środa, 12 lutego 2014

Od Artura- C.D Lestata


Wampir zmierzył mnie wzrokiem wyraźnie niezadowolony. Ja nie chcę tu być, oni mnie tu nie chcą, chyba tylko jedynie Lestat widzi w tym jakieś rozwiązanie. Trzeba było zostać w tym lesie albo nadal się opierać i znosić jego gadanie. Przynajmniej wiedziałem, że przy nim pożyje trochę dłużej. Lub będzie zupełnie na odwrót. Przy tego typu osobach wszystko jest możliwe.
-Chcę wiedzieć czemu jest z tobą.- powiedział stanowczo mężczyzna.
-Eh... znajomy z Akademii. Uciekł ze mną.- wyjaśnił w dużym skrócie Lestat.
Taa... teraz wszystko trzeba będzie tłumaczyć. Nie miałem najmniejszego zamiaru słuchać historyki w której sam brałem udział. Odwróciłem się tyłem od wampirów i zacząłem iść przed siebie.
-Artur! Mówiłem, że to niebezpieczne- krzyknął za mną.
-Nie obchodzi mnie to...- mruknąłem.
Wampir szybko do mnie podbiegł i złapał mnie za ramię. Szybko je wyszarpałem.
-Nigdzie nie idziesz- powiedział stanowczo.
Już miałem mu odpowiedzieć, gdy podszedł no nas Louis.
-Przecież jest dorosły. Umie o siebie zadbać. Niech idzie.- powiedział
Ta... moim zdaniem po prostu chce się mnie pozbyć chociaż na chwilę. Wszyscy milczeli. Znów ruszyłem po nieznanym mi budynku. Oparłem się o jakąś ścianę i patrzyłem przed siebie.

<Lestat? Najlepiej zostawić opo w momencie gdzie połowy nie kumam ;; Po za tym czuje, że ten jego kolega chce zjeść mi Ara ;;> 
 
Właśnie o to chodzi; Artur powinien powiedzieć co myśli na temat sytuacji w jakiej się znalazł xD- przyp. Arleni

Od Cassie- C.D Argony

Odwróciłam się, a za mną stała Argona.
-Może i nie, ale tak już mam- zaśmiałam się- Ładnych rzeczy się dowiaduje.
-Nie powinno cię to obchodzić- warknęła.
-Jak najbardziej moja- uśmiechnęłam się- Widzisz... można powiedzieć, że to dzięki mnie Lestata już tu nie będzie.
-Co masz na myśli?- dopytywała.
-A to, że gdy mówiłam o tym wszystkim Anabeth nie zauważyłam, że Sander była w pobliżu- wyjaśniłam
-I co masz zamiar z tym zrobić?- zapytała.
-Zrobić? Nic. Nawet jest mi na rękę, że go nie będzie- uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę damskiego akademika.

<Argona? Ja jej chyba zmienię charakter ,_,> 


Ten post... był okrutny ;__; Dla Lestata- przyp. Arleni

wtorek, 11 lutego 2014

Od Lestata- C.D Artura

- O, nie nie!- szybko go dogoniłem, chwytając za ramię.- Nigdzie nie pójdziesz sam.- odezwałem się, gdy obrócił sie w moją stronę, wręcz wściekły.
- Dobra, wiem, ze jesteś zły i nie będe wymieniał jaki jeszcze, ale to po prostu niebezpieczne!- wywróciłem oczami. Artur wyrwał się i dalej szedł w przeciwnym kierunku.
- Dobrze wiesz, że to prawda!- krzyknąłem za nim trochę zirytowany i znów go zatrzymałem, teraz łapiąc za nadgarstek. Nie spojrzał na mnie, uparcie patrząc przed siebie. Dobrze, że nie było w pobliżu nikogo- w końcu podbiegłem zaledwie na obrzeża Paryża.
- Wiem, że pomijając fakt, ze jesteś na mnie wściekły, boisz się. Ale chociaż raz mógłbyś mi zaufać. Podejrzewam, że chodzi też o to, ze wybieramy się do miejsca, gdzie wampiry mieszkają na stałe. To gorzej niż Akademia, bo nie ma tutaj kogoś, kto by wszystkich przypilnował. Oprócz Armanda, ale go zapewne nie ma.- dodałem po chwili.- Ale nie masz co się bać, co o to cie podejrzewam, bo...
- Zamknij się.- odezwał się nagle, przerywając mi.
- Ale...
- Czy jeśli pójdę tam z tobą to się zamkniesz?- wyrwał mi się i spojrzał wściekły. Znieruchomiałem, zdziwiony jego tonem głosu, a potem powoli przytaknąłem.
-Tak
- Więc prowadź.- warknął. Naprawdę aż tak go wkurzyłem zabraniem go bez jego zgody, czy to napięcie spowodowane strachem?
- Nie boję się.- mruknął.- Nie bardziej niż wcześniej.
Obróciłem się i ruszyłem w odpowiednim kierunku.
W ciągu godziny doszliśmy do jakiejś restauracji, gdzie Artur zjadł pierwszy lepszy posiłek, a potem znów, dalej bez słowa, szliśmy. Chłopak szedł kilka metrów za mną, a ja miałem wielką nadzieję, że Sander jednak nie wykryła gdzie jesteśmy.
W chwili gdy zaszło słońce, zatrzymałem się przed wielkim budynkiem. Taaak, był zdecydowanie nowszy od mojej ostatniej wizyty, ale dalej emanował starością.
- Jesteśmy.- odezwałem się.
- Jak miło.- odparł chłopak.- Słyszę ich myśli. Tylko kilku z nich już nie śpi.
- Dopiero kilku? Śpiochy.- mruknąłem, podnosząc rękę, by zakołatać w drzwi frontowe. Według planu pierwsze przedstawienie miało się odbyć dopiero za dwie godziny, więc mieliśmy jeszcze czas.
Zanim kołatka uderzyła drugi raz, drzwi stanęły otworem, a w nich...
- Louis!- wyszeptałem, nieruchomiejąc ze zdumienia. Wampir w drzwiach również stał nieruchomo, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
 To ten taki gościu
- Co ty tu robisz?- spytał po chwili, robiąc mi miejsce, bym wszedł do teatru.- Myślałem, że się zabiłeś.
- Zasnąłem, nie zabiłem.- odparłem, pozwalając milczącemu Arturowi wejść pierwszym.- Ale to dobre pytanie, Louisie. Co ty tu robisz?
- Wpadłem na chwilę. Z nudów.
- Nie powinieneś się nudzić.
- A ty za to powinieneś się cieszyć, ze tu jestem. Nie ma tu nikogo, kto by cię znał osobiście. Tylko ze słuchu jako właściciela Teatru.- odparł swobodnym tonem, zamykając drzwi.
- A Armand?
- A nie słyszałeś, że ostatnio nikt go nie spotkał. Jest legendą; tak jak ty.
- Miło mi.- prychnąłem.- Potrzebujemy schronienia.
- Co to za chłopak? Czemu podróżujesz z człowiekiem?- spytał szatyn, patrząc teraz na Artura.
- Później ci wszystko wyjaśnię.- weschtnąłem, widząc wrogi wzrok chłopaka.
- Lestat jakiego znałem nie zostawił by przy życiu, nie zmieniając, nawet najpiękniejszego człowieka.
- Lestat, którego znałeś, nie ma prawa bytu w świecie, do jakiego zostałem wciągnięty.- odparowałem, uśmiechając się zimno. To był plus, że Louis akurat znajdował się w Teatrze. W końcu nie miał nim za miłych wspomnień związanych z tym miejscem.
- Artur nie może zostać tutaj skrzywdzony.- dodałem jeszcze.
<Artur?>
Mogłabym tą rozmowę ciągnąć jeszcze długo... ale muszę iść spać a chciałam opublikować. Twoją odpowiedź, jeśli będzie, opublikuję rano.

