Gdy się obudziłam Lestata już nie było, a ja byłam głodna. Zapach krwi półanioła, a nawet wampirów... na to nakładający się wilczy instynkt łowiecki... Po prostu wstałam i wyszłam. Pech chciał, że w korytarzu nie było żadnej godnej mnie ofiary, więc moje żądne krwi wnętrze kazało mi kierować się tam, gdzie wyczuwałam wieeele potencjalnych karmicieli.
Weszłam do sali. Nikt prawie nie zwróciła na mnie uwagi dopóki nie chwyciłam pierwszego z brzegu wampira za kark i nie zaczęłam sączyć krwi z jego szyi. Ofiara zaczęła się wyrywać, ale chwyciłam go mocniej. Otaczające mnie wampiry patrzyły z oszołomieniem jak łapczywie sączyłam krew. Zwierzyna w moich rękach zwiotczała, więc rzuciłam go na ziemię i oblizałam usta ze smakiem. Moje oczy zapłonęły żywiej i rzuciłam się na kolejnego wampira. Stwory jakby się obudziły i próbowały odciągnąć mnie od mojej ofiary, ale nieznana i niekontrolowana siła, która zaczęła płynąć w moim ciele. Gdzieś z oddali usłyszałam głos Lestata...
<Les?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz