały tylko pnie drzew, pocięte na dość grube paski. Najwyraźniej na tej części nawierzchnia była co jakiś czas wymieniana.
- No... To jesteśmy. - odparłam i oparłam się długim ostrzem o podłogę, które prawie natychmiast wbiło się w podłogę. Westchnęłam i wyciągnęłam kose z ziemi. Oparłam ją delikatnie na krótkim ostrzu, które kończyło rękojeść. Ogólnie cała kosa była zachowana w 'moich' klimatach. Podobnie jak łuk była delikatnie miętowa w kolorze i miała kilka ostrych 'zębów', tam gdzie kończyło się półtorametrowe ostrze.
- Zaczynamy? - spytał wampir, a ja tylko skinęłam głową i uniosłam kosę, gotową do ataku lub jego odparcia.
Po niecałych 30 minutach oboje byliśmy zupełnie wymęczeni, ale jednak zadowoleni z treningu, a którym nie udało się wyłonić zwycięzcy. Say był bardzo szybki, ale moje kocie uszy i 10 lat treningów nie poszły na marne. Oboje runęliśmy na materace po drugiej stronie filarów. Po krótkiej chwili ciszy, w której było słychać głównie mój niespokojny oddech, nagle wybuchłam śmiechem.
- A tobie co jest? - szatyn patrzył na mnie zdziwiony.
- Bo te... hahaha, no wiesz... haha, kawwłki drewna z podłogi, hahahah - nie byłam w stanie wytłumaczyć z czego się śmieje, jednak chłopak najwyraźniej załapał o czym mówię, bo przyłączył się do mnie. Kiedy już oboje się uspokoiliśmy, Say podniósł się i powiedział powoli.
- Ty też czujesz krew?
- Hm? - wciągnęłam powietrze do nosa. Faktycznie, w powietrzu było czuć krew. Spojrzałam na siebie i parsknęłam śmiechem.
- Nie wierzę, że nie zauważyłam, jak przeciąłeś mi brzuch. - zaśmiałam się, patrząc na czerwiejący strój.
- Co zrobiłem? - wyraźnie się tym przejął. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nic takiego. Rozcięcie wzdłuż brzucha, nic poważnego, naprawdę - podniosłam się i już chciałam odejść, kiedy Say złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem ma materac.
- Co... - mruknęłam, patrząc na chłopaka.
Say?
Nie chciało mi się opisywać walki xd pisanie z telefonu jest takie złeeeeeee D:

poniedziałek, 11 lipca 2016

Od Saya - C.D Minori

Poszedłem do pokoju, gdzie spod łóżka wyjąłem rapier o czarnej rękojeści i równie czarnej pochwie oraz wakizashi o tych samych barwach. Spokojnie przypiąłem bronie do pasa, po czym rozejrzałem się, mając wrażenie, że o czymś zapomniałem... wzruszyłem ramionami. Trudno. Kiedyś sobie przypomnę. Może. Wyszedłem przed budynek, gdzie Minori wymachiwała swoim ostrzem tak, że nie umiałem mu się przyjrzeć...
- Wiem! - krzyknąłem nagle, a ta spojrzała zaskoczona.
- Co?
- Przypomniałem sobie! - wyszczerzyłem się - Zaraz wracam.
Popędziłem do pokoju, znalazłem swój plecak i wydobyłem nóż motylkowy. O nim zapomniałem. Miałem go wydobyć zaraz po przybyciu, ale mi umknęło... Wróciłem do camini. Ta zerknęła na mnie, zaprzestając wymachiwania.
- Znasz jakieś miejsce? - uśmiechnęła się lekko, na co odpowiedziałem kiwnięciem.
- Słyszałem, że mają tu salę gimnastyczną, czy raczej treningową, przeznaczoną do walki białą bronią - powiedziałem - Obok też jest strzelnica, ale do broni palnej, nie łuku. Tylko trzeba znaleźć jakiegoś nauczyciela, żeby pokazał, gdzie to jest, bo nie miałem okazji tam trafić.
Rozejrzałem się. Gdzie można szukać nauczycieli? Usłyszałem szelest niedaleko.
- Tam ktoś jest! - zawołałem uradowany i pobiegłem ludzkim tempem, wyczuwając, jak Minori mnie goni - Panie profesooorzeeee! - wydarłem sięna widok zmierzającego do bloku głównego czarnowłosego mężczyzny. Ten spojrzał chłodno.
- Coś się pali, że tak krzyczysz? -spytał, gdy zatrzymałem się przed nim, a zaraz obok mnie dziewczyna.
- Nie, ale ja pałam chęcią walki! - uśmiechnąłem się szeroko - Gdzie jest sala treningowa?
- Na dole - wskazał spokojnie drzwi wejściowe do bloku.
- Dziękuję! - ruszyłem do środka, ale zatrzymałem się przed wejściem i otworzyłem drzwi - Wyżsi rangą i panie przodem.
<Minori?>
No przepraaaaszam :< Ale masz długą odpowiedź, wciągnęłam przy okazji Latresa. Jeśli zamierzasz opisać walkę, to zrób tak, żeby Say ją zranił troszkę :3 (poza tym salę teżmożesz opisać,pójdzie do realiów xD)