Od Artura- C.D Lestata


-Na pewno nie w ten sposób...- spojrzałem na niego jak na idiotę
-To niby jak?- warknął
Wzruszyłem ramionami. Lestat odwrócił się w moją stronę zdenerwowany, ale po chwili uśmiechnął się.
-No wiesz... zawsze mogę cię zabrać jak ostatnio. Wybór należy do ciebie.- zaśmiał się.
-Nie zrobiłbyś tego...- syknąłem i usłyszałem jego myśli- ... a jednak...
Wampir zaśmiał się jeszcze głośniej, a ja spojrzałem na niego złowrogo. Nie musiał mi przypominać tamtej akcji. Oparłem się o drzewo.
-Wymyśl coś innego albo zostaje- powiedziałem stanowczo.
-Żebyś wiedział, że cię zostawię- prychnął i zaczął iść.
Stałem i patrzyłem na odchodzącego wampira. Wiedziałem, że zaraz wróci, ale on zrobił coś czego zupełnie się nie spodziewałem. Podszedł do mnie szybkim krokiem i wziął mnie na ręce jak ostatnio.
-Co ty debilu robisz?!- krzyknąłem
-Siedź cicho...- mruknął i pobiegł.
Znów poczułem się zażenowany i... znów przez niego... taa... zadawanie się z nim skutkuje wieloma nieprzyjemnymi sytuacjami. Lestat biegł dość długo i postawił mnie dopiero w Paryżu.
-Chyba nie było tak źle co?- zapytał
Spojrzałem na niego wściekły i odszedłem, chciałem być jak najdalej od niego.

<Lestat?>

Od Argony- C.D Lestata


Szłam szybkim krokiem w kierunku lasu. Dobrze wiedziałam, że Lestat będzie musiał się nieźle postarać, żeby nie zostać z tyłu. Gdy byliśmy już w lesie zażądałam, by oddał mi płaszcz. Zaczęłam szukać antyeliksiru. Wreszcie wyciągnęłam go z sekretnej (bo jakżeby inaczej?) kieszeni. Podałam wampirowi jedną.
- Wypij - mruknęłam - Za chwilę będziesz sobą.
Chłopak zrobił to szybko. Ja również i po chwili nieprzyjemnego pieczenia byłam na powrót zmiennokształtną. Poczułam się znacznie lepiej. Nie doskwierał mi wampirzy głód, moje ciało reagowało prawidłowo na moje myśli, słuch stał się taki jak zawsze, zaś węch wyostrzył.
- Bądź dżentelmenem, rozbieraj się. - mruknęłam
Szybko ściągnął moje ciuchy i podał mi. Odeszłam kawałek, by na spokojnie włożyć ten jakże znajomy strój.
- Pośpiesz się! - niespodziewanie usłyszałam syk wampira - Muszę uciekać!
- Co?- zdziwiłam się pośpiesznie ubierając płaszcz i wracając do Lestata.
- Ktoś mnie przed chwilą widział! - odparł zdenerwowanym tonem, biorąc ode mnie swoje rzeczy i ubierając.- Nie będę próbować zrozumieć o co chodzi z tym twoim honorem i czy działasz zgodnie z bushido czy nie, ale muszę ci podziękować
Te słowa mnie zdziwiły. Po raz pierwszy usłyszałam podziękowanie od wampira i nie czułam się z tym dobrze. Moim obowiązkiem było wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
- Nie ma za co - odparłam beznamiętnie - I nie jest to odpowiedź grzecznościowa tylko dosłowna.
- Zostawię cię teraz - powiedział poddenerwowanym tonem
- Wyjdę chwilę po tobie - wzruszyłam ramionami
Nie obchodziło mnie to. Jeśli ktoś nas widział (w tym Lestata w bokserkach) mógł pomyśleć, że po prostu robiliśmy to co mężczyzna z kobietą. Normalna sprawa... Chociaż jak się dłużej nad tym zastanowić to europejczycy mają dziwne poglądy na ten tematy.
Wampir rzucił mi jeszcze ostatnie zdziwione spojrzenie i zniknął. Ja również niknęłam pod moją peleryną i ruszyłam do Akademii. Miałam do nadrobienia mnóstwo pracy... ehh...
Niespodziewanie zobaczyłam kogoś. Była to zapewne osoba, którą wyczuł Lestat. Podeszłam do niego od tyłu. Stanęłam tuż za nim i zapytałam.
- Ładnie to tak podglądać?
<Ktoś?>
 
Według rozmowy na czacie to miała być Cassie- przyp. Arleni

100 postów!

SETNY POST W LUTYM, DWUSETNY OGÓLNIE!
Enjoy! :D

Od Lestata

Tak bardzo nudno i tak bardzo chciałam dzisiaj setnego posta, że postanowiłam napisać kolejną fabułę xD (i to ja byłam przeciwna pisaniu kilku na raz gdy byłam na plemieniu! D:)


Byłem głodny, bardzo głodny. Ignorując współlokatorów wypadłem z pokoju, kierując się w stronę sklepu. Nie chciało mi się tam iść... ale zapasy za lustrem się skończyły. A przynajmniej nie było tam BRh- czyli że aktualnie leżała tam tylko krew, która załatwił sobie Damien. Miałem na tyle szacunku- i przyzwyczajenia- by nie zabierać komuś krwi.
Nie będę tu opisywać jak przebiegło "kupowanie" posiłku, skoro nie wydarzyło się nic ciekawego. Za to gdy wróciłem na dziedziniec, był już wieczór, zobaczyłem siedzącą i patrzącą przed siebie nową uczennicę. Miała czerwone włosy, a do tej pory nie spotkałem nikogo o takim kolorze, przynajmniej w tej akademii. Skoro tak, to musiała być tą nową, która niedawno tu przybyła. Pachniała jak człowiek, więc pewnie nim była... ale kto ją tam wie.
- Witam nową uczennicę w tej durnej akademii.- podszedłem do niej i machnąłem na powitanie, uśmiechając się lekko. Aż tak bardzo mi się nudziło, że musiałem grać przyjaznego znajomego z klasy?! (A i owszem, czas na trochę innego, tego miłego, Lestata. Nie żeby taki kiedykolwiek istniał- przyp. Arleni).- Bo to ty jesteś tą, która przyjechała tu wczoraj, nie?
- Tak.- potwierdziła, przenosząc spojrzenie na mnie. Wyglądała na zmęczoną i znudzoną, ale nie byłem pewny.
- No to powtórzę: witam!- uśmiechnąłem się szeroko, a potem szybko zamknąłem usta, zdając sobie sprawę, że jeśli nie wiedziała, ze jestem wampirem, to już wie- odsłoniłem kły.
<Camille?>
Nie zależy mi na przestraszeniu czerwonowłosej, tak jakoś mi wyszło... ci co mają podobnie (czyli piszą i nie wiedzą dokładnie co napiszą linijkę później) mnie rozumieją... należysz do niech, prawda?
Wyślij opko do mnie, szybko je opublikuje.
A WY WSZYSCY PRZYŁAZIĆ NA CZAT I PISAĆ OPOWIADANIA A NIE TAKA CISZA.

Od Lestata- C.D Artura

Poszedłem szukać swojej torby- znowu ją gdzieś położyłem w oddaleniu- i zastanawiałem się. Artur zgodził się iść do Teatru. Jeśli tak, to musielibyśmy to zrobić w nocy.
Znajdujemy się daleko od Paryża, więc, by tam dotrzeć na następny wieczór, za najwyżej kilka godzin musielibyśmy ruszyć- i to z momentami przy użyciu mojej szybkości. Mógłbym teraz spróbować zasnąć, ale to niebezpieczne, gdy goni cię najlepsza Akademia w Idrisie. Dobrze przynajmniej, ze kilka kilometrów stąd jest granica z Francją.
Odkręciłem korek z torebki i wlałem zawartość do gardła. Utkwiłem wzrok w drugiej torebce. Miałem ich trzy, więc powinienem oszczędzać, ale...
Po jakże długim zastanawianiu się wypiłem również drugą, po czym wróciłem do Artura. Spał już, raczej twardo. Ja tam nie będę w stanie spać w noc takim snem, by byle szelest mnie nie zbudził, więc raczej mogłem sobie pozwolić na zaśnięcie. I tak nie miałem co robić, a zostawić chłopaka samego...
Oparłem się o drzewo koło Artura i zamknąłem oczy.

Żaden szelest mnie nie obudził, a przynajmniej nie zostaliśmy napadnięci. Obudziłem się z pierwszym promieniem słońca- który jak na złość poraził mnie prosto w oczy. Z sykiem podniosłem się i błyskawicznie wróciłem do cienia. Artur jeszcze spał.
Zamyśliłem się na chwilę. Był wrzesień, mieliśmy około dwunastu godzin dnia. Podejrzewałem, że Sander mimo wszystko nie chciała tropić w dzień... ale za to miała większość nocy.
Kto by mnie podejrzewał o takie planowanie?- pomyślałem nagle. Aż tak się zmieniłem? Przed zaśnięciem na sto lat byłem niezbyt odpowiedzialny i pewnie nie myślałbym tak o pogoni jak teraz... cóż, myślenie zmienia się z wiekiem i doświadczeniem.
Potrząsnąłem lekko ramieniem Artura- od razu się zbudził.
- Wstawaj. Będziemy się powoli zbierać.- odezwałem się do jeszcze-nie-do-końca przytomnego Artura. ten wstał i bez słowa wziął torbę. Raczej jeszcze nie byłby w stanie podróżować z szybkością wampira. Patrzyłem jak wyjmuje batonik i szybko go zjada.
- Aż taki śpiący nie jestem.- odezwał się zaskakująco przytomnym głosem. Spojrzałem na niego zdziwiony- Zabierz mnie swoją prędkością. Szybciej uciekniemy.
- Prawdę mówiąc, uważam, że mamy małe szanse na ucieczkę.- odparłem, uśmiechając się smutno.- Mieli całą noc, a jak anioły postanowią pomóc, to szybko się dowiedzą gdzie jesteśmy. O ile już nie wiedzą.
- To tym bardziej trzeba będzie się pospieszyć.
Westchnąłem cicho, dochodząc do wniosku, że Artur wie najlepiej ile wytrzyma.
- Skoro tak uważasz...- mruknąłem, podchodząc do niego, podczas gdy zawieszał torbę na ramię. Ja swoją wziąłem w międzyczasie, a teraz stanąłem tyłem do chłopaka.
- Wskakuj.
Wyczułem zdziwienie.
- A jak niby chcesz podróżować z moją szybkością?- spytałem, zerkając przez ramię na człowieka.
<Artur?>
Postanowiłam przerwać tego posta i dać ci wybór i powód do napisania posta. Jeśli masz lepszy pomysł na "przewiezienie" to zaproponuj xD Jeśli Artur bardzo nie chce "na barana" *bez skojarzeń z równoległą fabułą, proszę* to Lestat może zaproponować jeszcze jak pannę młodą *teraz proszę bez innych skojarzeń*

