piątek, 5 lutego 2016

Od Saya- C.D Haneko

Widziałem, jak bardzo Haneko nie ma ochoty jeść, ale Dyrektor miał rację. Po pierwsze, znowu ją ugryzłem, więc była osłabiona. Po drugie jej pożywieniem od jakiegoś czasu były same jabłka. A jabłka nie dostarczą jej potrzebnych wartości odżywczych...
Podziękowałem Dyrektorowi i wyciągnąłem dziewczynę na zewnątrz.
- Nic nie zjem- powiedziała, gdy tylko zamknęły się drzwi- Nie dam rady.
- Musisz, gatti- odparłem, nachylając się, by być na wysokości jej twarzy- Już wystarczy, że cię osłabiłem ugryzieniem... nie chcę, byś znowu zemdlała.
Pokiwała głową.
- Zabiorę cię do jakiejś świetnej restauracji, żebyś miała wybór i dobrą jakość. Coś na pewno zjesz- uśmiechnąłem się i rozłożyłem ramiona, zapraszając do uścisku. Spojrzała na mnie z żalem i zmęczeniem, ale przytuliła się. Oparłem brodę na jej głowie, czerpiąc radość z bliskości drobnego ciała. Szary pokój, nóż, zagrożenie związane z przeniesieniem do wspomnień? To nie ode mnie zależało, ale jakbym miał decydować, to nie narażałbym Neko... z drugiej strony, gdyby były to moje wspomnienia, to bez wahania przeniósłbym się.
- Chodź- oderwałem się od rozmyślań i zabrałem camini do miasta. W międzyczasie wypytałem, gdzie jest dobra restauracja i to tam ją prowadziłem.
<Haneko?>
Chcesz, to opisz restaurację czy coś... mi się wena skończyła =.=

Od Gabrieli- C.D Ticho (aka wszystkich)

To chwilę trwało, kiedy wszyscy opuścili salę. Jedynymi osobami, które pozostały na miejscu to ojciec i pan doktor. Dr. Wills od razu zerknął do mojej karty zdrowia, a ojciec siedział przy mnie i nad czymś myślał. Pewnie nad tym jak zacząć rozmowę.
- Panie Tepes – chwilę ciszy przerwał medyk, który spojrzał się na ojca.
- Tak, doktorze? - spytał trochę poddenerwowany.
- Jak panu mówiłem, pacjentka dochodzi już do zdrowia, lecz przez uszkodzoną krtań nie może na razie mówić. Przez około cztery miesiące – oznajmił trochę smutnym głosem. Świetnie... ten cały turek nieźle mnie załatwił. Nieźle. Po chwili doktorek kontynuował, grzebiąc coś w kieszeni – Dlatego dam jej coś co pozwoli jej się komunikować, przez ten czas – powiedział wyjmując z tylnej kieszonki kitla długopis, a podchodząc z szafki dał mi toner papieru.
- Dziękuję – odpowiedział tata i skinął głową dając znać doktorowi, że już może sobie iść. Po chwili uwaga ojca zwróciła się na mnie.
- Jak się czujesz? - to było pierwsze pytanie, które mi zadał. O samopoczuciu mogłam wiele powiedzieć. Niestety masę negatywnych rzeczy. Od razu wzięłam pierwszą kartkę papieru i zaczęłam pisać. Kiedy już zapisałam co chciałam, oddałam kartkę do przeczytania.
- „Bardzo źle... nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym”- przeczytał- Rozumiem. Podobno słyszałem plotki, że chciałaś się zabić... to prawda? - kolejne pytanie zadał smutnym tonem. Widząc jego minę, zrobiło mi się przykro. Po chwili zabrałam papier i zapisałam dwa słowa.
- „Niestety tak” ...
- Dlaczego? Co cię skłoniło do tego?
- „Moje życie okazało się jednym wielkim rozczarowaniem. Najpierw ktoś, kogo uważałeś za przyjaciela, wsadza ci nóż w plecy, potem jeszcze oskarżając cię o coś, czego nie zrobiłaś i traktują cię jak pospolitego przestępcę. Ja bym nawet muchy nie skrzywdziła. Przez to psychika mi siadła.”
- Hę... powiem ci tylko jedno. To, że jesteś wampirem, nie oznacza że jesteś wszechmocna. Każdy ma chwilę słabości. Nawet taki wiekowy wampir jak ja też ma... z tego co zauważyłaś – powiedział poważnym tonem głosu. Cóż... miał rację. Nikt nie jest wszechmocny. Każdy ma chwilę słabości, chodź każdy myślał inaczej. Po sekundzie odpisałam na jego słowa mądrości.
- „Przyznam ci rację... nikt nie jest”
- Hmm. Właśnie... mogę cię o coś spytać? - spytał zaniepokojony, a ja momentalnie się zdziwiłam. Jednakże skinęłam twierdząco. Chodź wyglądał na takiego, co chyba nie chciał jeszcze o to pytać. W końcu odezwał się - Say podobno twierdził, że zostałaś zaatakowana. Jeśli tak, to kto cię zaatakował? Powiesz mi? - spytał po chwili.
Przez moment wahałam się nad udzieleniem odpowiedzi. Skąd mogłam wiedzieć, że ta osoba była prawdziwa, gdy tamtego dnia byłam pod wpływem alkoholu? Chodź jak się zastanowić, to jest jedna rzecz, która mnie utwierdziła w przekonaniu, co do tożsamości mojego niedoszłego mordercy.
- „Dobrze, powiem ci... ale chyba mi nie uwierzysz” - po tym odpisaniu, ojciec podniósł brew i spojrzał na mnie jak na oszalałą.
Wtedy wzięłam drugą kartkę i zaczęłam rysować. Moje ruchy dłoni były bardzo dokładne i precyzyjne. A dzięki fotograficznej pamięci, mogłam z dokładnością narysować oblicze osobnika. Po paru chwilach oddałam obrazek, któremu ojciec chwilę się przyjrzał. Jego twarz skamieniała z szoku.
- Niemożliwe... jesteś pewna? - spytał. Ja zaś zdecydowanie kiwnęłam głową na potwierdzenie. Po czym dopisałam na kolejnej kartce.
- „Pamiętam jego ostatnie słowa, za nim mnie bydlak zostawił na pastę losu... („Pozdrów ode mnie matkę i braciszka”). A nikt z tego otoczenia nie wiedział o mamie i Ingerasie”.
- Cholera... niemożliwe. Przecież umarł 500 lat temu. Sam go zabiłem – oznajmił osłupiały, po czym wstał. Zdziwiona zbliżyłam się do niego i złapałam go za nadgarstek. Tatuś spojrzał na mnie i pogłaskał po głowie. Tak jak kiedyś, gdy byłam małym dzieckiem.
- Muszę coś załatwić. Niedługo cię odwiedzę... - powiedział z lekkim uśmieszkiem i schylił się, aby dać mi całusa w policzek. Po czym dodał na odchodnym – Czy chcesz, pogadać z Sayem? - od razu wzięłam kartkę i napisałam szybko. Jednak to było trudne pytanie, ponieważ miałam mieszane uczucia.
- „Sama nie wiem… ale jak chcę to niech wejdzie.”
- Okej. Przekaże mu. I według mnie, powinnaś się pogodzić... nie możesz wiecznie czuć do niego urazy, bo sprowadzi na ciebie jedynie cierpienie. Jak sama to zauważyłaś – to były jego ostatnie słowa, a potem opuścił salę segregacji. Ja zaś skuliłam się i oparłam się brodą o swoje kolana. Zastanawiając się nad tym co powiedział. Sama nie wiedziałam, co powiedzieć na ten temat.

<Say?>

Najwyższy czas zakopać topór wojennym... Takie jest moje zdanie. A ty jak uważasz Say? – Ivy

Ty wykopałaś, ja nie… więc to ty zakop ;) - Aru

Od Saya- C.D Argony

Nauczyciel objaśniał jakiś chwyt... wydawało mi się, że mogę go kojarzyć, ale nie wiedziałem, skąd. Jako człowiek nie miałem potrzeby uczyć się chwytów, a jako wampir wystarczyło, że użyłem swojej siły... zabawnie tu jest, uczą zwykłej samoobrony istoty, która nigdy nie będzie tego potrzebować... zamiast tego dla wampirów mogłyby być jakieś wyścigi, w których uczyłbym się szybciej biegać, miejąc konkurencję w postaci, na przykład, Gabrieli...
- Say, słuchasz mnie?- dotarło do mnie nagle głos nauczyciela.
- Tak!- odezwałem się, wyrwany z rozmyślań.
- Więc zapewne wiesz, z kim będziesz ćwiczył?
Zaciąłem się i rozejrzałem szybko, ale rozmieszczenie uczniów w żaden sposób mi nie pomógł, bo jeszcze nikt do nikogo nie dołączył. Mój wzrok padł na Argonę. Wydawała się jeszcze bardziej niezadowolona, niż przed lekcją. Pomyślałem, że znając przypadkowość, trafiłem na nią... ale wolałem nie palnąć głupoty, bo nauczyciel jeszcze bardziej by się zdenerwował...
- Następnym razem, jak nie posłuchasz, zostaniesz napastnikiem, gdy będę pokazywać- ostrzegł Latres- Jako że oboje się spóźniliście, będzie ćwiczyć razem, bo reszta się już dobrała.
Więc mogłem jednak zgadywać... odwróciłem się do dziewczyny, uśmiechając się uprzejmie.
- I po co robisz głupią minę?- spytała kwaśno.
- Uśmiech nazywasz głupią miną?- spojrzałem zaskoczony wrogością- Tylko się uśmiecham- wyszczerzyłem się. Wzrok Argony powędrował w stronę nauczyciela i wyczułem, że chyba powinienem się odwrócić...
- Jeszcze nie skończyłem, panie Aruccio- rozległ się surowy głos Latresa.
- Przepraszam?- spojrzałem przepraszająco. Ktoś tu mnie nie polubił...- Już siedzę cicho.
Spojrzał na mnie tak, że natychmiast postanowiłem naprawdę się nie odzywać. Nauczyciel wrócił do tłumaczenia chwytu. Spróbowałem zrozumieć, co mówi, ale, gdy skończył, i tak miałem nadzieję, że Argona mi pokaże bez wyżywania się na mnie...
- Zaczynajcie. Będę chodził i obserwował, jak wam idzie- Latres gestem nakazał nieznajomej dziewczynie wrócić do swojej pary. Podszedłem do mojej partnerki i uśmiechnąłem się znowu.
- Umiesz walczyć?
- Pewnie lepiej od ciebie- odparła, rozciągając mięśnie przedramion.
- Zapewne-kiwnąłem głową- Nigdy nie miałem potrzeby się uczyć samoobrony i choć mogę się obronić instynktownie, samych chwytów nie znam. Mogłabyś mnie nauczyć? Bo nauczyciel się chyba na mnie uwziął i nie chcę,żeby znowu zwrócił uwagę na mnie...
<Argono?>
Say taki ciapa ._. -Aru





czwartek, 4 lutego 2016

Od Haneko- C.D Saya

Podniosłam się gwałtownie, łapiąc duży haust powietrza. Pierwsze, co zobaczyłam to wielkie okno. Nadal byłam w gabinecie dyrektora…? Spojrzałam w bok i zobaczyłam kucającego Saya. Na jego twarzy malowała się ulga. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam maga, który z lekkim uśmiechem przyglądał mi się.
- W porządku? - zapytał, podnosząc się. Pokiwałam powoli głową.
- Cieszy mnie to. Naprawdę jestem taki straszny, że musiałaś aż zemdleć? - zaśmiał się. Położyłam po sobie uszy, czując jak zażenowanie maluje mi policzki na różowo. Poczułam, jak czyjeś palce zaciskają się na mojej dłoni. Podniosłam wzrok na Saya i uśmiechnęłam się słabo.
- Powiedz mi, Haneko. Jadłaś coś dzisiaj? - mężczyzna popatrzył na mnie poważnie zza biurka. Zastanowiłam się przez chwilę. Właściwie to nie przypominałam sobie, żebym coś jadła.
- Zdaje się, że nie… - mruknęłam - Chociaż nie pamiętam zbyt dobrze… Ah tak, jabłko. Wtedy jak byliśmy nad jeziorem… - popatrzyłam na wampira, który przytaknął.
- Możliwe też, że zemdlała z tego powodu lub jak powiedziałem wcześniej ze strachu lub nadmiernego stresu - powiedział do złotookiego. Mimowolnie opuściłam głowę. Wiedziałam, że to nie dlatego. Ani przez stres, czy strach… - No nic. Pójdziecie do miasta zjeść coś… W miarę normalnego - uśmiechnął się, a po chwili ciszy zwrócił się do mnie - Więc? Z czym przychodzisz do mnie dzisiaj, moja uszata koleżanko?
Natychmiast spuściłam wzrok. Po chwili zacisnęłam dłonie w pięści wkurzona na siebie. Im szybciej mu o tym wszystkim powiem, tym szybciej stąd wyjdę.
- Bo… Miałam coś jakby wizję. Może raczej wspomnienie… Sama nie wiem - opuściłam uszy i popatrzyłam na dyrektora - To był jakiś szary pokój… I nóż? Jakieś ostrze, które leciało w moją stronę… - wydałam z siebie coś pomiędzy westchnieniem i warknięciem - Sama już nie wiem.
Podciągnęłam nogi pod brodę i zamknęłam oczy. Co mógł poradzić mi stary mag, skoro ja sama nie byłam pewna tego, co widziałam? I czy w ogóle to widziałam.
- Bardziej możliwe, że to było jakieś wspomnienie - powiedział po dłuuugiej ciszy. Podniosłam powoli wzrok na maga nieco zdziwiona tym, co powiedział.
- Czyli, że nie zwariowałam…? - spytałam zanim zdążyłam pomyśleć. Mężczyzna zaśmiał się serdecznie.
- Bynajmniej. Podejdź tutaj - poprosił. Po krótkim wahaniu podeszłam do niego i niepewna, co zrobić, stanęłam wyprostowana jak struna. Mag przyglądnął mi się uważnie i zapytał - Chyba nie pamiętasz za wiele ze swojego dzieciństwa, hm? Może chciałabyś odzyskać wspomnienia, które zostały zapomniane? - nawet nie pozwolił mi odpowiedzieć na pierwsze pytanie. Popatrzyłam na niego oczami, w których powoli zbierały mi się łzy i pokiwałam głową. Dyrektor uśmiechnął się lekko i kazał na chwilę zamknąć oczy. Posłusznie wykonałam polecenie, starając się ogarnąć. Przez ostatnie dni płakałam więcej niż… przez ostatnie dwa lata. No… może rok. Ale to i tak było dużo. Za dużo. Zdecydowanie.
- A to ciekawe… - mruknął mag, a ja natychmiast otworzyłam oczy.
- Co takiego…? - spytałam cicho. Mężczyzna podrapał się po brodzie i powiedział, patrząc na Saya.
- Nie masz wspomnień. Po prostu ich nie posiadasz, tak jakby ktoś ci je usunął. Ja nic na to nie poradzę… - urwał nagle. Zmrużyłam oczy i przyjrzałam mu się uważniej.
- Ale?
- Ale mój stary znajomy zapewne umiałby. Mógłby cofnąć cię w czasie do miejsca, które sobie przypomniałaś. Ten szary pokój… - kontynuował dalej, tłumacząc, że w czasie cofnęłabym się tylko mentalnie, a ciałem pozostała w gabinecie.
- To takie cofnięcie się do wspomnień. Dosłownie. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo.
- Mianowicie? - ostry głos Saya przerwał dyrektorowi.
- Możliwe, że nie wszystko pójdzie po myśli i umysł Haneko lub jej psychika nieznacznie na tym ucierpią - skrzywił się lekko - Ale większe prawdopodobieństwo, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Jednakże to decyzja Haneko i ona sama musi o tym zdecydować - dwie pary oczu zwróciły się na mnie. Opuściłam głowę i uszy.
- Ale najpierw powinniście pójść coś zjeść. Say, bądź tak miły i zabierz naszą uszatą koleżankę gdzieś, gdzie będzie mogła zjeść porządny posiłek - poprosił z ciepłym uśmiechem. Już widzę, jak coś jem. Na samą myśl robiło mi się niedobrze.

<Say?>

Od Haneko- C.D Rose

Popatrzyłam w jasne zielone oczy z szerokim uśmiechem, co chyba trochę zdziwiło dziewczynę.
- W takim razie chodźmy - podniosłam się i żwawym krokiem wyszłam z pokoju. Na korytarzu zaczekałam na nową uczennicę. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. To było do przewidzenia już po słowach Dyrektora. Wzięłam głęboki oddech, sprawdzając czy w pobliżu nie ma któregoś z pozostałych uczniów. Rose wyszła z pokoju i zamknęła drzwi na kluczyk, a następnie popatrzyła na mnie z góry. Raju, ja naprawdę byłam taka niska?
- Więc to jest budynek B, czyli część żeńska. Faceci nie mają tu wstępu - mimowolnie uśmiechnęłam się, przypominając sobie, ile razy ta zasada została złamana przez chociażby Saya. Kto wie, kto jeszcze ją złamał…  - Po przeciwnej stronie jest budynek C, czyli część męska. Tam z kolei my nie możemy wchodzić, ale to chyba jest jasne - tłumaczyłam wychodząc z żeńskiej części akademii. Był słoneczny, ciepły dzień. Do lekcji pozostało jeszcze kilka godzin, więc postanowiłam najpierw pokazać rudowłosej akademię, a potem, ewentualnie tereny wokół niej. Powiedziałam to dziewczynie, jednak odpowiedzi nie uzyskałam. Mimo wszystko nie przejęłam się tym i zaprowadziłam ją do wnętrza budynku. Pokazałam jej to co najważniejsze, między innymi gabinet pana Tepesa i bibliotekę, do której oczywiście zajrzałyśmy.
- Nawet jeśli nie lubisz czytać, w co szczerze mówiąc wątpię, bo wyglądasz na inteligentną dziewczynę - mówiłam ściszonym głosem rozglądając się po nieco zaciemnionym pomieszczeniu - to warto tutaj wpadać, chociażby dla..
- Witam panienki - odezwał się ktoś za nami. Obydwie podskoczyłyśmy i obróciłyśmy się w powietrzu do bibliotekarza. Rose wyglądała na poirytowaną, natomiast ja odetchnęłam z ulgą. Zadziwiające było to, że mężczyzna wystraszył mnie już tyle razy i ja nadal się tego boję.
- Dzień dobry - powiedziałam, uśmiechając się przyjaźnie.
- Widzę, przybył do nas ktoś nowy - uśmiechnął się do zielonookiej delikatnie, jednak ta tylko prychnęła i odwróciła wzrok. Nieco zawiedziony staruszek popatrzył na mnie. Wzruszyłam ramionami i posłałam mu pocieszająco - przepraszający uśmiech.
- Zawsze można tu wpadać po adrenalinę - zażartowałam, kiedy znalazłyśmy się za wielkimi drzwiami - Tam dalej jest jeszcze coś na wzór skrzydła szpitalnego czy jakkolwiek inaczej chciałabyś to sobie nazwać. A teraz, masz może ochotę zwiedzić nieco terenów poza budynkiem? Park, jezioro, może trochę miasta? - zapytałam, uśmiechając się do niej lekko.

<Rose?>

Wybacz, ale jestem dziś przyćmiona. Miałam pomysł, ale wyleciał mi on zupełnie z głowy, wybacz mi :c - Neko

Od Saya- C.D Haneko

- Haneko!- powtórzyłem, z przerażeniem łapiąc camini, zanim uderzyła o ziemię- Haneko! Obudź się! Dyrektorze!- spojrzałem na niego- Niech pan pomoże!
Mężczyzna wstał i podszedł.
- Przenieś ją na kanapę- wskazał spory tapczan obok kominka. Bez trudu podniosłem dziewczynę i wykonałem polecenie. Byłem odrobinę spokojniejszy, bo po pierwszej panice usłyszałem bicie jej serca- i biło regularnie.
- Czemu zemdlała?- spytałem z niepokojem.
- Ze strachu lub stresu- odparł, siadając przy jej głowie. Dotknął jej skroni.
- Co pan robi?
- Pomagam jej- odparł z uśmiechem- W pewien sposób oczyszczam jej umysł ze złych myśli...
Patrzyłem zacascynowany. Miałem wrażenie, że widzę jakieś dziwne drgania powietrza pomiędzy palcami Dyrektora a skroniami camini, ale byłem pewny, że to tylko moja wyobraźnia.
- Kiedy się obudzi?
- Nie bój się tak. Za chwilkę.
Patrzyłem na nieprzytomną pełen niepokoju. Dlaczego miałem wrażenie, że przyczyną nie był tylko stres?
<Haneko?>
Wrażenie nie musi być prawdziwe ;3 - Aru

Od Haneko- C.D Saya

Uśmiechnęłam się, kładąc uszy po sobie. 
- Wiem… - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Chłopak uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę gabinetu dyrektora. Posłusznie poszłam za nim, chociaż czułam się, jakbym szła na egzekucję. Dobrze wiedziałam, że tylko dyrektor jest mi w stanie pomóc. Odzyskać wspomnienia, które utraciłam i wyjaśnić to, co miało miejsce nad jeziorem. Mimo wszystko nie byłam do końca pewna, czy chcę to wiedzieć. Do tej pory żyłam w błogiej nieświadomości i mogłam wymyślać sobie scenariusz przeszłości, jaki tylko chciałam. Pamiętam, że kiedyś snułam marzenia o tym, że pochodzę z zamku i tak naprawdę jestem księżniczką. Ile ja wtedy miałam lat? Siedem? Nie wiem nawet tego. Bez wspomnień nie jestem nawet w stanie zgadnąć ile mam lat, nie mówiąc o tym skąd pochodzę, czemu straciłam wspomnienia czy kim są moi rodzice. A pytań tego typu było multum i na żadne z nich nie potrafiłam odpowiedzieć. Zdawałoby się, że to tylko wspomnienia. Ale te tylko wspomnienia były częścią mnie, której nie miałam. Ale z drugiej strony… Czy to nie było ciekawsze? Nie wiedzieć o sobie wszystkiego? Przecież można było tworzyć tyle dróg, ścieżek, scenariuszy… Wyobraźnia miała pole do popisu, to na pewno. 
- Haneko? - usłyszałam ciepły głos dyrektora. Podniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Kiedy ja tutaj weszłam? Czy naprawdę tak pogrążyłam się w myślach, że nie zauważyłam, że przeszliśmy praktycznie pół akademii? Zerknęłam na Saya, który przyglądał mi się zmartwionymi oczyma. Uśmiechnęłam się delikatnie, chcąc go zapewnić, że wszystko jest w najlepszym porządku. 
- Może chcesz, żeby pan Aruccio opuścił pokój? - spytał spokojnie mag. Popatrzyłam na niego z lekkim przestrachem, jednak strach szybko zmienił się w zdziwienie. Dlaczego powiedział na Saya „pan”? 
- Wolałabym jednak, żeby Say przy tym był - odezwałam się cicho drżącym głosem. Dlaczego głos mi się trząsł? Przecież się nie bałam… Prawda? 
- Skoro takie jest twoje życzenie - skinął głową - Więc z czym do mnie przychodzisz?
- Ja… - urwałam, spuszczając wzrok. Naprawdę nie chciałam tego mówić. I to nie ze względu na to, że nie chciałam poznać swojej przeszłości, bo chciałam, ale… nawet nie potrafiłam wytłumaczyć swoich myśli. Gubiłam się w nich, nie byłam pewna czego chcę, a czego nie. Ranyyy, co się ze mną dzieje? 
- Haneko? - usłyszałam cichy głos Saya. Znowu mówił do mnie pełnym imieniem. Martwił się, tylko dlaczego? Przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku... Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. A może jednak nie? Usłyszałam jak wampir z przerażeniem krzyczy moje imię. Pełne imię. A potem nie słyszałam już nic. Nie czułam już nic. I widziałam tylko ciemność. 
  
<Say?>

Od Rose- C.D Haneko

Do mojego pokoju wcisnęła się jakaś dziewczyna trochę przypominająca kota. Była bardzo niska, jej zielone oko patrzyło się na mnie z dużym zaciekawieniem, a drugie miała zasłonięte włosami. Długie czarne włosy były związane w koński kitek. Słyszałam o rasie camini, ale, szczerze mówiąc, nigdy ich nie spotkałam. 
- Nie rozumiem, czemu chcesz coś o mnie wiedzieć- powiedziałam wściekła- Nie powinno obchodzić, kim jestem i co tutaj robię! A teraz się wynoś!
Brunetka patrzyła na mnie z szokiem w oczach.
- Nawet nie chcesz pozwiedzać Akademii?- zapytała niepewnie.
Spojrzałam na nią wściekle.
Chociaż… Każda wiedźma ma kota, prawda? (Jezu, co xD neko jest moja!- Aru)
Uśmiechnęłam się delikatnie, kucnęłam przy jej uchu i szepnęłam:
- Zgoda. Ale ostrzegam. Głupie pytanie, bądź fałszywy ruch... i spłoniesz- spojrzałam jej prosto w oczy.
<Haneko?>

Od Haneko- C.D Gabrieli

Patrzyłam na nią z szerokim uśmiechem. Naprawdę miała dobry głos. Oryginalny. Prawdę mówiąc, to spodziewałam się czegoś… Gorszego. Więc wampirzyca mnie zaskoczyła. Pozytywnie, rzecz jasna. 
- Masz ciekawy głos - powiedziałam, machając ogonem i zaśmiałam się - Ale nad krokami faktycznie mogłabyś trochę popracować. Nie mówię, że jest źle! - zawołałam, widząc spojrzenie, jakie mi posłała - Chodzi mi tylko o dynamikę. Ciekawa jestem, czy byłabyś w stanie nauczyć się układu… - popatrzyłam na Gabrielę w zamyśleniu. Szatynka posłała mi powątpiewające spojrzenie. 
- A ty jesteś jakąś znawczynią czy profesjonalistką? - spytała z nutką sarkazmu w głosie. (Wybacz, nie mogłam inaczej XD – Neko) 
- Oczywiście - powiedziałam z dumą i podniosłam się z łóżka. Popatrzyłam na wampirzycę i zaśmiałam się, widząc jej minę - A tak serio to profesjonalistką nie jestem, ale miałam przyjemność występować na scenie i być w szkolnej kapeli... czy jakkolwiek inaczej nazwać grupę dziewczyn, które tańczyły i śpiewały.
- Naprawdę? - dziewczyna trochę się tym zaciekawiła. Uśmiechnęłam się pod nosem i sięgnęłam do swojej szuflady, wyciągając z niej swój telefon. Rany, jak ja dawno go nie używałam… Właściwie od czasu wyjazdu do akademii. 
- Mogę? - wskazałam na głośniki. Gabriela skinęła głową i wzięła ode mnie telefon. Przez chwilę przyglądałam się, jak podpina mój telefon to tego ustrojstwa. Byłam pod wrażeniem, ponieważ sama czegoś takiego w życiu bym nie złożyła. 
- A grasz może na czymś? - zapytałam, szukając w telefonie odpowiedniego pliku. 
- W sumie to nie - szatynka wzruszyła ramionami - A ty grasz?
- Aha - przytaknęłam, odnajdując dość stare nagranie pośród całej masy innych- Na gitarze i kiedyś jeszcze umiałam na perkusji, ale chyba wyszłam z wprawy - zaśmiałam się - To jedna moich ulubionych piosenek z czasów, kiedy jeszcze występowałam. 
Pokój szybko wypełniły najpierw stłumione słowa piosenki z nagrania, a następnie mój śpiew. Starałam sobie też przypomnieć układ, jaki zawsze towarzysz tej piosence. Po paru pomylonych krokach udało mi się poprawnie go odtworzyć. W pewnym momencie złapałam zielonooką za rękę i pociągnęłam w swoją stronę. Przy refrenie, na hey, hey, hey zaczęłam ruszać biodrami w jedną i drugą stronę, wzrokiem, mimiką i gestami prosząc współlokatorkę, by też chociaż spróbowała. 
  
<Gabrielo?>
Mogę wparować tam, bo usłyszę muzykę?- Aru


środa, 3 lutego 2016

Od Argony cd. Say'a

  Tamten człowiek, którego spotkałam zaledwie wczoraj. Tamten człowiek... jest wuefistą. Zacisnęłam dłonie w pięści, a w kącikach moich ust dało się dostrzec wilcze zęby. To była tylko sekunda. w jednej chwili reakcja przestałą istnieć.
- Przepraszamy za spóźnienie - mruknęłam, spuszczając wzrok.
- Przebierzcie się i dołączcie szybko do zajęć. I zróbcie sobie sto pompek na dobry początek. - oznajmił, patrząc na nas surowo, po czym wrócił do tłumaczenia grupie jakiegoś podstawowego chwytu.
  Wzruszyłam ramionami i jednym ruchem ściągnęłam z siebie bluzę. Rzuciłam ją na ławkę. Pozostałam w moim specyficznym golfie i podeszłam do słuchających Latresa dziewczyn. Say dołączył do nas dopiero po chwili. Przebrał się najwyraźniej w jakiejś szatni, bo ubrany był zupełnie inaczej niż przed chwilą. W czarny dres i białą koszulkę, która odsłaniała muskularne ramiona. Już jako człowiek musiał być silny. Jak silny w takim razie jest jako wampir? Chyba na razie nie chciałam próbować tego na własnej skórze.
(Say?)

Od Haneko- C.D Rose

Wracałam z biblioteki, w końcu udało mi się oddać te książki, które pożyczyłam… no, dawno temu. Kiedy przechodziłam obok gabinetu dyrektora, drzwi otworzyły się nagle. Drgnęłam wystraszona i zamarłam na moment, a po chwili przeniosłam zdziwione spojrzenie na maga w czerwonym stroju. 
- Dobrze, że jesteś, Haneko - powiedział i schylił się w moją stronę - Mam do ciebie małą prośbę. Do akademii przybyła nowa uczennica. Rose Morgenstern. Chciałbym, żebyś jako pierwsza się z nią poznała - ściszył głos jeszcze bardziej, podając mi jeszcze parę informacji. Popatrzyłam na dyrektora, a po chwili uśmiechnęłam się szeroko i zasalutowałam mężczyźnie, dając do zrozumienia, że przyjmuję swego rodzaju misję. 
- Mieszka pod dwójką. Zgaduję, że siedzi w swoim pokoju - zaśmiał się z lekkim uśmiechem i zniknął za drzwiami. Rozglądnęłam się po korytarzu. Faktycznie w powietrzu unosił się delikatny zapach kogoś nowego. Jednak nie potrafiłam dopasować go do jakiejkolwiek… osoby? Rasy?... którą poznałam dotychczas. Nie do końca wiedziałam, jak nazwać takie… taką grupę osób, żeby nikogo nie urazić. Zastrzygłam uszami i zaczęłam nucić pod nosem. Skoro mieszkała pod dwójką, to tak czy siak musiałam wrócić do budynku B. Chwila… Była dziewczyną, więc nie było możliwości, by mieszkała w budynku C. Neko, nie załamuj samej siebie i pomyśl czasem. Pokręciłam głową, dusząc w sobie chęć śmiechu. Może skoczyłabym jeszcze po jabłko do parku…? Chociaż nie. Witanie nowej z owocem w ręku nie byłoby zbyt taktowne. Westchnęłam ciężko i weszłam do żeńskiej części akademii. Szybko też stanęłam przed drzwiami ze złotym numerkiem dwa. Zapukałam niezbyt głośno i czekałam, aż ktoś otworzy mi drzwi. Zaczęłam się zastanawiać czy wszystkie pokoje w akademii wyglądają tak samo i mają te okropne różowe ściany. Zastrzygłam uszami, słysząc za drzwiami jakiś pomruk poirytowania. Przekręciłam głowę w prawo i przyjrzałam się dziewczynie, która gwałtownie otworzyła mi drzwi. Miała długie, kręcone rude włosy i jasne zielone oczy. Przyjrzałam się jej uważnie zielonym okiem, ponieważ białe zasłaniała grzywka i nie miałam ochoty na razie go odsłaniać. Mimo, że złotooki namówił mnie do zaprzestania noszenia tej durnej opaski, nadal wstydziłam się swojego białego oka. 
- Obudziłaś mnie - warknęła z pogardą. Już po wyrazie jej twarzy można było się domyśleć, że nie jest w najlepszy nastroju. 
- Wybacz - powiedziałam, uśmiechając się przepraszająco. Wzięłam głębszy wdech. Tak, ten zapach na dole to była zdecydowanie ona - Widziałam, że przyjechał ktoś nowy i chciałam się przywitać. Jestem Haneko - wyciągnęłam do niej rękę z szerokim uśmiechem. Zielonooka zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem i odparła chłodno. 
- Rose, a teraz spadaj - syknęła i chciała zamknąć mi drzwi przed nosem, jednak zablokowałam je stopą. Syknęłam cicho z bólu. Blokowanie drzwi nagą nogą to nie był najlepszy pomysł. 
- Nie ładnie tak komuś zamykać drzwi przed nosem - powiedziałam, przemykając się do wnętrza pokoju Rose. Rozejrzałam się po nim. Tak, to były dokładnie te same różowe ściany, co u mnie. I ten sam rozkład łóżek… Chociaż tego można było się spodziewać. Odwróciłam się do rudowłosej, która wpatrywała się we mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Mimo to uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie - Widzę, że nie jesteś zadowolona z obecności tutaj, ale to jeszcze nie powód by mordować mnie wzrokiem - zaśmiałam się, machając ogonem. 
- A ty niby jesteś zadowolona? - syknęła przez zaciśnięte zęby. Na moment moje uszy bezwładnie opadły, a w żołądku poczułam ścisk. Jednak w ułamku sekundy się ogarnęłam i na moich ustach ponownie zagościł uśmiech.
- Wszystko da się lubić - powiedziałam, przechylając głowę w prawo - Może zaszczycisz mnie jakimiś faktami o sobie? - uśmiechnęłam się przyjaźnie i czekałam na odpowiedź Rose.


<Rose?>

Mam nadzieję, że nie obrazisz się za wproszenie się do pokoju ^ ^’ Ahm, i powiedz czy nie przesadziłam z zachowaniem Rose, jeśli tak to kłaniam się w pas z przeprosinami i następnym razem postaram się bardziej ją odwzorować :c – Neko

Haha, zachowanie Rose i pytanie Neko sugerują szybkikoniec fabuły XD Bądź taka miła i jej nie kończ ;D

Od Saya- C.D Haneko

Spojrzałem z niepokojem. Co wtedy zobaczyła, że się tak boi? Przytuliłem ją opiekuńczo z łagodnym uśmiechem.
- Dasz radę. Mogę iść z tobą,jeśli chcesz. I o ile dyrektor pozwoli...
- Pozwoli!- zapewniła- To moja sprawa, co widziałam i kto ma o tym widzieć. A ty możesz!
Zaśmiałem się cicho, a ta ścisnęła mnie mocno.
- Więc chodź, gatti- odparłem, puszczając ją... ale ona mnie dalej trzymała- Gatti...?
- Nie chcę tam iść!- powiedziała cicho, wyczułem, że jest bliska płaczu- Nie chcę, żeby ktokolwiek na razie o tym wiedział!
- Nie musimy teraz iść, wiesz? Vlad to zaproponował, a nie kazał, prawda?- wyszeptałem łagodnie. Pokręciła głową.
- Nie... i tak muszę tam pójść... przynajmniej będę miała to za sobą...
- Nie załamuj się- podniosłem jej głowę w górę, by na mnie spojrzała- Jezu, to zabrzmi tak bajkowo i dramatycznie...- zaśmiałem się słabo- Ale pamiętaj, że jestem z tobą.
<Haneko?>
I tobie wyjdzie długie, bo wizyta u Dyrka ;-;

Od Ticho- C.D Gabrieli (aka wszystkich)

Nie chciało mi się iść do szpitala. Poszedłem tam właściwie za tłumem i nalegającym Sayem. No i byłem ciekawy osoby, którą ostatnio widziałem jako małą dziewczynkę jeszcze za czasów ludzkich... na pewno mnie nie pamiętała, chociaż właściwie nie zmieniłem się z wyglądu... Gabriela wydawała się oszołomiona tym wszystkim, obecnością tylu uczniów. Gdy Vlad ostrożnie położył córkę na szpitalnym łóżku, ta spróbowała wstać, protestując, że nie chce tu dłużej być. Błyskawicznie przycisnąłem dziewczynę do materaca.
- Leż. Za niedługo będziesz mogła wstać.
Rzuciła mi zniecierpliwione spojrzenie, a potem odwróciła wzrok. Sekundę później spojrzała na Vlada.
- Chcę... pogadać... z tatą... samemu- wyszeptała przez uszkodzone gardło. Odsunąłem się. Vlad zerknął na mnie pytająco. Czy chcę zostać i też posłuchać? Pokręciłem ledwie zauważalnie głową. Nie, poczekam na zewnątrz.
- Okej!- Say klasnął w ręce w uśmiechem- Więc chodźmy! Dajcie znać, jak już skończycie, też chcę sobie porozmawiać!
Gabriela spojrzała na niego niepewnie, ale ten tego nie zauważył. Z tego, co słyszałem, to ostatnio ich relacje były nienajlepsze... czy Gabriela teraz sądzi coś innego? Chce go przeprosić, opieprzyć za pomoc, czy w ogóle nie chce się z nim widzieć?
Bez słowa ruszyłem za przyjacielem, a za nami reszta ludzi.
<Gabriela, inni?>
Gabriela opisać ma rozmowę z rodzinką, a ktoś jest chętny w tym czasie podjąć rozmowę z resztą grupki? Rose to nie obejmuje, bo jeszcze jej tam nie ma... ale może wpaść, chociaż nie wiem, czy chce odwiedzić chorego wampira XD- Aruccio

Od Rose

Nienawidzę ! Nienawidzę! Jak on mógł! Przeklęty ojciec! Nadal cholera nie rozumiem, po co mnie zapisał do tej cholernej Akademii!! Z drugiej strony nie będę musiała patrzeć na jego cholerną gębę!
Właśnie wysiadałam z limuzyny, gdy…
- Nie zrób mi wstydu- usłyszałam warknięcie ojca.
- Lepiej pilnuj swoich pracowniczek-zaśmiałam się wrednie i trzasnęłam drzwiami samochodu.
Poprawiłam swoją krótką czerwoną sukienkę, włożyłam na nos okulary przeciwsłoneczne  i nie patrząc się za siebie, ruszyłam z walizką w ręce w stronę Akademii.
Szczerze mówiąc dużo słyszałam o tej szkole. Na pierwszy rzut oka robi spore wrażenie.  Byłam mocno ciekawa czy tutaj będę lepiej żyć niż z ojcem po jednym dachem.
Zatrzymałam się na chwilę. Byłam w głównym holu. Ściągnęłam okulary i schowałam jej do torebki. Ruszyłam dalej szukając  gabinetu dyrektora, gdzie powinnam odstać plan zajęć  i pokój.
Gdy skręcałam w kolejny korytarz, nagle upadłam na ziemię. Szybko wstałam i wściekłym wzrokiem spojrzałam na osobę, która we mnie wpadła.
To była dziewczyna o długich szatynowych włosach. Jej ciemnobrązowe oczy patrzyła na mnie z dużym zdziwieniem.
- Uważaj jak łazisz- syknęłam wściekle i ruszyłam w stronę gabinetu.
Wampir. Wpadłam na WAMPIRA! Niedługo przestanie żyć. Tak jak inni krwiopijcy!
Po chwili dotarłam do swojego celu. Kultura  nakazywała zapukać. Choć raz zrobiłam  to co „niby” przystało na dostojna damę. Gdy to zrobiłam i słyszałam „proszę” weszłam do pokoju.
Przed moimi oczami stał wysoki dziadek, który był prawie w całości ubrany na czerwono. Tylko nie wiem po co był mu ten kapelusz. Jedno, co musiałam mu przyznać,  trzymał się dobrze jak na swoje lata.
- Rose Morgenstern?- zapytał.
Przytaknęłam.
- Proszę oto twój plan zajęć i numer pokoju- podał mi dwa skrawki papieru- Jutro rozpoczynasz lekcje. I jest coś jeszcze- nagle spoważniał- Słyszałem od twojego ojca, że nienawidzisz wampirów. Tu, w Akademii, nie ma równych i równiejszych. Wszyscy  jesteśmy tacy sami. Jeśli skrzywdzisz choćby jednego wampira, spotka cię kara. Rozumiemy się?
- Oczywiście, że tak -powiedziałam chłodno- Naprawdę Pan myśli, że chcę tutaj być?
Milczał.
- Do widzenia-powiedziałam i wyszłam z gabinetu.
Trochę mi zajęło znalezienie swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i pierwsze, co zobaczyłam, to były ohydne różowe ściany.
CHOLERA!- pomyślałam- No bardziej nie mogli się postarać!
Najgorsze jest to, że muszę dzielić z kimś pokój, jakbym nie mogła dostać osobnego! Na szczęście jeszcze tutaj nikogo nie było, więc  wszystkie trzy łóżka i szafy wraz z łazienką były moje.
Szybko rozpakowała się i zajęłam jedną dużą szafę. Ten dzień był bardzo męczący, więc postanowiłam położyć się na łóżku przy oknie i się zdrzemnąć.
<Ktoś chętny?>
Ja wezmę, gdy Rose faktycznie nikt nie będzie chciał odpisać, bo na razie starczy mi fabuł…- Aru

Edit na podstawie komentarza- zamawia Haneko

Bardzo łatwo jest zniszczyć szczęście bliźniego, ale jakże trudno je naprawić!

Motto: Johann Gottfried Herder
No, pierwsza magini ;)

Imię: Rose; Ro- dla przyjaciół (których nie ma)
Nazwisko: Morgenstern
Płeć: Kobieta
Rasa: Czarodziejka
Wiek: 180 lat
Urodziny: 27 Luty
Wygląd:  Średniej budowy dziewczyna. Jest kopią swojej matki. Tak jak ona ma bardzo jasne zielone oczy i rude, kręcone włosy sięgające do pasa. Chociaż wygląda na słabą istotę, potrafi nieźle komuś przywalić.
Zdolność: Panowanie nad żywiołem ognia
Charakter: Chociaż wygląda na spokojną dziewczynę, w rzeczywistości nią nie jest. Po śmierci ukochanego jest bezduszna. Nikogo nie dopuszcza do siebie. Dla wszystkich jest mściwa i wredna, aż do bólu. Lecz komu się uda z nią wytrzymać zauważy, że to tylko jej obrana przeciw inny taktyka. Wobec przyjaciół jest lojalna. Nawet czasami bezinteresownie uda jej się komuś pomoc. Nienawidzi wampirów. Pogardza nimi. Lubi być w odludnych miejscach. Uspokaja ją muzyka, którą sama gra na fortepianie.
Historia:  Pochodzi z jednych z najwybitniejszych i najpotężniejszych rodzin magów na świecie. Mieszkała z ojcem, gdyż jej matka umarła podczas jej narodzin. Kiedyś była inna. Ciągle się śmiała, była pomocna dobra i troskliwa. Gdy pewnego dnia zobaczyła, jak wampir zabija jej ukochanego, załamała się i stała się zimna jak lód. Od śmierci jej przez prawie 80 lat, ojciec miał z nią duże problemy wychowawcze, ponieważ go nienawidziła. Gdy pewnego dnia podsłuchała rozmowę ojca ze swoim pracownikiem, dowiedziała się, że to on stoi za śmiercią jej chłopaka. Więc jedynym sposobem, by nad nią zapanować było jej wysłanie do Akademii.
Rodzina:
Ojciec: Jonathan Morgenstern- Profesjonalista. Wszystko musi być po jego myśli. Chce, żeby jego córka przejęła rodzinny biznes, jakim jest prowadzenie słynnej firmy magów. Nie spodobał mu się chłopak Rose, więc postanowił wynająć wampira zabójcę, który miał za zadanie go zabić.
Matka: Liliana Morgenstern- Zmarła podczas narodzin córki.
Ranga: -
Klasa: 1 klasa
Pokój: 2
Partner: -
Zauroczona: -
Inne zdjęcia:
Właściciel: Marcia
Kontakt: Email: Marciakyoyama@gmail.com i gg: 5634015


Od Gabrieli- C.D Haneko

Uff... było blisko. Bardzo blisko. Nie chciałam, aby Haneko dowiedziała się, kim naprawdę jestem. Wolałam być traktowana jak normalną osobę. Dlatego odetchnęłam z ulgą, kiedy powiedziała, że kojarzy skądś moje nazwisko, ale nie wie skąd. Chciałam, aby tak było... chociażby na zawsze. Niestety było to marzenie ściętej głowy. Prędzej czy później pewnie się dowie, skąd kojarzy moje nazwisko. Na razie postanowiłam się tym nie przejmować.
- Pytasz się czy tańczę czy śpiewam? - powtórzyłam pytanie, chcąc się upewnić czy dobrze zrozumiałam, a Fumi skinęła głową na tak.
- Cóż... jeśli chodzi o taniec, to jestem marna, a jeśli chodzi o śpiew... - poznajmiłam trochę z wszędobylskim uśmieszkiem i sięgnęłam do mojego plecaczka, po telefon. Po wyjęciu od razu włączyłam odtwarzacz muzyki i wyjęłam podręczne głośniczki.
- Co robisz? - spytała nagle zielonooka, widząc jak podłączałam całe to ustrojstwo do prądu. Kiedy było gotowe, włączyłam playlistę i włożyłam do sprzętu nagłaśniającego.
- Odpowiadam ci na pytanie – oznajmiłam z uśmiechem i od razu odpaliłam. Z telefonu zaczęła lecieć muzyka. Z początku była to wolna melodia, a gdy wyczułam moment od razu zaczęłam śpiewać. Akurat leciał mój ulubiony kawałek i to w wersji karaoke.

Jeff Williams – Red Like Roses part. 1 – RWBY ost.

Czerwień róż wypełnia sny i wiedzie mnie gdzie jesteś ty.
Biel jest zimna, wiecznie żądna, obarczona na próby.
Czarna bestia zchodzi z cienia.
Żółta piękność płonie złota. 

