Spojrzałem na dziewczynę. Patrzyła na mnie pytająco, a jej mina była epicka. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem, ale po chwili zakryłem je ręką i próbowałem się opanować.
-Przepraszam... to silniejsze ode mnie...- wydusiłem z trudem i dalej próbowałem się nie śmiać.
-Okej ale czemu nazwałeś go moim imieniem?- Fallon wyglądała jeszcze zabawniej.
Odwróciłem się do niej tyłem, odszedłem kilka kroków i znów zacząłem się śmiać. Podeszła do nas Cassie i teraz obie się na mnie patrzyły.
-Co ty mu zrobiłaś? -zapytała czarodziejkę.
-Jeszcze nic...- mruknęła.
-Okej...- podszedłem do dziewczyn w miarę opanowany- Fallon jeśli chcesz wiedzieć, pomyśl co wcześniej mówiłem.
Zmiennokształtna i czarodziejka spojrzały po sobie, a ja westchnąłem widząc, że obie nie mają pomysłu. No ale cóż ja im nie powiem.
-Wy sobie tu stójcie i myślcie, a ja idem do siebie. Nie mam już tu czego szukać- powiedziałem i poszedłem w stronę Akademiku.
Gdy już tam byłem walnąłem się na łóżko. Moich współlokatorów nie było więc miałem spokój. No ale niestety nie na długo. Po jakichś dziesięciu minutach do pokoju wpadły dwa wampiry, wydzierając się na siebie. Poszło im o krew ze schowka czy coś w ten deseń. Miałem nadzieje, że w końcu przyzwyczaję się do tego hałasu, ale oni byli zbyt wkurzający. Wstałem, posłałem im mordercze spojrzenie i czym prędzej wyszedłem. Poszedłem na stołówkę i usiadłem przy jednym ze stolików. Po kolejnych dziesięciu minutach do stołówki weszła Fallon. Zawołałem ją.
-Już wiesz czemu tak ją nazwałem?
<Fallon?>
piątek, 28 lutego 2014
środa, 26 lutego 2014
Od Fallon C.D. Artura
- OK, dobra, udam, że nic nie mówiłeś - zaśmiałam się.
Nie ukrywam, że to co powiedział, było zarówno zaskakujące, jak i miłe. Ale mam udawać, że tego nie powiedział, a ja nic nie słyszałam. O jeny, przecież on czyta mi w myślach!
Spojrzałam na niego. Właśnie głaskał śpiącego baranka. No i czytał mi w myślach! Halo! Aaaartuuur! Nie udawaj, wiem, że czytasz mi w myślach, myślisz, że o tym nie wiem??
- Wcale tak nie myślę - uśmiechnął się - Ostatnio często zdarzają ci się takie wpadki
- Jakie wpadki? - zapytałam.
- Myślisz przy mnie o czymś, o czym nie chcesz, abym się dowiedział - powiedział.
- No to jak słyszysz, że myślę o czymś, o czym nie chcę, abyś wiedział, to nie możesz jakoś wyłączyć tej swojej mocy? No nie wiem, wcisnąć jakiś guzik który to wyłącza czy coś? - zapytałam.
- Jeśli chcę, mogę po prostu ich nie słuchać. Ale to nie takie proste. Zwłaszcza jak ktoś myśli bardzo głośno, albo jak po prostu jestem zbyt ciekawski - wytłumaczył.
- A dobra, teraz rozumiem! - klasnęłam w dłonie, ale po cichu, aby nie obudzić baranka.
- Chyba trzeba ją odprowadzić do reszty - powiedział Artur spoglądając na baranka.
- O nie! Ciekawe, jak będzie wyglądać moje łóżko! - powiedziałam zasłaniając ręką oczy.
- Nie bój się, baranki nie linieją.
- Chodzi mi o sam fakt - rozszerzyłam palce dłoni, którą zasłoniłam oczy tak, aby przez szparkę między nimi móc spojrzeć mu w oczy - Baranek spał w moim łóżku! Cała pościel do prania! - powiedziałam - Mam nadzieję, że... baranki są nauczone załatwiać się na dworze... - powiedziałam krzywiąc się na samą myśl o tym, że coś załatwiło się w moim łóżku. W ogóle, w moim pokoju!
- Dobra, jeśli musisz, to się odwróć, bo zaraz go odkryję i zabiorę do reszty - powiedział. Natychmiast się odwróciłam.
Po chwili usłyszałam, jak Artur podnosi baranka. A potem chichot.
- Fallon, on zwymiotował... - powiedział.
- Co!? Gdzie!? - natychmiast się odwróciłam.
- Nie no, żartuję - powiedział.
Wprawdzie rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, lecz po chwili sama się roześmiałam.
- Dobra, widzę, że łóżko jest całe i zdrowe. Trzeba zaprowadzić ją do reszty - powiedziałam.
Po chwili już byliśmy na stadionie. Był tam dyrektor Cross, paru nauczycieli i jacyś inni ludzie.
- Cross powiedział, że ci ludzie zabiorą je tak, skąd przyszły. Ponoć uciekły z cyrku. Nie wiadomo, jak się tu dostały - powiedziała Cassie.
- Z cyrku? Może znają jakieś sztuczki - zaśmiałam się.
Artur przykucnął przy swoim pupilku. Spojrzał na mnie znacząco.
- Rozumiem, chcesz się pożegnać - powiedziałam z uśmiechem. Oddaliłam się od nich na wystarczającą odległość. Po upływie 2 minut jak Artur już wstał, poszłam w jego kierunku.
Staliśmy teraz obok siebie i patrzeliśmy, jak ta cała ekipa wyprowadza baranki ze stadionu, a potem z terenu akademika.
- Żegnaj Fallon - powiedział cicho Artur. Że co!?
<Artur? xd >
Nie ukrywam, że to co powiedział, było zarówno zaskakujące, jak i miłe. Ale mam udawać, że tego nie powiedział, a ja nic nie słyszałam. O jeny, przecież on czyta mi w myślach!
Spojrzałam na niego. Właśnie głaskał śpiącego baranka. No i czytał mi w myślach! Halo! Aaaartuuur! Nie udawaj, wiem, że czytasz mi w myślach, myślisz, że o tym nie wiem??
- Wcale tak nie myślę - uśmiechnął się - Ostatnio często zdarzają ci się takie wpadki
- Jakie wpadki? - zapytałam.
- Myślisz przy mnie o czymś, o czym nie chcesz, abym się dowiedział - powiedział.
- No to jak słyszysz, że myślę o czymś, o czym nie chcę, abyś wiedział, to nie możesz jakoś wyłączyć tej swojej mocy? No nie wiem, wcisnąć jakiś guzik który to wyłącza czy coś? - zapytałam.
- Jeśli chcę, mogę po prostu ich nie słuchać. Ale to nie takie proste. Zwłaszcza jak ktoś myśli bardzo głośno, albo jak po prostu jestem zbyt ciekawski - wytłumaczył.
- A dobra, teraz rozumiem! - klasnęłam w dłonie, ale po cichu, aby nie obudzić baranka.
- Chyba trzeba ją odprowadzić do reszty - powiedział Artur spoglądając na baranka.
- O nie! Ciekawe, jak będzie wyglądać moje łóżko! - powiedziałam zasłaniając ręką oczy.
- Nie bój się, baranki nie linieją.
- Chodzi mi o sam fakt - rozszerzyłam palce dłoni, którą zasłoniłam oczy tak, aby przez szparkę między nimi móc spojrzeć mu w oczy - Baranek spał w moim łóżku! Cała pościel do prania! - powiedziałam - Mam nadzieję, że... baranki są nauczone załatwiać się na dworze... - powiedziałam krzywiąc się na samą myśl o tym, że coś załatwiło się w moim łóżku. W ogóle, w moim pokoju!
- Dobra, jeśli musisz, to się odwróć, bo zaraz go odkryję i zabiorę do reszty - powiedział. Natychmiast się odwróciłam.
Po chwili usłyszałam, jak Artur podnosi baranka. A potem chichot.
- Fallon, on zwymiotował... - powiedział.
- Co!? Gdzie!? - natychmiast się odwróciłam.
- Nie no, żartuję - powiedział.