Od Lin - C.D Alex

W bibliotece nie znalazłam żadnych pożytecznych książek o czarnej magii. Jedna wymieniała rodzaje czarów, inna opowiadała o tym czemu jest taka straszna i zła. Nic pożytecznego.
 W końcu postanowiłam zgłębić wiedzę o iluzji.  Nie wiem po co, ale może się do czegoś przydać.
 Usiadłam przy stojącym niedaleko stoliku i zaczęłam czytać. Na początku były ostrzeżenia, że wszystko z tej księgi robimy na własną odpowiedzialność. Czyli co? Jak miałabym zabić kogoś iluzją? Stworzę potwory i będę nimi kogoś straszyć, aż ten dostanie zawału albo popełni samobójstwo? ,, Ej to nawet dobry pomysł. Zapiszę to do zeszytu… No tak, przecież nie mogę. Zapomniałam go zabrać z domu.
- Hej ponownie!- podniosłam głowę znad książki. Zobaczyłam Alexa stojącego koło mnie.- Co porabiasz?
- Czytam. - powiedziałam spokojnie, lekko się uśmiechając.
- A co?
- Książkę.- Uwielbiałam się tak droczyć. Wiem, że ludzi to denerwuje, ale i tak za każdym razem to robię.
 Chłopak popatrzył  na mnie z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że Alex też trzymał jakąś książkę. Na okładce był napis ,, Historia chronokinezy''. Niebezpieczna moc. Taka jak moja...
-  Wstęp do iluzji. Chciałam nauczyć się tej trudnej sztuki, ale mogę ją odłożyć na potem.- powiedziałam. - Może wiesz gdzie jest dział z zakazaną magią?- chłopak popatrzy na mnie zdziwiony.
- Ale zakazana magia jest... zakazana (masło maślane) i niebezpieczna!
- A chronokineza nie?- przerwałam chłopakowi i lekko się uśmiechnęłam.
- Ale nie jest zakazana. A właściwie, po co ci?
- Zawsze mnie ciekawiła, a teraz mam okazje, by się o niej więcej dowiedzieć. -skłamałam. Od dawna ją praktykuje, ale jeszcze za bardzo nie ufam chłopakowi. Może kiedy indziej...
- Nie, nic nie wiem o dziale z zakazaną magią. Raczej zapytaj bibliotekarza.
- Ok, a i jeszcze jedno.- wyjęłam z kamizelki małą próbówkę- Mogę trochę twojej śliny. - ten popatrzył na mnie jeszcze bardziej przerażony- Jeszcze nigdy nie spotkałam się z chronokinetykiem, więc chce wiedzieć skąd bierze się twoja nietypowa moc. To jak?- nie będę na niego naciskać, ale miło by było gdyby podał mi swoją próbówkę DNA...

-----------------------------------------------------------------------------------

Alex? Poznałeś lepiej Lin. Co o niej myślisz? - Luna
Odpiszę we własnym poście,t eraz nie mam zbyt czasu XD A imienia Alex nie odmieniamy z apostrofem (inna sprawa,ze nie odmieniamy w ogóle jakokobiecego, ale Lin tego nie wie xD ) - Aru