A poza tym najlepiej jak napiszesz jak to "dobiegli", ale, ładnie proszę, nie pisz co z tym Teatrem ^.^ Bardzo ładnie proszę :3 *ma plan*

Od Lestata- C.D Argony

Bez słowa poszedłem za "wampirem". Pewnie w najbliższym czasie usłyszę plotki "Jak to Lestat wyciągnął Argonę do lasu".
Dziewczyna szła szybkim krokiem i ja- jako zmiennokształtna- musiałem się nieźle postarać, by ją dogonić. No cóż, ale to nic dziwnego. W końcu był dzień, a "Lestat" nie chciał przebywać na słońcu. Jeszcze kilka sekund szła lasem, a potem zatrzymała się i obróciła w moją stronę.
- Daj płaszcz.- odezwała się rozkazującym tonem. Zdziwiony spojrzałem na nią, ale wykonałem polecenie, przy okazji upuszczając dwa noże- nie mam pojęcia skąd. Podniosłem je i dałem Argonie. Wzięła je i zaczęła przeszukiwać kieszenie ubrania.
- Czego szukasz?- zapytałem, widząc jej zniecierpliwienie.
- Nie zależy mi na bycie dłużej w twoim ciele, tobie raczej też.- odparła i wydobyła fiolki z bezbarwną substancją.- Wypij. Za chwilę będziesz sobą.- odebrałem od niej szklaną buteleczkę i jak najszybciej wypiłem zawartość. Cóż, bycie kobietą-zmiennokształtną może i jest niezłym doświadczeniem, ale również nie najprzyjemniejszym uczuciem. Chociaż miło było poczuć na skórze niepalące promienie słońca- nawet jeśli nie była to moja skóra.
Skrzywiłem się, czując ten sam ból co tydzień temu, a gdy ustał, spojrzałem na swoje ręce. Tak, to zdecydowanie były już ręce Lestata- chociaż jeszcze w ubiorze Argony.
Stala przede mną w swoim ciele.
- Bądź dżentelmenem, rozbieraj się.- mruknęła.
Bez słowa oddałem jej ubrania i stanąłem w samych bokserkach, czekając aż zmiennokształtna przyniesie mi moje- poszła się przebrać w oddaleniu ode mnie.
Nagle wyczułem ślad czyjejś obecności i gwałtownie rozejrzałem się na boki. Jeśli ktoś to widział.... albo widzi... to jest bardzo źle.
- Pośpiesz się!- syknąłem w kierunku, w którym poszła dziewczyna- Muszę uciekać!
- Co?- Argona wydawała się zdziwiona, gdy po kilku sekundach przyszła z moimi ubraniami przewieszonymi przez ramię.
- Ktoś mnie przed chwilą widział!- odparłem zdenerwowanym tonem, błyskawicznie zabierając moje spodnie i koszulę i ubierając je. Argona oddała mi japonki, cały czas milcząc.
- Nie będę próbować zrozumieć o co chodzi z tym twoim honorem i czy działasz zgodnie z bushido czy nie, ale musze ci podziękować.- odezwałem się.
- Nie ma za co.- odparła- I nie jest to odpowiedź grzecznościowa tylko dosłowna.- dodała.
- Zostawię cię teraz.- mówiłem, myśląc gorączkowo. Ktokolwiek mnie widział, Sander za chwilę się dowie, jeśli już nie wie, z plotek. Muszę uciekać.
- Wyjdę chwilę po tobie.- wzruszyła ramionami. Albo ukrywała uczucia albo faktycznie nis ją nie obchodziło, ze ktoś mnie- albo nas- widział.
Rzuciłem w jej stronę jeszcze jedno spojrzenie, trochę zdziwione, po czym zniknąłem, pojawiając się w pokoju.
<Argona? Napisz to wydarzenie od strony Argony, ale nie kontynuuj, bo to jest taki świetny moment na ucieczkę z Arturem, która właśnie się dzieje xD Co tam, że piszę cztery fabuły na raz, i tak staram się je wszystkie połączyć ;D
A gdyby to była książka to po fabule z Argoną musiałabybyć ta ucieczka z Arturem.
Tak bardzo lubię łączyć fakty :3

Od Artura- C.D Lestata


-To chyba jedyne rozwiązanie. Nigdzie indziej nie możemy się zatrzymać, a o powrocie też nie ma mowy...- otarłem łzy rękawem.
-Tak tylko chodzi o to, że tam jest pełno wampirów, a nie chcę, żebyś bał się jeszcze bardziej. Widok ciebie zapłakanego nie jest zbyt przyjemny- powiedział chyba nawet zatroskanym tonem.
-Przepraszam za to... miałem chwilę słabości... nie będę więcej odstawiał takich scen więc się o to nie martw. I najważniejsze... nikomu nie mów o tej sytuacji...- zapewniłem go.
-Nie musisz więcej ukrywać swoich uczuć idioto.- powiedział ostrym tonem- Jak słyszałeś jesteś dla mnie jak rodzina i nie chcę byś się bał czy coś w tym stylu, więc możesz mi mówić o wszystkim co cię trapi. To chyba nie boli komuś opowiedzieć o swoich uczuciach prawda? Chyba, że jesteś zbyt dumny na wyżalanie się.
-Może i nie boli, ale na pewno jest żenujące...- wymamrotałem po chwili milczenia.
-Ty jesteś żenujący- westchnął- Nie chcę wiedzieć co by z tobą było gdybyś nadal dusił to w sobie...
-Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie twoje gadanie. Jak zawsze wszystko jest twoją winą, więc najlepiej by było gdybyś na następne sto lat zasnął czy co tam robiłeś w tych podziemiach- stwierdziłem.
-Dość szybko się pozbierałeś- mruknął- Jeszcze byś za mną tęsknił.
-To, że ty jak to stwierdziłeś "kochasz mnie" nie znaczy, że ja darzę cię sympatią- powiedziałem moim bezbarwnym tonem.
Wampir prychnął i poszedł w ciemny las. Uśmiechnąłem się za nim i położyłem bluzę na ziemi, a następnie ja położyłem się na bluzie.