Wprawdzie rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, lecz po chwili sama się roześmiałam.
- Dobra, widzę, że łóżko jest całe i zdrowe. Trzeba zaprowadzić ją do reszty - powiedziałam.
Po chwili już byliśmy na stadionie. Był tam dyrektor Cross, paru nauczycieli i jacyś inni ludzie.
- Cross powiedział, że ci ludzie zabiorą je tak, skąd przyszły. Ponoć uciekły z cyrku. Nie wiadomo, jak się tu dostały - powiedziała Cassie.
- Z cyrku? Może znają jakieś sztuczki - zaśmiałam się.
Artur przykucnął przy swoim pupilku. Spojrzał na mnie znacząco.
- Rozumiem, chcesz się pożegnać - powiedziałam z uśmiechem. Oddaliłam się od nich na wystarczającą odległość. Po upływie 2 minut jak Artur już wstał, poszłam w jego kierunku.
Staliśmy teraz obok siebie i patrzeliśmy, jak ta cała ekipa wyprowadza baranki ze stadionu, a potem z terenu akademika.
- Żegnaj Fallon - powiedział cicho Artur. Że co!?
<Artur? xd >
Od Artura C.D. Fallon
-Eee... no wiesz... uciekł mi i pobiegł w waszym kierunku- powiedziałem drapiąc się po głowie.
-Artur... ten baranek miał sznurek na szyi, więc zauważyłybyśmy go- Cassie spojrzała na mnie jak na idiotę.
Zakląłem pod nosem. Złapałem Fallon za rękę, uśmiechnąłem się do dziewczyn i pociągnąłem czarodziejkę w stronę Akademiku, nie zwracając uwagi na krzyki zmiennokształtnych. Zatrzymałem się dopiero za drzwiami i dopiero wtedy puściłem dziewczynę.
-Wybacz. Nie mam zamiaru słuchać jej trajkotu, a co do mojej Fa...- zatrzymałem się nagle- a co do baranka biega gdzieś tutaj- dodałem wzruszając ramionami.
-Czemu nie zaprowadziłeś do do reszty?- zapytała.
-Bo nie nie chciałem żeby miała kontakt z tą wilczą wariatką, a po za tym chcę ją zatrzymać- mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
Zaglądaliśmy do wszystkich pokoi, które mijaliśmy. W końcu wszedłem do pokoju, gdzie mieszka Fallon i akurat tak się złożyło, że różowe zwierzątko spało sobie słodko na jej łóżku.
-Fallon- zachichotałem- czy to nie jest twoje łóżko?- zapytałem powstrzymując śmiech.
Dziewczyna zerknęła i otworzyła usta ze zdumienia. Podszedłem do baranka, ukucnąłem przy łóżku i pogłaskałem go.
-Jest słodka kiedy śpi- usiadłem na łóżku.
-Ale niedługo stąd zniknie i nie będziesz miał żadnego słodkiego baranka by na niego patrzeć- zmierzyła zwierze wzrokiem.
-Masz rację... niema szans by tu została nawet jeśli tego chce, ale wiesz co? Ty jesteś słodka, więc będę się patrzył na ciebie- uśmiechnąłem się, ale po chwili odwróciłem głowę i poważnie powiedziałem- nic nie mówiłem...
<Fallon? Bez skojarzeń proszę >-< on tak tylko powiedział>
-Artur... ten baranek miał sznurek na szyi, więc zauważyłybyśmy go- Cassie spojrzała na mnie jak na idiotę.
Zakląłem pod nosem. Złapałem Fallon za rękę, uśmiechnąłem się do dziewczyn i pociągnąłem czarodziejkę w stronę Akademiku, nie zwracając uwagi na krzyki zmiennokształtnych. Zatrzymałem się dopiero za drzwiami i dopiero wtedy puściłem dziewczynę.
-Wybacz. Nie mam zamiaru słuchać jej trajkotu, a co do mojej Fa...- zatrzymałem się nagle- a co do baranka biega gdzieś tutaj- dodałem wzruszając ramionami.
-Czemu nie zaprowadziłeś do do reszty?- zapytała.
-Bo nie nie chciałem żeby miała kontakt z tą wilczą wariatką, a po za tym chcę ją zatrzymać- mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
Zaglądaliśmy do wszystkich pokoi, które mijaliśmy. W końcu wszedłem do pokoju, gdzie mieszka Fallon i akurat tak się złożyło, że różowe zwierzątko spało sobie słodko na jej łóżku.
-Fallon- zachichotałem- czy to nie jest twoje łóżko?- zapytałem powstrzymując śmiech.
Dziewczyna zerknęła i otworzyła usta ze zdumienia. Podszedłem do baranka, ukucnąłem przy łóżku i pogłaskałem go.
-Jest słodka kiedy śpi- usiadłem na łóżku.
-Ale niedługo stąd zniknie i nie będziesz miał żadnego słodkiego baranka by na niego patrzeć- zmierzyła zwierze wzrokiem.
-Masz rację... niema szans by tu została nawet jeśli tego chce, ale wiesz co? Ty jesteś słodka, więc będę się patrzył na ciebie- uśmiechnąłem się, ale po chwili odwróciłem głowę i poważnie powiedziałem- nic nie mówiłem...
<Fallon? Bez skojarzeń proszę >-< on tak tylko powiedział>
wtorek, 25 lutego 2014
Od Lestat- C.D Ever
Przez chwile milczałem, patrząc z niedowierzaniem na topór w jej ręce... a potem wybuchnąłem śmiechem.
- A takie tworzenie cie nie męczy? Widzę, że jesteś słabsza niż byłaś.- urwałem, widząc jej minę- Owszem, jestem w stanie widzieć więcej niż inni. Urok wieku.- wyszczerzyłem zęby. Robiła się coraz bardziej rozeźlona... co ja robię?
Zacząłem wskazywać na siebie prowokującym gestem.
- Możesz spróbować.- zaśmiałem się, na wpół ironicznie- Nie uda ci się mnie zabić.
Ever mimo zmaterializowania topora stała nieruchomo, patrząc na mnie morderczym spojrzeniem. może na coś czekała...
- Możemy powalczyć, a potem wymarzę ci wspomnienie...- mruknąłem ledwie dosłyszalnie- I tobie się upieczę, a ja zaś będę tym złym!
Jakiś podejrzany humor wszedł w moje ciało.
<Ever?>
Nie pamiętam czy powiedziałam, ze cię nie będzie, czy nie... ._.
Powiadasz siekiera? xD Czy topór wojenny? :3
- A takie tworzenie cie nie męczy? Widzę, że jesteś słabsza niż byłaś.- urwałem, widząc jej minę- Owszem, jestem w stanie widzieć więcej niż inni. Urok wieku.- wyszczerzyłem zęby. Robiła się coraz bardziej rozeźlona... co ja robię?
Zacząłem wskazywać na siebie prowokującym gestem.
- Możesz spróbować.- zaśmiałem się, na wpół ironicznie- Nie uda ci się mnie zabić.
Ever mimo zmaterializowania topora stała nieruchomo, patrząc na mnie morderczym spojrzeniem. może na coś czekała...
- Możemy powalczyć, a potem wymarzę ci wspomnienie...- mruknąłem ledwie dosłyszalnie- I tobie się upieczę, a ja zaś będę tym złym!
Jakiś podejrzany humor wszedł w moje ciało.
<Ever?>
Nie pamiętam czy powiedziałam, ze cię nie będzie, czy nie... ._.
Powiadasz siekiera? xD Czy topór wojenny? :3
poniedziałek, 24 lutego 2014
Od Ever C.D. Lestata
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Spodziewałam się ochrzanu. Szybko jednak skinęłam głową. Lestat uczynił to samo.
Po "kazaniu" opuściliśmy gabinet dyrektora. Byliśmy cicho, jednak po wyjściu na dwór oczywiście cisza się skończyła.
Szłam już w stronę Akademika, kiedy usłyszałam za plecami...
- Ever, Ever - krótka pauza - Ever - wypowiedział zdecydowanie swoim charakterystycznym, chamskim tonem. Odwróciłam się rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Założę się, że nie wytrzymasz i wkrótce znów skosztujesz mojej krwi. Uważaj, bo jak nas znów przyłapią, czeka nas dywanik... albo cela - dodał z szatańskim uśmieszkiem.