Kiedy skończyłam śpiewać, leciało coś na rodzaj cygańskiej muzyki i zaczęłam tańczyć. No niestety przy tym fragmencie nie umiałam się powstrzymać. Zawsze nogi mi się rwały do tańca, jak tylko słyszałam ten rytm. Słychać było te dzwonki i w ogóle. Jednak szybko ta piosenka dobiegła końca. Zaś Neko spojrzała się na mnie trochę zdumiona, trochę zawiedziona.
- To już? - spytała, lecz ja pokręciłam przecząco głową. Usłyszałam kolejną muzykę. Jednak to brzmienie było znacznie energiczniejsze niż poprzednia. Lekko kiwałam głową, aby wczuć się w rytm, a kiedy nadszedł czas znów zaczęłam śpiewać.

Jeff Williams – Red Like Roses part 2 – RWBY ost.

Nie mogę tego znieść, nie zniosę kolejnej minuty
Nie mogę znieść kolejnego dnia bez ciebie
Cała radość którą zaznałam w moim życiu
Zniknęła w momencie w którym zginęłaś

Byłaś wszystkim czego potrzebowałam w swoim życiu
A teraz bez ciebie jestem wciąż nawiedzaną duszą
Nie mogę pomóc ale czuje że to oczywiste
Diabli wiedzą czy kiedykolwiek to zrozumiesz...

<Haneko?>

I powiedzcie mi... jak oceniacie występ? XD - Ivy
Da faq? O_o Wszyscy taki muzyczni - Aru

wtorek, 2 lutego 2016

Od Haneko- C.D Saya

Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy złotooki na mnie popatrzył. Zamachałam ogonem i popatrzyłam na pana Tepesa, który odchrząknął, by zwrócić na siebie utraconą uwagę.
- Mam nadzieje, że panna Fumi, wie, że czasem będzie musiała zostać ugryziona - było to raczej stwierdzenie niż pytanie. Pokiwałam głową, zerkając na wampira siedzącego obok. 
- Raczej nie będzie z tym problemu - powiedziałam spokojnie. Nauczyciel skinął głową i odparł:
- Gdybyś miała problemy z dochodzeniem do siebie, zwróć się do mnie. Postaram się pomóc - gestem ręki odprawił nas do drzwi. Say podziękował mu za dobre wieści i wyszliśmy z gabinetu. No… Prawie. 
- Haneko, jeszcze jedno - pan Tepes zagadnął mnie, kiedy byłam w połowie na korytarzu. Zaciekawiona odwróciłam się i popatrzyłam na mężczyznę - Powinnaś udać się do dyrektora - powiedział z lekkim uśmiechem. Zamknęłam powoli drzwi, cały czas wpatrując się zdziwiona w jeden punkt. Dlaczego miałam wrażenie, że kazał mi iść do maga z tego samego powodu, co Say żądał? Czy ten człowiek wiedział wszystko o wszystkich? 
- Gatti? - usłyszałam obok siebie. Spojrzałam w miodowe, uśmiechnięte oczy chłopaka - Stało się coś?
- Nie - odpowiedziałam z uśmiechem - Powiedział, że mamy iść do dyrektora. Znaczy ja. Że powinnam - mówiłam coraz bardziej nerwowo aż w końcu popatrzyłam z niepokojem – Nie chcę tam iść teraz. A tym bardziej sama…
  
<Say?>

Od Saya- C.D Haneko

Miałem sam przyjść! Spojrzałem na Vlada zaniepokojony, ale posłusznie wstałem, zerknąłem na Neko, i ruszyłem za wampirem do znajomego gabinetu. Czułem nagły przestrach camini. Spodziewała się najgorszego? Złamaliśmy już przynajmniej połowę zasad…
Nauczyciel wpuścił nas i zamknął drzwi, zapalając światło.
- A więc, Sayu…- zaczął, ale nie wytrzymałem i mu przerwałem:
- Mogłeś poczekać! Sam bym przyszedł!
- Wiem, że byś przyszedł- Vlad wydawał się być zniecierpliwiony- A teraz zamilknij chociaż na moment i posłuchaj.
Pokiwałem głową, przesuwając się w stronę Neko.
- Po pierwsze, usiądźcie- wampir wskazał krzesła, a stanął naprzeciwko, opierając się o biurko. Wykonaliśmy polecenie- A więc, Sayu, zacznę jeszcze raz. Do tej pory ugryzłeś camini dwa razy. Abla nie liczę, bo wtedy nie straciłeś kontroli.
- Jakiego Abla?- spytała Neko.
- Mój znajomy camini. Pomógł, gdy odwiedziliśmy go z Sayem- wyjaśnił krótko Vlad i znowu zwrócił się do mnie- W obu przypadkach odzyskałeś opanowanie, gdy Haneko straciła przytomność, mam rację?
Pokiwałem głową.
- Wnioskuję z tego, że nie możesz zabić, gdy stracisz kontrolę. Wyjątkiem byłoby ciągłe gryzienie bez pozwalania na regenerację sił camini. Inaczej mówiąc- nie jesteś zagrożeniem.
Czas się na chwilę zatrzymał. Nie jestem zagrożeniem. Nie… jestem… groźny… dla Neko? Powoli na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzałem na dziewczynę, by zobaczyć jej reakcję.

<Haneko?>

Od Haneko- C.D Saya

Popatrzyłam na niego zawstydzona.
- Bo wiem, ze nic mi nie zrobisz... - powiedziałam cicho. Chłopak ścisnął mnie mocno za ramiona.
- Ale ja nie jestem wtedy sobą! Mogę cię skrzywdzić nawet, jeślibym tego nie chciał! - odparł z paniką. Wpatrywałam się w złote oczy zdezorientowana.
- Ale ja wiem, ze tego nie zrobisz... jestem tego pewna - powiedziałam odważniej i wyprostowałam się. Say westchnął i przytulił mnie. Spojrzałam nagle w stronę drzwi, w których stał barczysty mężczyzna. Zamrugałam kilka razy i odchrząknęłam, informując wampira o towarzystwie. Ten odwrócił się natychmiast i popatrzył na nauczyciela historii.
- Chciałbym porozmawiać z wasza dwójka - powiedział spokojnie mężczyzna.

<Say?>

Od Saya- C.D Haneko

Kocham cię... kocham cię... nagle przestałem płakać. Nie umiałem odpowiedzieć. Powiedziała... że mnie kocha. Że mnie kocha!
Przytuliłem ją mocniej... powinienem jej odpowiedzieć, że ja też... ale nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. Ze szczęścia. Z żalu?
- Czemu nic nie mówisz?- wyszeptała. Odsunąłem ją łagodnie i uśmiechnąłem się, wycierając jej policzki.
- Też cię kocham, Haneko- wydusiłem w końcu, całując ją miękko... i zamarłem. Co ona powiedziała? Przed wyznaniem? Że...
- Pozwoliłaś mi?!- szepnąłem- Dlaczego?! Mogłem cię zabić...!
<Haneko?>
Nie spodziewałam się, że mu wyzna .-. - Aruccio