<Lestat? Nie wiedziałam co pisać, a przyznam, że nie chciało mi się oglądać wywiadu ;;>

poniedziałek, 10 lutego 2014

Od Artura C.D. Fallon

Zdziwiło mnie to kompletnie. Rozejrzałem się dookoła, ale wszędzie tylko baranki. Chyba nie może być gorzej. Chwila... dlaczego Cassie biega za barankami!? Gdy dziewczyna nas zobaczyła podbiegła zziajana.
-Więc nie tylko ja widzę różowe baranki- wysapała z ulgą
-Ta... tylko czemu je gonisz?- zapytałem
-Moja wilcza natura się budzi- zaśmiała się
Pogadaliśmy chwilę o całej sytuacji. Cały czas trzymałem zwierzę na rękach. Trzymałem... jedną ręką, a drugą go głaskałem.
-A właśnie, Cassie chcesz się pośmiać?- zapytała Fallon i pokazała jej moje zdjęcia- myślałam czy nie wstawić gdzieś tego
-Jak najbardziej! Inni też muszą to zobaczyć- zaśmiała się
-Jesteście okrutne...- wymamrotałem i poszedłem usiąść na ławce zostawiając je same
Rozejrzałem się szukając kawałka jakiegoś materiału. Niedaleko leżał sznur. Postawiłem baranka i poszedłem szybko po niego. Zanim podniosłem sznur zwierzątko było koło mnie. Nie wnikałem już w jaki sposób... podniosłem sznur i zawiązałem luźno, dookoła szyi zwierzaka.
-Wiesz, że nie musisz jej już trzymać? Jest ich pełno- usłyszałem Fallon
Cassie znów biegała za baranami jak opętana. Wzruszyłem ramionami i pogłaskałem baranka.
-Nie wierze. Polubiłeś go- uśmiechnęła się
-Chciałabyś- powiedziałem i się uśmiechnąłem

<Fallon? Krótsze życie każdej owcy to Cassie xd>

Od Lestata- C.D Ever

Nieee no, naprawdę ona mnie wszędzie znajdzie?
Pomijając obecność Sander, nie byłem wściekły. Nawet za to, że Ever postanowiła mi schować skarpetki. nie żeby skrytka była dobra- od razu po zauważeniu ich braku zlokalizowałem gdzie są.
- Jaka ucieczka?- wymruczałem, przeciągając dłonią po twarzy z ziewnięciem. Spojrzałem na niebo i, ostrożnie, zlokalizowałem położenie słońca.
- Tak długo spałem...?- jęknąłem.- Pomijając twój jakże śmieszny żart, mogłaś mnie obudzić. Teraz znowu mnie ukażą.- zacząłem marudzić w stronę Ever, a po chwili, gdy zobaczyłem jej zdziwienie na moje zachowanie, zwróciłem się w stronę nauczycieli.
- Nie obudziła mnie!- poskarżyłem się, wskazując palcem na wampirzycę.- A oprócz tego, że przez to opuściliśmy lekcje, to postanowiła zabrać mi skarpetki.- mój palec skierował się w ich stronę. Żaden z nauczycieli nie spojrzał w górę. Westchnąłem. Nie chciałem wrobić Ever w jakieś, za przeproszeniem, gówno, ale cała czwórka troche mnie zirytowała. A do tego "moja znajoma z klasy" postanowiła milczeć.
Błyskawicznie wskoczyłem na drzewo i zdjąłem swoje rzeczy. Na dole równie szybko doprowadziłem się do porządku, zaczesując włosy ręką, by nie leciały na twarz i utkwiłem wzrok w dyrektorze.
- A teraz, pozwolę sobie zadać jedno pytanie.- przerwałem, oczekując odpowiedzi, ale wszyscy milczeli. Chociaż zauważyłem, ze Sander zacisnęła lekko dłonie w pięści. Już czekała aż będzie mogła wymierzyć mi karę- O ile nie dziwię się obecności nauczycieli, to zastanawia mnie fakt dlaczego pofatygował się t dyrektor Akademii. Z całym szacunkiem, nie mówię tego złośliwie, nie wiedziałem, ze aż tyle zasad złamałem, by wylądować na "dywaniku" dyrektora Crossa.
Siwowłosy mężczyzna nie wydawał się urażony moim zachowaniem, mało tego, był wręcz trochę rozbawiony, a przynajmniej miałem takie wrażenie. Sander to rozumiem, była wściekła, natomiast Saltzman miał obojętny wyraz twarzy, może również tę iskierkę co dyrektor. I to on się odezwał:
- Dłuższy czas temu byliście w tym samym miejscu, pijąc swoja krew. Akurat was spotkałem.- mówił powoli, starannie dobierając słowa.- Pewnie wiecie, że picie przez wampira krwi nieczłowieka to wyraz przywiązania- albo kary. I kadra akademicka woli, by to się nie zdarzało.
"Ach, więc o to chodzi" pomyślałem. "Tylko dlaczego Saltzman dopiero teraz tu przyszedł, a nie wcześniej, gdy jeszcze spałem?"
A najlepsze jest to, że dla mnie nie znaczy to przywiązania ani kary- tylko kolejny posiłek albo wygraną w walce. Przynajmniej tak było najczęściej.
- Powiadomiłem o tym dyrektora i nie będę się wtrącał w rozmowę, która zaraz nastąpi.- dodał na koniec, zezując na wściekłą Sander.
Merde, to zabrzmiało jakby zaraz miało nastąpić kazanie!- pomyślałem przerażony tą wizją.
Zanim którykolwiek z nas zdążył zareagować, wychowawca się ulotnił.
<Ever?>
Wkopałaś nas to teraz masz ._. przynajmniej wymysliłam dlaczego dyrektor się pofatygował :I