Od Minori - C.D Saya

Zaśmiałam sie pod nosem. Pytanie Saya można by zaliczyc do głupich pytań z serii 'Co robisz?' czy 'Śpisz już?'. Pokręciłam głową.
- Rzadko kiedy mam ją przy sobie.
- Więc chyba oboje musimy wrócić - uśmiechnął się szeroko. Cofnęłam się o krok, domyślając się co ten szeroki uśmiech może znaczyć.
- Skorzystam z własnych nóg, jeśli pozwolisz - uśmiechnęłam się lekko. Chłopak skinął głową i wspólnie ruszyliśmy w stronę akademi. Srebrne strzały grzechotały mi w kołczanie, miały sporo więcej luzu bez bambusowych koleżanek.
- Dlaczego powiedziałaś 'pseudo rodzice'?
- Nie są moimi rodzicami. Nawet nie próbowali się tak zachowywać. Bliższy niż oni był mi facet od dostarczania strzał. - wzruszyłam ramionami. Nigdy wcześniej nikomu o nich nie mówiłam i raczej nie miałam zamiaru się rozczulać nad tym tematem. - Tak czy inaczej, nie licz, że łatwo Ci pójdzie. Przez 10 lat trenowałam walkę wręcz i władanie szpadą. Znaczy kosą, w moim przypadku.
Wampir zaśmiał się rozbawiony.
- Jest coś czego nie trenowałaś?
Zastanowiłam się przez chwilę, po czym odparłam beztrosko.
- Nie. - zerknęłam na kolegę i wybuchłam śmiechem, widząc jego minę - Żartowałam. Jest wiele takich rzeczy, ale owszem, miałam zajęcia dodatkowe z niezliczonej ilości... umiejętności? Nie wiem jak to nazwać. Uczyłam się gotowania, śpiwu, gry na pianinie, gry na gitarze akustycznej, na skrzypcach, na perkusji, na gitarze elektrycznej... Różnego rodzaju tańca, rysowania... Nie mieli co robić z forsą, a że od 5 roku życia przestałam zachowywać się tak jak chcieli, postanowili zapełnić mi czas zajęciami dodatkowymi. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na budynek, a którym mieścił się mój pokój. - To widzimy się za chwilę - mruknęłam i ruszyłam w stronę drzwi do budynku B.

Say?
Powinnaś dostać karę za tak krótkie opowiadanie >< i za Minoruś też XD - Neko

Od Saya - C.D Minori

Pokręciłem głową, odmawiając.
- Najadłem się wcześniej, nie tylko jabłek. Teraz pora na moją wersję treningu, prawda? - wyszczerzyłem się, a ta skinęła, pożerając już drugą połówkę, której nie chciałem. Mogłem wziąć rapier albo bastard ze sobą, a tak to muszę wracać...
- Zostawiłem miecz w pokoju. A ty masz swoją kosę przy sobie... - zlustrowałem dla pewności, jakby wcześniej umknęła mi broń o długości półtorej metra - czy też w akademiku?
<Minoriś?>
Jeszcze krócej, niż miało być, ale nie wiem, co mam napisać, bo chyba przy sobie broni nie ma XD

Od Alex - C.D Lin

Powinnam zacząć uważać, bo wpadnę już na początku... zawróciłam i wróciłam do swojego pustego pokoju, po czym ogarnęłam się po treningu i poszłam poszukać podręczników o swojej mocy.
- D'dobry - powiedziałam do starszego pana, który siedział za biurkiem.
- Dzień dobry, Potrzebujesz pomocy? - spytał miłym głosem.
- Szukam książek o chronokinezie - uśmiechnęłam się, a ten uniósł brwi, słysząc nazwę.
- Jakieś na pewno są, ale raczej niewiele. To niespotykana i potężna moc... nie zrób nią komuś krzywdy. Albo sobie.
- Oczywiście, ze nie zrobię - przytaknęłam - Dlatego chce się nauczyć jej dobrze używać.
Mężcyzna zaprowadził mnie miedzy regały, gdzie wydobył gruby tomik.
- Tu jest rozdział... a gdzieś na tej półce jest historia tej mocy...
Chętnie bym pomogła, ale nie wiedziałam, czego szukać, więc po prostu przyglądałam się książkom. Przemknęły mi przed oczami takie nazwy, jak pirokineza, kriokineza, telepatia czy telekineza, te znajome, ale też kilka, których wcześniej nie spotkałam. To był regał poświęcony ludzkim zdolnościom...
- Tu jest! - wysunął dość cienki tomik i podał mi go - Jak się nazywasz? Muszę wpisać do komputera, że wypożyczyłaś.
- Alex Teehless - przedstawiłam się, a mężczyzna dał mi też drugą książkę i odszedł na swoje stanowisko. Gdy przypadkowo spojrzałam w bok, w szparę między górną krawędzią książek, a wyższą półką, zobaczyłam znajome brązowe włosy dziewczyny z akademika damskiego... muszę wyjaśnić sytuację, żeby nie zaczęła coś podejrzewać, a poza tym wartoby się z kimś zakumplować... Podeszłam do stolika, przy którym siedziała, zagłębiona w jakiejś lekturze, gdzie były różne znaczki, w tym runy, które umiałam czytać, ale teraz nie przyglądałam się.
- Hej ponownie! - uśmiechnęłam się, stając obok - Co porabiasz?
<Lin?>
Twojej postaci jeszcze nie do końca znam, więc nie bardzo wiem, co by zrobiła, dlatego zostawiam Ci w tym miejscu :3 - Aru