Gdy spotykam takich ludzi (wampiry?) mam ochotę unaocznić siekierę i odrąbać im łeb.
- Hmm, nie sądzę - powiedziałam po namyśle.
- Zamknęli by nas w celach. Naprzeciwko siebie. Bez krwi. Musielibyśmy pić swoją - powiedział.
- Cele są od siebie oddalone. Po za tym mogę sobie unaocznić krew, wtedy ty byś został bez niczego.
- Oboje wiemy, że wolisz moją.
Nie mogłam dłużej wytrzymać z tym palantem. Zaczęłam myśleć. Przypomniałam sobie, gdy zwiedzałam zamek. Była tam zbrojownia, pomieszczenie, w którym trzymano rozmaite bronie.
Unaoczniłam siekierę. Starą, choć wciąż bardzo ostrą, ciężką i niebezpieczną.
- Jeszcze jedno słowo, a jej użyję. Obiecuję ci to - wysyczałam.
<Lestat? Musiałam jakoś doprowadzić do sytuacji: Lestat vs. Ever z siekierą xD >
Po "kazaniu" opuściliśmy gabinet dyrektora. Byliśmy cicho, jednak po wyjściu na dwór oczywiście cisza się skończyła.
Szłam już w stronę Akademika, kiedy usłyszałam za plecami...
- Ever, Ever - krótka pauza - Ever - wypowiedział zdecydowanie swoim charakterystycznym, chamskim tonem. Odwróciłam się rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Założę się, że nie wytrzymasz i wkrótce znów skosztujesz mojej krwi. Uważaj, bo jak nas znów przyłapią, czeka nas dywanik... albo cela - dodał z szatańskim uśmieszkiem.
Gdy spotykam takich ludzi (wampiry?) mam ochotę unaocznić siekierę i odrąbać im łeb.
- Hmm, nie sądzę - powiedziałam po namyśle.
- Zamknęli by nas w celach. Naprzeciwko siebie. Bez krwi. Musielibyśmy pić swoją - powiedział.
- Cele są od siebie oddalone. Po za tym mogę sobie unaocznić krew, wtedy ty byś został bez niczego.
- Oboje wiemy, że wolisz moją.
Nie mogłam dłużej wytrzymać z tym palantem. Zaczęłam myśleć. Przypomniałam sobie, gdy zwiedzałam zamek. Była tam zbrojownia, pomieszczenie, w którym trzymano rozmaite bronie.
Unaoczniłam siekierę. Starą, choć wciąż bardzo ostrą, ciężką i niebezpieczną.
- Jeszcze jedno słowo, a jej użyję. Obiecuję ci to - wysyczałam.
<Lestat? Musiałam jakoś doprowadzić do sytuacji: Lestat vs. Ever z siekierą xD >
Od Fallon C.D. Artura
Szłam właśnie poinformować Artura o tym, że baranki zostały zagonione. Zauważyłam go na korytarzu, jak patrzył gdzieś przed siebie. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, lecz nagle on odskoczył ode mnie jak oparzony, czerwieniąc się. Najwyraźniej wyrwałam go z zamyślenia. Jego mina jednak przypominała minę dziecka, które coś nabroiło.
- Już zagoniłyśmy wszystkie - powiedziałam. Ten skinął lekko głową. Nie mogłam dłużej wytrzymać, musiałam się go spytać. Westchnęłam, po czym zaczęłam mówić - Co zrobiłeś? - zapytałam poważnym tonem. Spojrzałam na telefon, który trzymał w ręku - Mogę? - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
Artur niechętnie mi go podał. Po odblokowaniu go na ekranie wyświetlił się zatrzymany mniej więcej w połowie film. Włączyłam go od początku.
Filmik zapewne został nagrany jakąś chwilę temu. Przedstawiał mnie, Silettę i Cassie ganiające za barankami. Trwał kilka minut. Powoli uniosłam wzrok, zerkając na Artura, który z wyjątkowym zainteresowaniem przyglądał się podłodze.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Jeeejku, zachowywałam się jak pies pasterski! - powiedziałam śmiejąc się. Artur także się roześmiał.
- Nie jesteś zła, że was nagrywałem? - zapytał po chwili.
- Ależ skąd! - machnęłam ręką - Przeciwnie. Fajnie, że nagrywałeś, za jakiś czas będziemy mogli to ponownie obejrzeć - uśmiechnęłam się.
Powolnym krokiem doszliśmy na stadion, na który zostały zagonione baranki. Cassie i Siletta stawały na głowie, aby tylko stado się nie rozproszyło.
- Ciekawa jestem, kto potem posprząta ich yhm... odchody z trawnika - powiedziałam, powstrzymując się od użycia nieco bardziej wulgarnego słowa, a chodzi mi o (za przeproszeniem) "gówno".
- Ja na pewno nie - Artur cofnął się w geście rezygnacji.
Przyglądałam się puchatemu stadu. Po chwili zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak.
- Hej, Artur, a gdzie twój pupilek? Chodzi mi o tego baranka, którego wziąłeś ze sobą chwile po tym, jak przyprowadziłeś Silette - powiedziałam.
Mina Artura była bezcenna.
<Artur? Przepraszam, że długo mnie nie było. Wyjechałam na ferie, miałam nadzieję, że Arleni napisze o tym w poście, bo wygląda to tak, jakbym to ja tak zaniedbała sprawę z opkami >.< Ale mam nadzieję, że powiedziała wam o tym poprzez chat :) >
- Już zagoniłyśmy wszystkie - powiedziałam. Ten skinął lekko głową. Nie mogłam dłużej wytrzymać, musiałam się go spytać. Westchnęłam, po czym zaczęłam mówić - Co zrobiłeś? - zapytałam poważnym tonem. Spojrzałam na telefon, który trzymał w ręku - Mogę? - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
Artur niechętnie mi go podał. Po odblokowaniu go na ekranie wyświetlił się zatrzymany mniej więcej w połowie film. Włączyłam go od początku.
Filmik zapewne został nagrany jakąś chwilę temu. Przedstawiał mnie, Silettę i Cassie ganiające za barankami. Trwał kilka minut. Powoli uniosłam wzrok, zerkając na Artura, który z wyjątkowym zainteresowaniem przyglądał się podłodze.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Jeeejku, zachowywałam się jak pies pasterski! - powiedziałam śmiejąc się. Artur także się roześmiał.
- Nie jesteś zła, że was nagrywałem? - zapytał po chwili.
- Ależ skąd! - machnęłam ręką - Przeciwnie. Fajnie, że nagrywałeś, za jakiś czas będziemy mogli to ponownie obejrzeć - uśmiechnęłam się.
Powolnym krokiem doszliśmy na stadion, na który zostały zagonione baranki. Cassie i Siletta stawały na głowie, aby tylko stado się nie rozproszyło.
- Ciekawa jestem, kto potem posprząta ich yhm... odchody z trawnika - powiedziałam, powstrzymując się od użycia nieco bardziej wulgarnego słowa, a chodzi mi o (za przeproszeniem) "gówno".
- Ja na pewno nie - Artur cofnął się w geście rezygnacji.
Przyglądałam się puchatemu stadu. Po chwili zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak.
- Hej, Artur, a gdzie twój pupilek? Chodzi mi o tego baranka, którego wziąłeś ze sobą chwile po tym, jak przyprowadziłeś Silette - powiedziałam.
Mina Artura była bezcenna.
<Artur? Przepraszam, że długo mnie nie było. Wyjechałam na ferie, miałam nadzieję, że Arleni napisze o tym w poście, bo wygląda to tak, jakbym to ja tak zaniedbała sprawę z opkami >.< Ale mam nadzieję, że powiedziała wam o tym poprzez chat :) >
niedziela, 23 lutego 2014
Od Cassie - C.D. Anabeth
-Po bułki? Zawsze!- wrzasnęłam i pociągnęłam ją w stronę, z której dobiegał zapach.
-Nie chodzi mi konkretnie o bułki- zaśmiała się- ogólnie chcę zwiedzić to piękne miasto.