Od Lestata- C.D Artura

-Artur?- wyczułem zmianę w chłopaku.
-Bałem się...- wyszeptał cicho- Bałem się o ciebie, bałem się jej...- dodał głośniej. Niesamowite. Wreszcie pokazał co czuje naprawdę. Spojrzałem na niego wielkimi oczami.
-Jesteś człowiekiem, więc to normalne, że bałeś się walki między wampirami...- powiedziałem po chwili, kucając obok niego. Moje wzrok zmienił się na łagodniejszy- Artur teraz wydawał się taki podobny do mnie...
-Nie rozumiesz... nie bałem się tylko tego. Od początku bałem się przyjechać do Akademii, a gdy dowiedziałem się, że będę mieszkał w jednym pokoju z wampirem to już w ogóle byłem przerażony. Gdy poznałem ciebie, Fallon i innych trochę się uspokoiłem, ale nadal byłem wystraszony. Świadomość, że jest się jedynym człowiekiem jest okropna. Cały czas trzymałem to w sobie, ale dłużej tak nie mogę... Nawet teraz się boję... ta walka między wami tylko pogorszyła mój strach... zadowolony jesteś, że w końcu to powiedziałem?- zakończył z wyrzutem, a łzy popłynęły mi mocniej.
Powoli położyłem rękę na ramieniu. Zadowolony? Nie. Współczułem mu. Tak jak ja nie miał możliwości wyboru w różnych momentach swojego życia.
- Nigdy nie byłbym zadowolony, gdyby ktoś, kogo darzę takim uczuciem jak ciebie to powiedział.- odezwałem się, starannie dobierając słowa. Mięśnie pod moją dłonią drgnęły.
Ta. Słysząc moją sprzeczkę z Argoną musiał to zrozumieć jako "kocham cię". Owszem, kochałem go, ale bardziej jako syna, jako rodzinę. Kochałem go tak samo jak Louisa, jeśli mam dać przykład.
- Rozumiem cie doskonale.
"Jesteś tak samo zagubiony jak ja wiele razy w przeszłości"
 - Ciekawe.- odezwał się Artur po kilku sekundach- Bo nie wyglądasz na zagubionego.
- Teraz nie. Teraz wiem, że aby przeżyć, trzeba grać twardego.
Odpowiedziała mi cisza.
- Jeśli jesteś przerażony Akademią, to glupi pomysł, zebym zabierał cię tam, gdzie chce.
- A gdzie chcesz nas zabrać?
Przez chwile milczałem.
- Do Teatru Wampirów.- wyszeptałem po chwili.- Do miejsca, gdzie wampiry żyją jak ludzie i graja na scenie.
<Artur?>
Nawet nie wiesz jak bardzo epicko skonczył się dla mnie ten post. Gdyby zekraniozować to... to to byłby świetny moment na skończenie filmu xD Albo koniec książki :3
Tak na marginesie, nie powstrzymam sie przed wstawieniem tego. To nie ten Lestat (ten jest z Królowej Potępionych), ale co tam: Zgadzam się z tym całkowicie *.*
 