Od Lin - C.D Alex

,,Lin, nastaw się optymistycznie. Przecież to twoje marzenie. Nie możesz się teraz poddać.’’- próbowałam podnieść się na duchu. Byłam przerażona. Stres zjadł mnie w całości. Od dawna nie odczuwałam takich emocji.
 Właściwie to od roku nie odczuwałam żadnych emocji. To przez moje próby rzucania na siebie zaklęć obronnych. Kiedy ich używam, jestem jakby w szklanej bańce. Mało rzeczy do mnie dociera. Nie potrafię okazywać żadnych emocji. Czasem nie rozumiem, gdy ktoś chce coś do mnie powiedzieć. Te zaklęcia były moją mocą. Dawały mi przewagę w walce. Lecz od jakiegoś czasu czar przestał działać.
 Próbuje okazywać jak najmniej emocji. Z dnia na dzień robi się to coraz bardziej trudne. W najbliższym czasie będę musiała wznowić zaklęcie. Ale nie teraz. Jeszcze nie czas na to.
- Lin, dotarłyśmy. Lin, obudź się! Jesteśmy na miejscu.
 Popatrzyłam na stojącą przy mnie mamę. Bardzo trudno było mi ją opuszczać. Ale musiałam. To ja zadecydowałam, że chcę tu się uczyć. Podjęłam to decyzje i jej nie zmienię. Nie teraz.
 Kobieta podała mi torbę z moimi rzeczami i powiedziała:
- Pamiętaj, dzwoń do nas. Jak będą jakieś problemy, to będziemy mogli po ciebie przyjechać.- Mama wyglądała na bardzo smutną. Z jej brązowych oczu zaczęły spływać łzy. Przytuliłam się do niej.
- Wszystko będzie dobrze. Znasz mnie, poradzę sobie.
……………………………………………………………………………………
,,Klucze? Są. Dokument? Są. Plan lekcji? Jest. Książki? Są. No to o czym zapomniałam?!’’- rozmyślałam. Czegoś mi brakowało. Coś zostawiłam. Może dawną mnie? Zaklęcia, które było moim ,,opiekunem”? Rodziny?
 Zmierzałam w kierunku nowego pokoju. Postanowiłam, że od razu kiedy skończę się rozpakowywać, pójdę przejść się po wyspie. Może posiada ona jakieś sekrety, tajemnice. Szczególnie korciło mnie, żeby zobaczyć bibliotekę. Pewnie znajdują się tam jakieś pożyteczne księgi z zaklęciami, przepisy na eliksiry, historie…
 ,,O nie! Zapomniałam wziąć swój notatnik! Zostawiłam go w domu!’’- Miałam tam zapisane moje zaklęcie obronne, które znalazłam w jakiejś starej księdze. Było tam napisane, że czar jest zakazany. W tutejszej bibliotece, zapewne są same ,,porządne’’ książki z zaklęciami. - ,, Będę musiała przeżyć bez zeszytu. Zaklęcia z niego spróbuję odtworzyć z pamięci.’’
 Zorientowałam się, że weszłam już do budynku B. Zaczęłam się rozglądać. Korytarz był trochę za bardzo wystrojony. Na ścianach wisiały stare gobeliny i obrazy jakiś dam ubranych w eleganckie suknie. Wszystkie okna były zasłonięte jakimś czerwonym materiałem. Prawdopodobnie aksamitem. Korytarz oświetlały wielkie, ozdobne żyrandole. Dziwne. Wszystko było takie elegancki. Może jakiś czas temu była tu uroczystość.
 Już miałam otworzyć drzwi do pokoju numer jeden, kiedy zauważyłam chłopaka ubranego w niebieski dres. Szedł w stronę drzwi z wyrytym numerem dwa. Człowiek wyglądał na zmęczonego. Jego krótkie niebieskie włosy były całe mokre, a z twarzy spływał pot. Jednak coś w jego wyglądzie mi nie pasowało.
- Ekchem.- odkaszlnęłam próbując zwrócić na siebie jego uwagę.- Przepraszam, ale czy ty tu mieszkasz?  To nie jest akademia męska. Musiałeś się pomylić.
 Chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany. Następnie uśmiechną się tak jakby zrobił mi strasznie zabawny kawał. ,,O nie. Może on jest dziewczyną’’- pomyślałam.
- Co? No ten...- pewnie próbował znaleźć jakąś wymówkę. Wyglądał na zakłopotanego.
- Lin.- powiedziałam spokojnie.
- Co?
- Nazywam się Lin.
- Alex. – odpowiedział szybko. Zapanowała nieprzyjemna cisza.
-Do zobaczenia.- powiedziałam i weszłam do pokoju, widząc, jak chłopak zmierza ku wyjściu. Nie lubię wpychać nosa w nie swoje sprawy. Może w akademiku męskim nie było już miejsca. Może naprawdę to była dziewczyna, która naprawdę wygląda jak chłopak. Na razie mnie to nie obchodzi. Ważne żebym od tej istoty zwanej Alex pobrała próbkę śliny do przebadania. On jest człowiekiem, co zapewne oznacza, że posiada jakąś ciekawą moc. Inaczej pewnie by go tu nie było.
 Teraz moim celem było rozpakowanie się i przebadanie tutejszej biblioteki…
____________________