-I mówi to osoba, która była przeciwna wejściu do tunelu. Okej, więc najpierw kupmy bułki, a potem pozwiedzamy- uśmiechnęłam się.
Podeszłyśmy do mężczyzny który sprzedawał jedzenia. Obie kupiłyśmy sobie po bułce i ruszyłyśmy w stronę budynków.
-Wiesz co...- wymruczałam, gdy kończyłam jeść swoją bułkę.
Anay spojrzała na mnie pytająco, przełykając jedzenie.
-Ja chyba kupię sobie jeszcze jedną- zaśmiałam się i podrapałam zakłopotana po głowie.
-Dopiero co zjadłaś. Nie możesz odczekać chwili?
-Dla mnie nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie na jedzenie- zrobiłam poważną minę- po za tym lubię jeść.
Dziewczyna westchnęła i pokazała gestem ręki, bym już poszła. Pobiegłam uradowana, do czasu, aż nie zobaczyłam kolejki.
-Ona mnie zabije...- powiedziałam sama do siebie.
Po tym jak stałam 15min. w kolejne i kupieniu bułki, wróciłam do anielicy. W sumie wróciłam to złe słowo... wróciłam do miejsca, gdzie ostatnio stała, a jej samej nie było. Usiadłam przy najbliższej fontannie. Byłam wkurzona i zamiast jeść zaczęłam się rozglądać za dziewczynom. W końcu zamiast ją ujrzeć, wyczułam jej zapach. Pobiegłam w jego kierunku. W końcu stałam pod Wieżą Eiffla, na którą wchodziła Anabeth.
-Eee... Anay, aż tak się nudzisz?- zapytałam.
<Anay? Wybacz, że tak długo, ale szkoła mi się zaczęła ;-;>
-Nie chodzi mi konkretnie o bułki- zaśmiała się- ogólnie chcę zwiedzić to piękne miasto.
-I mówi to osoba, która była przeciwna wejściu do tunelu. Okej, więc najpierw kupmy bułki, a potem pozwiedzamy- uśmiechnęłam się.
Podeszłyśmy do mężczyzny który sprzedawał jedzenia. Obie kupiłyśmy sobie po bułce i ruszyłyśmy w stronę budynków.
-Wiesz co...- wymruczałam, gdy kończyłam jeść swoją bułkę.
Anay spojrzała na mnie pytająco, przełykając jedzenie.
-Ja chyba kupię sobie jeszcze jedną- zaśmiałam się i podrapałam zakłopotana po głowie.
-Dopiero co zjadłaś. Nie możesz odczekać chwili?
-Dla mnie nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie na jedzenie- zrobiłam poważną minę- po za tym lubię jeść.
Dziewczyna westchnęła i pokazała gestem ręki, bym już poszła. Pobiegłam uradowana, do czasu, aż nie zobaczyłam kolejki.
-Ona mnie zabije...- powiedziałam sama do siebie.
Po tym jak stałam 15min. w kolejne i kupieniu bułki, wróciłam do anielicy. W sumie wróciłam to złe słowo... wróciłam do miejsca, gdzie ostatnio stała, a jej samej nie było. Usiadłam przy najbliższej fontannie. Byłam wkurzona i zamiast jeść zaczęłam się rozglądać za dziewczynom. W końcu zamiast ją ujrzeć, wyczułam jej zapach. Pobiegłam w jego kierunku. W końcu stałam pod Wieżą Eiffla, na którą wchodziła Anabeth.
-Eee... Anay, aż tak się nudzisz?- zapytałam.
<Anay? Wybacz, że tak długo, ale szkoła mi się zaczęła ;-;>
piątek, 21 lutego 2014
Od Lestata- C.D Cassie
- Plotki, ploteczki~.- zanuciłem na melodię, której nazwy nie pamiętałem- Chcesz jjakieś ciekawe plotki roznieść po szkole? Muszę cię zgasić, z Arturem nie robiłem nic nie stosownego. nawet go nie ugryzłem.
- A nadgarstek?
- Wygadał się?- zdziwiłem się.
- Cała szkoła go widziała!- syknęła Cassie- Jakbyś nie zauważył, jest nas tak mało, zę każdy wie, co komuś innemu się stało.
- Pomijając fałszywe wiadomości, połowa jedynie mogłaby być prawdą. A Artura ugryzł ktoś inny i to wtedy, gdy miał być bezpieczny. Zadbałem o to... ale cóż, są wampiry, które nie lubią słuchać innych.
<Cassie?>
O to ci chodziło, nie? Bo pewnie źle zrozumiałam pytanie ._.
- A nadgarstek?
- Wygadał się?- zdziwiłem się.
- Cała szkoła go widziała!- syknęła Cassie- Jakbyś nie zauważył, jest nas tak mało, zę każdy wie, co komuś innemu się stało.
- Pomijając fałszywe wiadomości, połowa jedynie mogłaby być prawdą. A Artura ugryzł ktoś inny i to wtedy, gdy miał być bezpieczny. Zadbałem o to... ale cóż, są wampiry, które nie lubią słuchać innych.
<Cassie?>
O to ci chodziło, nie? Bo pewnie źle zrozumiałam pytanie ._.
Od Cassie C.D Lestata
-Dobrze wiesz, że cię nie znoszę, więc prędzej bym zginęła, niż gdzieś z tobą uciekła- prychnęłam.
-A gdybyś nie miała wyboru?- zapytał z rozbawionym uśmiechem.
-Fuj. Nawet nie pisz dla mnie takich koszmarnych scenariuszy- aż się wzdrygnęłam.
Lestat zaśmiał się głośno. Dla niego to zabawne, dla mnie okropne.
-Zamknij się. Znam jeszcze jedną ciekawą informację- zachichotałam.
-No słucham. Co tym razem?- westchnął.
-Podobno lubisz sypiać też z chłopcami- zaśmiałam się- Argona, Argoną z nią by nie poszło tak łatwo, ale co się działo gdy nie było ciebie i Artura?
<Lestat? xd>
Cassie mówi, ze odpisze ci jak będzie mieć wolną dłuższą chwilkę, Anay :)
-A gdybyś nie miała wyboru?- zapytał z rozbawionym uśmiechem.
-Fuj. Nawet nie pisz dla mnie takich koszmarnych scenariuszy- aż się wzdrygnęłam.
Lestat zaśmiał się głośno. Dla niego to zabawne, dla mnie okropne.
-Zamknij się. Znam jeszcze jedną ciekawą informację- zachichotałam.
-No słucham. Co tym razem?- westchnął.
-Podobno lubisz sypiać też z chłopcami- zaśmiałam się- Argona, Argoną z nią by nie poszło tak łatwo, ale co się działo gdy nie było ciebie i Artura?
<Lestat? xd>
Cassie mówi, ze odpisze ci jak będzie mieć wolną dłuższą chwilkę, Anay :)
środa, 19 lutego 2014
Od Anabeth - C.D Cassie
- Wiesz, nie wiem czy to najlepszy pomysł... Może zawołajmy nauczyciela? - zapytałam
- Nie, chodź będzie fajnie. - powiedziała uśmiechając się do mnie zachęcająco.
- Ale tak nie przystało na anioła. A jeżeli nas wywalą? - pół pewna że pójdę.
- Raz się żyje - powiedziała
- No chyba ty - zaśmiałam się. - raz ale 10 tyś lat. Więc jak raz popsuje sobie reputacje... - zaczęłam, jednak Cassie nie słuchała i pociągnęła mnie za rękę, tak że z hukiem spadłam na ziemię, i mogłoby się zdawać,że ktoś usłyszy jak na nią wrzeszczę, jednak powstrzymałam się. A co mi szkodzi. Cassie jeszcze mi za to zapłacisz.
Otrzepałam się i poszłam za Cass, która była na przodzie.
- Gdzie tak pędzisz? - zapytałam
- Czuję coś, ale chodźmy dalej, to wyostrzy się zapach i ci powiem. - odpowiedziała
- Dobra - wyszeptałam z zimna. - Zimno się robi. I godna jestem. Masz coś do jedzenia?
- Nie, ale ja nie jestem głodna. I ja nie mam takich mocy jak ty, więc coś wyczaruj, Chyba to umiesz, w przeciwieństwie do latania ( patrz post od Argony o porwaniu).
Tak, to jest pomysł! Szybko wytworzyłam tęcze ( tak, do wszystkiego jest przydatna), która zamieniła się w watę cukrową. Nie napełni mnie to na długo, ale teraz będę miała spokój.
Potem stworzyłam chmurkę z tęczy i usiadłam na niej jak w fotelu. Kazałam jej jechać do Cassie. Ona posłusznie podjechała do niej, po czym ja zapytałam:
- Może chcesz się dosiąść?
- Nie, dzięki, ale może zrobimy zawody, nie to nie ma sensu
- To może ty będziesz chodzić swoim tempem, jak chcesz to biegaj, a ja się dostosuje. Jakby coś to daj znać czy szybciej czy wolniej, ok?
- Dobra. - powiedziała i zaczęła biec, a Arcencel, bo tak ją nazwałam od francuskiego Tęcza( z drobnymi przeróbkami ;P), płynęła jak obłok. Potem zaczęłam jakąś rozmowę z Cassie
*** Po jakiejś godzinie bardzo szybkiej drogi***
- Czujesz? - zapytała mnie
- A co?
- Słodkie bułki - powiedziała
- Już chyba wiem gdzie jesteśmy. Tam jest światło, i wszystko się wyjaśni. - stwierdziłam i przyśpieszyłam tempo. Potem dogoniła mnie Cassie, a ja zminimalizowałam Arcenciel do kolorowego notesu i schowałam do kieszeni. Weszłam po drabinie na górę. Widok jaki zobaczyłam olśnił mnie, tak że prawie krzyknęłam z zachwytu.
Znajdowałam się pod jedną z NAJsłynniejszych budowli świata. Wieżą Eiffla. Jakbym mogła robić zdjęcia oczami, już miałabym sesję tej budowli.
- Cassie! - zawołałam na dół tunelu - Spójrz!
- O, WoW! - powiedziała. - Czy to, to co ja myślę że to?
- Obawiam się że.. tak! Jesteśmy w Paryżu! Mieście miłości i najsłynniejszym mieście Francji.Stąd zapach bułek. Idziemy?
< Cassie? Idzieeemy?>
- Nie, chodź będzie fajnie. - powiedziała uśmiechając się do mnie zachęcająco.
- Ale tak nie przystało na anioła. A jeżeli nas wywalą? - pół pewna że pójdę.
- Raz się żyje - powiedziała
- No chyba ty - zaśmiałam się. - raz ale 10 tyś lat. Więc jak raz popsuje sobie reputacje... - zaczęłam, jednak Cassie nie słuchała i pociągnęła mnie za rękę, tak że z hukiem spadłam na ziemię, i mogłoby się zdawać,że ktoś usłyszy jak na nią wrzeszczę, jednak powstrzymałam się. A co mi szkodzi. Cassie jeszcze mi za to zapłacisz.
Otrzepałam się i poszłam za Cass, która była na przodzie.
- Gdzie tak pędzisz? - zapytałam
- Czuję coś, ale chodźmy dalej, to wyostrzy się zapach i ci powiem. - odpowiedziała
- Dobra - wyszeptałam z zimna. - Zimno się robi. I godna jestem. Masz coś do jedzenia?
- Nie, ale ja nie jestem głodna. I ja nie mam takich mocy jak ty, więc coś wyczaruj, Chyba to umiesz, w przeciwieństwie do latania ( patrz post od Argony o porwaniu).
Tak, to jest pomysł! Szybko wytworzyłam tęcze ( tak, do wszystkiego jest przydatna), która zamieniła się w watę cukrową. Nie napełni mnie to na długo, ale teraz będę miała spokój.
Potem stworzyłam chmurkę z tęczy i usiadłam na niej jak w fotelu. Kazałam jej jechać do Cassie. Ona posłusznie podjechała do niej, po czym ja zapytałam:
- Może chcesz się dosiąść?
- Nie, dzięki, ale może zrobimy zawody, nie to nie ma sensu
- To może ty będziesz chodzić swoim tempem, jak chcesz to biegaj, a ja się dostosuje. Jakby coś to daj znać czy szybciej czy wolniej, ok?
- Dobra. - powiedziała i zaczęła biec, a Arcencel, bo tak ją nazwałam od francuskiego Tęcza( z drobnymi przeróbkami ;P), płynęła jak obłok. Potem zaczęłam jakąś rozmowę z Cassie
*** Po jakiejś godzinie bardzo szybkiej drogi***
- Czujesz? - zapytała mnie
- A co?
- Słodkie bułki - powiedziała
- Już chyba wiem gdzie jesteśmy. Tam jest światło, i wszystko się wyjaśni. - stwierdziłam i przyśpieszyłam tempo. Potem dogoniła mnie Cassie, a ja zminimalizowałam Arcenciel do kolorowego notesu i schowałam do kieszeni. Weszłam po drabinie na górę. Widok jaki zobaczyłam olśnił mnie, tak że prawie krzyknęłam z zachwytu.

- Cassie! - zawołałam na dół tunelu - Spójrz!
- O, WoW! - powiedziała. - Czy to, to co ja myślę że to?
- Obawiam się że.. tak! Jesteśmy w Paryżu! Mieście miłości i najsłynniejszym mieście Francji.Stąd zapach bułek. Idziemy?
< Cassie? Idzieeemy?>
Od Lestata- C.D Cassie
Myśli, ze tak łatwo się poddam i jej odpowiem? Heh, dobry żart.
- Z ucieczką?- powtórzyłem zdziwiony.- Ucieczka to słowo obrazujące, gdy ktoś stara się uniknąć spotkania z kimś lub czymś...- urwałem, patrząc rozbawiony na twarz Cassie.
- Gadaj.
- Dobrze, już dobrze.- westchnąłem.- Ktoś zobaczył jak Argona i ja na powrót zamienialiśmy się ciałami, a potem o tym gadał... dotarło to do uszu Sander, która chciała mnie ukarać za niewywiązanie się z kary.- mówiłem znudzonym tonem. Ciekawe ilu osobom będę to musiał powtarzać...- Więc uciekłem z akademii.
- Dlaczego z Arturem?
- A co, jesteś zazdrosna?- spytałem, uśmiechając się złośliwie.
<Cassie?>
To bardzo urocza rozmowa ._.
- Z ucieczką?- powtórzyłem zdziwiony.- Ucieczka to słowo obrazujące, gdy ktoś stara się uniknąć spotkania z kimś lub czymś...- urwałem, patrząc rozbawiony na twarz Cassie.
- Gadaj.
- Dobrze, już dobrze.- westchnąłem.- Ktoś zobaczył jak Argona i ja na powrót zamienialiśmy się ciałami, a potem o tym gadał... dotarło to do uszu Sander, która chciała mnie ukarać za niewywiązanie się z kary.- mówiłem znudzonym tonem. Ciekawe ilu osobom będę to musiał powtarzać...- Więc uciekłem z akademii.
- Dlaczego z Arturem?
- A co, jesteś zazdrosna?- spytałem, uśmiechając się złośliwie.
<Cassie?>
To bardzo urocza rozmowa ._.
Od Cassie- C.D Lestata
Opanowałam się i spojrzałam na niego poważnie.
-Wcześniej rozmawiałam z Argoną i zeszło na twój temat. Niby jest coś między wami... przepaść, ale znasz tą dziewczynę, prędzej umrze niż się przyzna- stwierdziłam
Wampir patrzył na mnie w milczeniu. No błagam... jesteś z nią czy nie? Tak trudno odpowiedzieć...?
-Heh... myśl sobie nad tą odpowiedzią, ale wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z ucieczką...
<Lestat? Gome brak weny ;-;>
-Wcześniej rozmawiałam z Argoną i zeszło na twój temat. Niby jest coś między wami... przepaść, ale znasz tą dziewczynę, prędzej umrze niż się przyzna- stwierdziłam
Wampir patrzył na mnie w milczeniu. No błagam... jesteś z nią czy nie? Tak trudno odpowiedzieć...?
-Heh... myśl sobie nad tą odpowiedzią, ale wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z ucieczką...