Od Argony- C.D Lestata


- Poszła sobie - mruknęłam wzdychając ciężko - I mam nadzieję, że tu nie wróci
Rozmowa z Sander kosztowała mnie dużo wysiłku. Gorączkowa analiza zachowań Lestata, jego charakteru i odzywek oraz nastroju zużyła prawie całe siły, które dzięki krwi dostarczonej przez wampira odzyskałam.
- Ja też - odpowiedział(a?) "Argona" wyłaniając się z cienia - Nieźle ją wkurzyłaś...
- Więc niech idzie na skargę do dyrektora - wzruszyłam ramionami - A co do ciebie: jak już mówiłam nie powinieneś tu przychodzić... Ta sytuacja była tylko dowodem, że to zbyt niebezpieczne.
- Ale jesteś tu tylko dlatego, że Sander mnie nienawidzi, a nie z powodu twojego zachowania...
- To nieważne - podniosłam lekko głos - Nie obchodzi mnie to. Przecież moje zachowanie dostarczyło jej pretekstu, by cię przymknąć...
Zamilkłam na chwilę. Wykorzystał to Lestat.
- Ten plan był bezsensu - powtórzył po raz wtóry
- Damare... - mruknęłam - Idź spać i nie wracaj tu więcej. Jakby to powiedzieć? Nie chcę, by ktoś patrzył jak cierpię.
- Przyjdę ju...
- Nie! - zaprotestowałam gwałtownie - Ktoś może się połapać, że regularnie znikają torebki z krwią. Poza tym któregoś razu Sander może cię wyczuć i wszystko pójdzie na marne...
- Al...
- Oyasumi.
Obróciłam się w stronę przeciwną do "Argony". Usłyszałam jak "zmiennokształtna" wzdycha i szurając rusza w kierunku schodów. Po chwili jej ciche kroki rozbrzmiewały na kamiennych stopniach... aż mój słuch przestał je słyszeć.
Nie mogłam dłużej wytrzymać. Głód wampira nie jest zwyczajnym głodem. Jak z przykrością zauważyłam towarzyszy straszliwy ból na całym ciele, znacznie gorszy od bólu wyrywania paznokci, czy przypalania pięt.
Zaczęłam się wić po podłodze i jęczeć. Gdyby któryś z moich stryjów zobaczył mnie w takim stanie na pewno zacząłby się śmiać do rozruchu.
Prawie słyszałam słowa Kotaro: "Wijesz się jak piskorz! Czy tak ma wyglądać słynny Kuro no Shinigami?". Mimo tego nie mogłam opanować mojego ciała. Wysychające żyły piekły, pusty żołądek bolał. Serce nie biło, płuca nie oddychały... Dusiłam się, choć próbowałam ustami łapać chałaty powietrza... Nic nie pomagało.
Całą pierwszą noc miotałam się po celi uderzając w ściany, by realnym bólem ulżyć sobie w tym "innym" cierpieniu. Wraz z nadejściem ranka (tak przynajmniej sądziłam po odgłosach z góry) uspokoiłam się i wygodnie oparłam o ścianę. Możliwość skupienia się na hałasie pozwolił stłumić pragnienie.
Podczas lekcji wampirów mogłam praktycznie usłyszeć wszystko co opowiadała ta przeklęta Sander. Mówiła, że w kontroli najważniejszy jest spokój. Że należy się wyciszyć i wyobrazić, że wcale nie jest się tak piekielnie głodnym jak w rzeczywistości... Mogłabym przysiąc, że mówi to specjalnie dla mnie.
Próbowałam zastosować się do jej rad, ale udało mi się jedynie skupić na krwistym steku... To ni bardzo pomogło. Gdy w całym budynku zapadła cisza udało mi się trochę przespać, choć był to bardzo niespokojny sen.
I rano od nowa... Z dnia na dzień było coraz gorzej. Czasami zjawiała się ta ku... upadła kobieta i dogryzała mi, śmiała się. Zaczęłam jej coraz bardziej nienawidzić. Nie wiem jak Les mógł wytrzymać z nią codziennie tyle czasu! Naprawdę, podziwiam gościa. A propos niego: nie pojawił się więcej odkąd wyraźnie mu tego zabroniłam. Nieco żałowałam teraz swoich słów, ale cieszyłam się, że go nie złapali... I że przynajmniej on ma wolne od Sander...
Wreszcie nadszedł ten upragniony ostatni dzień. Moja najukochańsza nauczycielka przetrzymała mnie chwilę dłużej niż powinna. Wreszcie się zjawiła. Rozpoznałam ją po charakterystycznym dla wampirów szurającym, szybkim kroku. Szczęknął zamek i spojrzałam w jej zimne szare oczy.
- Wstawaj - warknęła - Dyrektor kazał mi cię wypuścić!
Wstałam na chwiejnych nogach i z wysiłkiem dumnie się wyprostowałam. Ruszyłam w stronę schodów, a wampirzyca podążyła za mną. To tak, nie kontrolowana mogłabym wyssać krew z jakiegoś przypadkowego ucznia. Dotychczas myślałam, że siedzenie w celi było męczarnią. Otóż się myliłam. Wspinaczka po schodach z oddechem Sander na plecach była jeszcze gorsza. Za to nic nie można porównać z widokiem promieni słonecznych po tygodniu ciemnych lochów. Uczniowie wracali własnie do swoich pokoi po kolacji. Mijali mnie szerokim łukiem coś szepcąc do siebie. Nie potrafiąc się powstrzymać skoczyłam w kierunku najbliższej dziewczyny, ale na szczęście w pół skoku złapała mnie Sander i przycisnęła do podłogi.
- Lestat - syknęła mi nad uchem - Jeśli jeszcze raz spróbujesz zaatakować ucznia wrócisz z powrotem do lochu.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem i ruszyłyśmy dalej, w stronę stołówki. Była pusta, a na jednym ze stolików leżała...
- Krew medyczna - stwierdziłam bez widocznych uczuć podchodząc wampirzym sprintem do stolika i bez zastanowienie wypijając trzy torebki życiodajnego napoju. Sander przez chwilę patrzyła, a potem stwierdzając, że nic ciekawego już się nie wydarzy ulotniła się gdzieś.
Zaspokoiwszy głód poszłam do bloku B, a konkretnie pokoju numer 2. Wparowałam do środka bez pukania wprost na roześmiane Cassie i Coraline. Nie zwracając uwagi na ich zdziwione, czy wręcz oburzone miny podeszłam do łóżka, na którym leżała "Argona".
- Rusz się - syknęłam - Idziemy do lasu!
<Lestat?>
Miałam ci wcześniej wysłać, ale mi się skasowało i musiałam pisać od zera   
 
Wydaje mi się, że teraz bedę musiała zakończyć fabułę :/ Skończył się fajny wątek z uwięzieniem i nie wiem czy cos zaczynać czy nie. Napisz na howrse, jeśli masz pomysł na nowy wątek.- przyp Arleni

Od Lestata- C.D Coraline

Pokiwałem głową, po czym obróciłem się w stronę Akademii.
- No to...- do zobaczenia.- machnąłem jej ręką na pożegnanie.
- Ta. Do zobaczenia na lekcjach.- mruknęła, idąc za mną. Jeszcze raz wykonałem pożegnalny gest, po czym przyspieszyłem na krańcu lasu, by jak najszybciej dojść do pokoju. Musiałem zasnąć, to wiedziałem na pewno. Była noc, trzeba się dostosowywać... dlaczego słowo "dostosować" powtarzałem tak często, ze stało się jakby mantrą?

niedziela, 9 lutego 2014

Od Ever C.D. Lestata

- Może i nie tryskam energią, ale nie jestem aż tak zmęczona, żeby spać - powiedziałam szybko.
- Ja chyba idę spać - powiedział Lestat ziewając. "Ułożył się" na trawie, po czym spojrzał na mnie - Tylko nic nie kombinuj. Też powinnaś się przespać. Zmęczenie dopadnie cię wcześniej czy później - powiedział, po czym zamknął oczy.
Usnął bardzo szybko, dosłownie chwilę po przymknięciu powiek. Zastanawiałam się, co miał na myśli karząc mi nie kombinować. Chyba za mało mnie zna. Oczywiście, że będę kombinować. 

****

Lestat spał już od pięciu godzin(co za śpioch xD). W tym czasie cierpliwie czekałam na odpowiedni moment. Spał już na tyle głęboko, że mogłam do niego podejść. 
Na "czworakach" podeszłam do niego. Pomachałam mu kilkakrotnie dłonią przed oczami, aby upewnić się, czy przypadkiem, nie symuluje. OK, spał. 
Zastanawiałam się, co z nim zrobić. Z tego, co wiedziałam, Lestat miewał przygody ze skarpetami.
Ostrożnie zdjęłam mu buty i wyrzuciłam najdalej jak tylko umiałam, a jako, że mam swoją wampirzą siłę poleciały naprawdę daleko. Zatkałam nos i zdjęłam mu skarpety. Wdrapałam się na drzewo, a na najwyższej gałęzi zawiesiłam skarpety. 
Pech chciał, że gdy schodziłam, to jedna z gałązek załamała się pod moim ciężarem. Upadek z sześciu metrów był nieunikniony. 
Udało mi się wylądować na nogi, szybko jednak upadłam na ziemię. 
Fik-mik i kostka skręcona.
- O **** [...] - z moich ust wypłynął potok przekleństw (których nie będę wymieniać, gdyż naruszę regulamin), co zapewne obudziło Lestata.
- No ładnie, ładnie. Ucieczka z lekcji - natychmiast odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegał głos. Stał tam Saltzman, Sander i dyrektor Cross.
Zaklęłam cicho.

<Lestat?>

Od Camille C.D. Fallon

Uścisnęłam z nią dłonie. Wiedziała o mnie tyle, ile wiedzieć powinna. Postanowiłam i tak nie zdejmować mojej postaci. Dłonią przeczesałam moje teraz czerwone włosy.
- Jesteś tu od zawsze, prawda? - musiałam zapytać.
- Tak. - uśmiechnęła się Fallon.
Jednak po chwili jej mina przekształciła się w '' Skąd to wiesz?''. Uśmiechnęłam się ponuro na odpowiedź ''Nigdy nie wiesz kim jestem''. A tak na serio to przeczytałam o niej w internecie, ale cicho!
Zdziwiło mnie zupełnie co innego. Fallon przybrała kolor.. żółty.
- Co Ci? - zdziwiłam się lekko zdezorientowana.
Moje włosy zaczęły być brązowe. Potem blond, czerwone, brązowe i tak w kółko.
- Co Ci? - powtórzyła moje pytanie dziewczyna.
Zapomniałam jej powiedzieć, że czasem tak mam, gdy jestem zdezorientowana, i nie chciałam jej już o tym wspomnieć. Westchnęłam i Fallon przestała być żółta.
- Sorki. Czasem tak mam. Zmieniam wygląd kogoś innego, bez mojej wiedzy i... - nie skończyłam, gdy spojrzałam na Fallon.

< Fallon? ;D>

Od Lestata- C.D Ever

- I tak już złamałem chyba wszystkie możliwe zakazy.- stwierdziłem, gdy Saltzman odszedł.- Ale jestem syty, a przez to śpiący. Tak, wiem, ze nie powinniśmy spać w dzień, ale padam z nóg!- jęknąłem, widząc minę Ever.
- Akademia funkcjonuje od tygodnia czy coś koło tego, a tyle się wydarzyło.- z westchnięciem przejechałem ręką po twarzy, po czym zaczesałem włosy do tyłu, usuwając przeszkadzające kosmyki. Wampirzyca patrzyła się na mnie.
- Nie mam racji? Ty nie jesteś śpiąca?- spojrzałem na nią uważnie- Po wypiciu wampirzej krwi to normalne.- stwierdziłem, dalej nie widząc zrozumienia u Ever.
<Ever?>
Myślisz, że ja mam wene? xD

Od Fallon C.D. Camille

Jak tylko dowiedziałam się, że pojawiła się nowa uczennica, od razu udałam się do jej pokoju.
Nie wiem od kiedy i jak, ale pomoc nowym w zaaklimatyzowaniu się stało się moim obowiązkiem. No i mam co pisać w gazetce.
Ostrożnie zapukałam do drzwi. Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, powoli otworzyłam je.
- Mogę wejść? - zapytałam cicho.
- Yhym - usłyszałam.
W pokoju zastałam  leżącą na łóżku, czerwonowłosą dziewczynę. Z tego co mówił Cross, miała być blondynka, ale wiem też, że potrafi ona zmieniać wygląd.
- Nie musisz zmieniać postaci. Wiem już o tobie nieco - powiedziałam. Dziewczyna spojrzała na mnie nieufnie. Zapewne żądała wyjaśnień.
- Przysłał mnie Cross. To dyrektor akademika. Moim zadaniem jest zapoznać cię ze wszystkim.
Dziewczyna skinęła głową i niechętnie przybrała postać niebieskookiej blondynki. - Camille, prawda? - zapytałam.
- Tak. A ty? - zapytała. Zaczęła mówić, więc szybko robi postępy.
- Fallon - uśmiechnęłam się. Uścisnęłyśmy sobie dłonie.

<Camille?>

Od Ever C.D. Lestata

No, no. Trzeba przyznać, że Lestat ma refleks. Choć jak ze mną walczył to nie był już taki szybki.
Zastanawiałam się, jak długo Saltzman tam stoi. Mam nadzieję (choć i tak już wiem, że widział), że nie widział scenki kiedy walczymy, on piję moją krew... ja piję jego... potem równocześnie... potem znów ja jemu (boże)... what-ever?!
Szybko stanęłam na równe nogi.
- Myślę, że doskonale znam się na swoim fachu, Lestat. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Wracajcie do Akademika.
- Jak mamy wrócić do bloków? Jest dzień, a słońce świeci dziś bardzo jasno - powiedział Lestat.
- Nie wiem, ale w przeciwnym razie opuścicie zajęcia. A za opuszczanie zajęć jest kara - powiedział nauczyciel, po czym odszedł. Z trudem powstrzymałam się od pokazania mu środkowego palca.
- Nigdzie nie idę, nie w taką pogodę - powiedziałam, cofając się pod drzewo.
- I tak już złamałem chyba wszystkie możliwe zakazy. - powiedział Lestat.

<Lestat?>