<Say? Alex? Minori? Kto chce, ten bierze.>
Przepraszam, że mnie nie był. Nie zobaczyłam, że T.A. już otwarta…- Luna

Co przepraszasz, jest otwarta chyba dwa dni XD Spokojnie XD Zaklepuję tą istotą zwaną Alex C.D - Aru

Od Minori - C.D Saya

Odwróciłam się do chłopaka z uśmiechem i zdjęłam łuk z ramienia.
- Większość z nich jest srebrna. - odparłam lekko, na co chłopak się skrzywił. - Ale mam też drewniane strzały - wycelowałam w wampira ostrzem, które połyskiwało w promieniach słońca.
- Drewniane? - zdziwił się, jednak widziałam, że uważnie mnie obserwuje. Powoli napięłam cięciwe i zmrużyłam oczy, wpatrując się w swój cel. Rozluźniłam palce, a strzała ze świstem pomknęła w stronę Saya i wbiła się w korę drzewa, przyszpilając to za koszulę. Opuściłam łuk i podeszłam do niego żwawym krokiem.
- Bambusowe, tak dokładnie. Robione na zamówienie - wyciągnęłam grot z drzewa i opuszkiem palca dotknęłam srebrnego ostrza. - Dostaje co miesiąc 100 sztuk. Dla porównania srebrnych dostaje 600 sztuk miesięcznie.
- Co miesiąc? Jak to możliwe?
- Pseudo rodzice załatwili mi dożywotnią umowę o te strzały. Jedyną osobą, któramoże ją zerwać, jestem ja. A jak narazie nie narzekam na to, że co miesiąc dostaje nowe strzały. - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na środek polany, którą ze wszystkich stron otaczał las. - Weź do ręki jabłko i po prostu biegaj do okoła polany. - powiedziałam, odwracając się do chłopaka - Nie mam zamiaru narażać Cię na działanie słońca.
Złotooki popatrzył na mnie nieco zdziwiony, jednak po krótkiej chwili się uśmiechnął.
- Możesz rzucać tymi jabłkami we mnie, do góry, do tyłu, możesz je nawet turlać. Rób z nimi co tylko chcesz.
Wampir skinął głową i zniknął. Dosłownie. Znaczy, wiem, że biegał gdzieś do okoła, jednak dla mnie był on zupełnie niewidoczny przy tej prędkości. Zastrzygłam uszami, napinając cięciwę, z przygotowaną do strzału drewnianą strzałą. Ponownie zastrzygłam uszami, słysząc cichy świst. Natychmiast odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i puściłam drewniany grot, który przepołowił w locie jabłko. Obie połówki owocu upadły pod moje nogi. Kolejny odgłos lecącego owocu-pocisku sprawił, że wygięłam się w tył, stojąc na jednej nodze. Drugą trzymałam w powietrzu, utrzymując w ten sposób równowagę. To co zrobiłam, przypominało typową jaskółkę, którą na lekcjach wychowania fizycznego nauczyciele kazali nam robić. Z tą różnicą, że moja 'jaskółka' patrzyła w niebo. Wyprostowałam się i puściłam kolejną strzałę w stronę zbliżających się szbko owoców. Jabłka-pociski znikały w szybkim tempie. Kiedy ostatni owoc zniknął spod drzewa, zamknęłam oczy i skupiłam się na cichym dźwięku, który Say wydawał przy bieganiu. Po dłuższej chwili otworzyłam oczy i w tym samym momencie puściłam cięciwę. Bambusowa strzała pomknęła przed siebie i wbiła się w jabłko, które szatyn trzymał w rękach. Zdziwiony zatrzymał się nagle i popatrzył na mnie z uznaniem. Opuściłam łuk i podbiegłam do wampira.
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się szeroko - Już dawno nie miałam takiego treningu. Połowę jabłka? - podsunęłam mu połowę owocu, który trzymałam ogonem. W drugiej połowie zatopiłam już kocie zęby.

Say?