<Lestat? Gome brak weny ;-;>
Od Cassie - C.D Anabeth
-Nie będę ganiać patyków- prychnęłam
-Cassie łap- krzyknęła Anay Spojrzałam na dziewczynę, która rzuciła patyk w stronę krzaków. Nim pomyślałam, poleciałam za patykiem. Szlag by to... Anay jeszcze mi za to zapłacisz. Zaczęłam szukać kawałka drewna, który leżał na wprost mnie. Rzuciłam się po niego, lecz zanim się zorientowałam wylądowałam w jakiejś dziurze i się potłukłam. Podniosłam się. Stałam przed jakimś wejściem do tunelu... -Anabeth! Chodź tuta!- zawołałam anielicę -Coś się stało?- zapytała zaglądając do dziury -Nie... tylko wylądowałam w dziurze i potłukłam se tyłek... nie ważne. Tu jest jakiś tunel- powiedziałam podekscytowana -No nie wiem...- powiedziała niepewnie -Proszęęę. Chodź ze mną- zaczęłam prosić <Anabeth? Wchodzimy do tunelu? ^^> |
|
wtorek, 18 lutego 2014
Od Lestata- C.D Cassie
Zakrztusiłem się zaskoczony i o mały włos nie wyplułbym krwi na Cassie- na szczęście dla niej zdążyłem zasłonić usta dłonią i jeszcze bardziej się zakrztusić. Nawet nie miałem czasu zastanawiać się jakim cudem wampir się zakrztusił, błyskawicznie znalazłem się w kuchni i zanim ktoś zdążył mnie powstrzymać, wyplułem ja do zlewu i opłukałem go i szybko wróciłem do Cassie.
- Między mną i Argoną?- odezwałem się, patrząc na nią zdumiony i rozbawiony. Jej powaga trochę zniknęła, bo teraz próbowała powstrzymać uśmiech wpływający na usta z powodu mojego zakrztuszenia się. Mógłbym wykorzystać jej niewiedzę i czyjeś plotki na swoja korzyść...
- Coś jest, to wszyscy w szkole wiedzą, o ile się nie mylę.- odparłem powoli, obserwując zmiennokształtną.- Ale co? Rozumiem, ze chciałaś się dowiedzieć z wiarygodnych źródeł, czyli ofiar plotek. Ale zanim ci spróbuję odpowiedzieć, pozwól, że sam spytam. Po co ci to wiedzieć?
<Cassie?>
Przepraszam, że tak długo ;_;
- Między mną i Argoną?- odezwałem się, patrząc na nią zdumiony i rozbawiony. Jej powaga trochę zniknęła, bo teraz próbowała powstrzymać uśmiech wpływający na usta z powodu mojego zakrztuszenia się. Mógłbym wykorzystać jej niewiedzę i czyjeś plotki na swoja korzyść...
- Coś jest, to wszyscy w szkole wiedzą, o ile się nie mylę.- odparłem powoli, obserwując zmiennokształtną.- Ale co? Rozumiem, ze chciałaś się dowiedzieć z wiarygodnych źródeł, czyli ofiar plotek. Ale zanim ci spróbuję odpowiedzieć, pozwól, że sam spytam. Po co ci to wiedzieć?
<Cassie?>
Przepraszam, że tak długo ;_;
Od Argony - C.D Anabeth
- Wiesz co, to chyba nie jest dobre miejsce... - mruknęłam patrząc na drzwi, za którymi zniknęli ochroniarze - Mój kuzyn...
- Kuzyn? - zdziwiła się Anabeth - Ta małpa była twoim kuzynem??
- Oh, nie ważne... Jak tu weszłaś?
- Przez okno... - dziewczyna wskazała na gładki kawałek ściany...
- To jest jak Dom Snerów - mruknęłam idąc w stronę w windy w miejscu, gdzie przed chwilą była doniczka z kwiatkiem
- Co masz na myśli? - Anabeth ruszyła za mną ze zdziwieniem patrząc na zmienione elementy
- Pojawiając się tu musiałaś uruchomić jakiś system ochronny... To ich specjalność...
- Ale kogo?
Weszłyśmy do windy. Było tam co najmniej 300 guzików, z których niektóre zostały oznaczone kolorowymi literkami, a inne nie były prawdziwymi guzikami tylko namalowanymi symbolami. Wdusiłam przycisk z numerem -13
- Potrafiłabyś nas przenieść z dachu na zewnątrz budynku?
- Nie umiem latać...
- Jesteś aniołem i nie umiesz latać?? - warknęłam wściekle
Spotkanie z Kotaro wcale nie było przyjemne. Jego widok odświeżył w mojej głowie wspomnienie śmierci ojca. Wściekłości na stryja za tamto wydarzenie jeszcze się wzmogła, gdy zaczął się chełpić swoim zwycięstwem.
- Półaniołem - poprawiła - Półanioły nie latają!
Winda ruszyła w dół z cichym gongiem.
- Więc trzeba będzie znaleźć inną drogę... - oparłam się o ścianę - Nie będzie lekko... Jesteśmy w samym sercu legowiska najlepszych zabójców naszych czasów.
- To wyjaśnisz mi o co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona Anabeth
Spojrzałam na nią poirytowana, ale postanowiłam odpowiedzieć.
- Dobra, więc od początku... Znajdujemy się w biurowcu SilverNekron, nie wiem gdzie. Jest to główna siedziba rodziny skrytobójców: Kikuta, moich krewnych od strony ojca. W sumie jest 5 rodzin skrytobójców ogólnie zwanych zazwyczaj Plemie; są to Kikuta (świetni zabójcy), Muto (doskonali szpiedzy), Imai, Kuroda i Kudo. Rodziną Kikuta dowodzi Mistrz Kotaro... Ogólnie do Plemienia nie można się "zapisać". Trzeba się urodzić w którejś z rodzin. Ważne są dla nich wszystkie dzieci, nawet te pół-krwi, jak ja. Często wydzierają je normalnym rodziną i szkolą według swoich zasad. Dla Plemienia najważniejsza jest wierność swojej rodzinie. Jeżeli jesteś Kikutą, to masz wypełniać rozkazy i nie gadać. Każą ci szpiegować prezydenta USA-szpiegujesz go, każą ci zabić twojego ojca-zabijasz, każą popełnić samobójstwo-robisz to... - zamilkłam na chwilę - Nie podobało mi się to, więc uciekłam. Dla nich odejście od Plemienia jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Od tamtego czasu mnie ścigają. Myślałam, że w Akademii jestem bezpieczna, ale i tam się przedarli... A właściwie jeden z nich!
Tu spojrzałam ostro w oczy półanielicy.
- Kotaro. Tylko ON się przedostał. Jeśli go zabiję Akademia będzie znów bezpieczna - w moich oczach pojawił się błysk obłędu
"A ja się zemszczę"
Winda cicho piknęła i zatrzymałyśmy się na poziomie -13. Poziomie apartamentów Kotaro...
(Anabeth? Żyjesz? Nie zanudziłam cię na śmierć?)
- Kuzyn? - zdziwiła się Anabeth - Ta małpa była twoim kuzynem??
- Oh, nie ważne... Jak tu weszłaś?
- Przez okno... - dziewczyna wskazała na gładki kawałek ściany...
- To jest jak Dom Snerów - mruknęłam idąc w stronę w windy w miejscu, gdzie przed chwilą była doniczka z kwiatkiem
- Co masz na myśli? - Anabeth ruszyła za mną ze zdziwieniem patrząc na zmienione elementy
- Pojawiając się tu musiałaś uruchomić jakiś system ochronny... To ich specjalność...
- Ale kogo?
Weszłyśmy do windy. Było tam co najmniej 300 guzików, z których niektóre zostały oznaczone kolorowymi literkami, a inne nie były prawdziwymi guzikami tylko namalowanymi symbolami. Wdusiłam przycisk z numerem -13
- Potrafiłabyś nas przenieść z dachu na zewnątrz budynku?
- Nie umiem latać...
- Jesteś aniołem i nie umiesz latać?? - warknęłam wściekle
Spotkanie z Kotaro wcale nie było przyjemne. Jego widok odświeżył w mojej głowie wspomnienie śmierci ojca. Wściekłości na stryja za tamto wydarzenie jeszcze się wzmogła, gdy zaczął się chełpić swoim zwycięstwem.
- Półaniołem - poprawiła - Półanioły nie latają!
Winda ruszyła w dół z cichym gongiem.
- Więc trzeba będzie znaleźć inną drogę... - oparłam się o ścianę - Nie będzie lekko... Jesteśmy w samym sercu legowiska najlepszych zabójców naszych czasów.
- To wyjaśnisz mi o co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona Anabeth
Spojrzałam na nią poirytowana, ale postanowiłam odpowiedzieć.
- Dobra, więc od początku... Znajdujemy się w biurowcu SilverNekron, nie wiem gdzie. Jest to główna siedziba rodziny skrytobójców: Kikuta, moich krewnych od strony ojca. W sumie jest 5 rodzin skrytobójców ogólnie zwanych zazwyczaj Plemie; są to Kikuta (świetni zabójcy), Muto (doskonali szpiedzy), Imai, Kuroda i Kudo. Rodziną Kikuta dowodzi Mistrz Kotaro... Ogólnie do Plemienia nie można się "zapisać". Trzeba się urodzić w którejś z rodzin. Ważne są dla nich wszystkie dzieci, nawet te pół-krwi, jak ja. Często wydzierają je normalnym rodziną i szkolą według swoich zasad. Dla Plemienia najważniejsza jest wierność swojej rodzinie. Jeżeli jesteś Kikutą, to masz wypełniać rozkazy i nie gadać. Każą ci szpiegować prezydenta USA-szpiegujesz go, każą ci zabić twojego ojca-zabijasz, każą popełnić samobójstwo-robisz to... - zamilkłam na chwilę - Nie podobało mi się to, więc uciekłam. Dla nich odejście od Plemienia jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Od tamtego czasu mnie ścigają. Myślałam, że w Akademii jestem bezpieczna, ale i tam się przedarli... A właściwie jeden z nich!
Tu spojrzałam ostro w oczy półanielicy.
- Kotaro. Tylko ON się przedostał. Jeśli go zabiję Akademia będzie znów bezpieczna - w moich oczach pojawił się błysk obłędu
"A ja się zemszczę"
Winda cicho piknęła i zatrzymałyśmy się na poziomie -13. Poziomie apartamentów Kotaro...
(Anabeth? Żyjesz? Nie zanudziłam cię na śmierć?)
poniedziałek, 17 lutego 2014
Od Anabeth - C.D Cassie
- Czy ty coś sugerujesz? - zapytałam z zapewne dziwną miną
- Nie, skądże znowu, czemu tak myślisz?
- Dobra, nic. Chodźmy - powiedziałam i szarpnęłam Cass za bluzę. Poszłyśmy na dwór. Za nami przyszli inni zmiennokształtni. Zaczęliśmy rozgrzewkę, na której oczywiście byłam najwolniejsza. Na początku zostawałam w tyle i zrobiłam jakieś 7 kółek, gdy cała reszta około 20. Potem Cassie podbiegła do mnie.
- Ale super co nie? - zapytała
- Taak, ale już chyba nigdy więcej nie pójdę na WF dla zmiennokształtnych.
** Po rozgrzewce**
- Anabeth, zadanie bojowe - powiedział do mnie Jack
- Uf.. puff.. co ? - zapytałam wyczerpana.
- Pasz tu patyki. Będziesz biegać i rzucać nimi, lub czym popadnie. Okej?
- Jasne, o niczym innym nie marzę. - powiedziałam ironicznie.
- To jazda! - powiedział - Gotowi, Start!
< Cass? Coś się stało może?>
- Nie, skądże znowu, czemu tak myślisz?
- Dobra, nic. Chodźmy - powiedziałam i szarpnęłam Cass za bluzę. Poszłyśmy na dwór. Za nami przyszli inni zmiennokształtni. Zaczęliśmy rozgrzewkę, na której oczywiście byłam najwolniejsza. Na początku zostawałam w tyle i zrobiłam jakieś 7 kółek, gdy cała reszta około 20. Potem Cassie podbiegła do mnie.
- Ale super co nie? - zapytała
- Taak, ale już chyba nigdy więcej nie pójdę na WF dla zmiennokształtnych.
** Po rozgrzewce**
- Anabeth, zadanie bojowe - powiedział do mnie Jack
- Uf.. puff.. co ? - zapytałam wyczerpana.
- Pasz tu patyki. Będziesz biegać i rzucać nimi, lub czym popadnie. Okej?
- Jasne, o niczym innym nie marzę. - powiedziałam ironicznie.
- To jazda! - powiedział - Gotowi, Start!
< Cass? Coś się stało może?>
Od Cassie - C.D. Anabeth
-Po prostu nienawidzę w-fu- mruknęłam- to najgorsze co może być. W kółko
wykonujesz te same nudne ćwiczenia i niema w tym żadnej frajdy. Jeszcze
rozumiem gdybyśmy mieli gdzieś biegać... ale nie on woli jakieś
ćwiczenia rozciągające, by pogapić się na dziewczyny- prychnęłam
-Myślę, że trochę przesadzasz- powiedziała nieco zakłopotana
-Może- wzruszyłam ramionami- lepiej już chodź do tego zboczeńca- powiedziałam wychodząc z szatni
Po tym jak anielica wyszła z pomieszczenia, zamknęłam je na klucz, i poszłyśmy na salę gimnastyczną. Rzuciłam Jackowi klucz, który ten zręcznie złapał.
-No dziewczyny. Z faktu, że jest ciepło pójdziemy dziś sobie na dwór- oznajmił mężczyzna z uśmiechem
Zaczęłam skakać wokół dziewczyny jak głupia.
-Czy ty wiesz co to znacz?- zapytałam uradowana
-Niezbyt...- mruknęła
-Idziemy biegać- zaśmiałam się
-I co w tym fajnego?- spojrzała na mnie nieco zdumiona
-Jestem wilkiem. Kocham biegać, a zwłaszcza za czymś- spojrzałam na blondynkę z tajemniczym uśmieszkiem
<Anay? ^^>
-Myślę, że trochę przesadzasz- powiedziała nieco zakłopotana
-Może- wzruszyłam ramionami- lepiej już chodź do tego zboczeńca- powiedziałam wychodząc z szatni
Po tym jak anielica wyszła z pomieszczenia, zamknęłam je na klucz, i poszłyśmy na salę gimnastyczną. Rzuciłam Jackowi klucz, który ten zręcznie złapał.
-No dziewczyny. Z faktu, że jest ciepło pójdziemy dziś sobie na dwór- oznajmił mężczyzna z uśmiechem
Zaczęłam skakać wokół dziewczyny jak głupia.
-Czy ty wiesz co to znacz?- zapytałam uradowana
-Niezbyt...- mruknęła
-Idziemy biegać- zaśmiałam się
-I co w tym fajnego?- spojrzała na mnie nieco zdumiona
-Jestem wilkiem. Kocham biegać, a zwłaszcza za czymś- spojrzałam na blondynkę z tajemniczym uśmieszkiem
<Anay? ^^>
Od Anabeth
Siedziałam na lekcji wróżek. Niestety nie było jeszcze nauczycielki aniołów, i musiałam się uczyć rzeczy, zupełnie mi nie potrzebnych. Powinnam się uczyć, jak wykorzystywać skrzydła, uczyć się anielskiej księgi, która umiałam. Pani Lisa popatrzyła na mnie, z chęcią zapytania mnie, jednak ne miała czego. Chodziłam na lekcję, ale nie byłam klasyfikowana, jednak zanim się obejrzałam, mierzyła już inną
osobę.
- Chodź Coraline, spróbuj ty. Weź te materiały i spróbuj za pomocy siły rąk uszyć coś dla.. siebie może na początek - powiedziała. Coraline próbowała, a po niej kilka innych osób. Potem Lisa rozdała atlasy i pokazała jak to poprawnie wykonać.
Ja wyjęłam z mojej torby blok rysunkowy. Wzięłam zestaw ołówków i zaczęłam rysować konia. Zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek. Na szczęście skończyłam już rysować.
Obraz nie wyszedł mi idealnie, ale najgorzej też nie. Konie to była 1/4 mojego życia. Kochałam je nad życie, i zawsze pragnęłam mieć własnego.
Wyszłam na korytarz gdzie spotkałam Cassie.
- Hej - powiedziałam. - Co teraz macie?
- W(łe)F - powiedziała
- To z wami pójdę. - powiedziałam. Jako anioł miałam możliwość wyboru lekcji z którą grupą zechcę. Poszłam do mojej, zawsze pustej szatni. Były tylko dwie anielice. Ja i Emili, której nie miałam jeszcze okazji poznać, i nie wiem czy chcę to zrobić. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzę z dresów i poszłam na dwór, gdzie czekałpan Jack.
- Hej Anabeth. Będziesz miała ze mną lekcję? - zapytał
- Tak. Akurat na WF muszę chodzić, przynajmniej raz dziennie. Widział pan Cassie? - zapytałam
Jack zaczął się obracać i rozglądać.
- Co robisz..? - spytałam zdziwiona, jego zachowaniem.
- Gdzie tu jest jakiś pan? Nikogo nie widzę. - powiedział
- Hehe, dobre - powiedziałam - widziałeś ją?
- Zobacz w szatni. I zaraz przyjdź - powiedział, a ja pobiegłam szukać Cassie, kiedy ją znalazłam zapytałam udając wyrzuty
- Co tak długo?
<Cassie?>
- Chodź Coraline, spróbuj ty. Weź te materiały i spróbuj za pomocy siły rąk uszyć coś dla.. siebie może na początek - powiedziała. Coraline próbowała, a po niej kilka innych osób. Potem Lisa rozdała atlasy i pokazała jak to poprawnie wykonać.
Ja wyjęłam z mojej torby blok rysunkowy. Wzięłam zestaw ołówków i zaczęłam rysować konia. Zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek. Na szczęście skończyłam już rysować.
Obraz nie wyszedł mi idealnie, ale najgorzej też nie. Konie to była 1/4 mojego życia. Kochałam je nad życie, i zawsze pragnęłam mieć własnego.
Wyszłam na korytarz gdzie spotkałam Cassie.
- Hej - powiedziałam. - Co teraz macie?
- W(łe)F - powiedziała
- To z wami pójdę. - powiedziałam. Jako anioł miałam możliwość wyboru lekcji z którą grupą zechcę. Poszłam do mojej, zawsze pustej szatni. Były tylko dwie anielice. Ja i Emili, której nie miałam jeszcze okazji poznać, i nie wiem czy chcę to zrobić. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzę z dresów i poszłam na dwór, gdzie czekał
- Hej Anabeth. Będziesz miała ze mną lekcję? - zapytał
- Tak. Akurat na WF muszę chodzić, przynajmniej raz dziennie. Widział pan Cassie? - zapytałam
Jack zaczął się obracać i rozglądać.
- Co robisz..? - spytałam zdziwiona, jego zachowaniem.
- Gdzie tu jest jakiś pan? Nikogo nie widzę. - powiedział
- Hehe, dobre - powiedziałam - widziałeś ją?
- Zobacz w szatni. I zaraz przyjdź - powiedział, a ja pobiegłam szukać Cassie, kiedy ją znalazłam zapytałam udając wyrzuty
- Co tak długo?
<Cassie?>
Od Cassie
Położyłam się z powrotem na łóżku. Według
mnie jest między nimi coś więcej. I to coś jest bardzo poważne. Ale jak
oni... on i ona...? Oni do siebie nie pasują w żadnym wypadku. Więc
czemu?
-Nie umiem myśleć na głodniaka...- westchnęłam i poderwałam się z łóżka
W ogóle czemu uciekł i ją tu zostawił...? Mógł zabrać ją zamiast Artura. No ale zapytam jej się o wszystko kiedy wróci. Poszłam na stołówkę i wzięłam sobie kremowe ciacho. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam Lestata. Bez chwili zastanowienia się dosiadłam się do niego.
-Więc już wróciłeś. Jaka szkoda- powiedziałam zawiedziona
-Też się ciesze, że cię widzą- mruknął i wrócił do czytania książki którą mu przerwałam
-Słuchaj... to prawda, że między tobą i Argoną coś jest?- zapytałam z uśmiechem
<Lestat?>
-Nie umiem myśleć na głodniaka...- westchnęłam i poderwałam się z łóżka
W ogóle czemu uciekł i ją tu zostawił...? Mógł zabrać ją zamiast Artura. No ale zapytam jej się o wszystko kiedy wróci. Poszłam na stołówkę i wzięłam sobie kremowe ciacho. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam Lestata. Bez chwili zastanowienia się dosiadłam się do niego.
-Więc już wróciłeś. Jaka szkoda- powiedziałam zawiedziona
-Też się ciesze, że cię widzą- mruknął i wrócił do czytania książki którą mu przerwałam
-Słuchaj... to prawda, że między tobą i Argoną coś jest?- zapytałam z uśmiechem
<Lestat?>
Od Anabeth - C.D Argony
- Argona - powiedział Max - Gdzie jest Argona?
- Może wagary? - zaśmiał się Lestat.
- Czy ktoś wie gdzie jest Argona? - zapytał ponownie
- Nie - powiedziałam, aby mój nie brzmiał zdenerwowanie.
- Dobrze. Jak na noc nie zjawi się w pokoju, powiadomcie mnie. Dobrze? - zapytał nauczyciel
- Okej - powiedziały dziewczyny z pokoju Argony chórem.
****
Po lekcji poszłam do Cassie
- Wiesz gdzie jest Argona? - zapytałam jej
- O to samo chciałam zapytać. - powiedziała, a ja pośpiesznym ruchem wyszłam na dwór. Było dość ciepło, widać było słońce. Zamknęłam oczy i skupiłam się na deszczu. Kiedy mi się udało lał on obficie. Jednak nie to było moim celem. Po deszczu na niebie pojawiła się tęcza ( klik ^^). Weszłam na nią powoli i pojechałam po niej ( bo trzeba wiedzieć jak wykorzystywać moce :D). Na samym szczycie rozejrzałam się. Wyczuwałam gdzieś w pobliżu budynek otoczony polem niewidzialności. Sama więc stałam się niewidzialna. Zobaczyłam wszystkie niewidzialne rzeczy. Jednak nigdzie nie widziałam budynku, który wciąż wyczuwałam. Postanowiłam więc zeskoczyć i rozejrzeć się na dole. Jednak zanim dotarłam na ziemię, zatrzymałam się na czymś.
Budynek! - pomyślałam uradowana. - Może tam jest Argona? Trza sprawdzić. Weszłam od okna, zwinnie. Nie żeby coś, ale inteligencję, to ja mam na poziomie, więc umiałam wymyślić, aby się gdzieś schować. weszłam szybko do szafy - klasyka. Miała ona dwa podłużne otwory. Idealnie ułożone na wysokości moich oczu. Do pokoju weszło dwóch ochroniarzy, potem jakaś dziewczyna z zawiązaną twarzą, a za nimi.. co? Ja się chyba przewidziałam.
Małpa? Jak w tych wszystkich filmach. Jak to możliwe? Zaczęła przemawiać ludzkim głosem.
- Chyba wiesz po co tu jesteś? - zapytała
- Nie - z trudem i złością powiedziała, dość pewnie.. Argona. Najchętniej to bym ją zawołała. Ale się powstrzymałam.
- Masz 15 minut na przemyślenie - powiedziała małpa do Argony. - A my panowie - zwrócił się do ochroniarzy - Idziemy na nektar bananowy. - i wyszli
- Argona, Argona! - zawołałam cicho,ale żeby mnie usyszła
- Anay? - zapytała i odwracała się w stronę szafy z której dochodził głos.
- Tak. Zaraz cię rozwiąże, i mi wszystko wytłumaczysz, ok?
- Ok
Wyszłam cicho, z ( na szczęście) nie skrzypiącej szafy. Owiązałam buzie ręce i nogi Argony.
- Więc? - zapytałam
< Argona? Czekam na wyjaśnienia>
Subskrybuj:
Posty (Atom)